Idzie niebo ciemną nocą
Ma w fartuszku pełno gwiazd
Gwiazdki błyszczą i migocą
Aż wyjrzały ptaszki z gniazd
Co wieczór nucę te słowa, aż zamykają mi się oczy, a dzieci dopowiadają kolejną zwrotkę, o ptaszkach, które „kaprysiły grymasiły, żeby im po jednej dać”. Ale „gwiazdki nie są do zabawy, bo by nocka była zła” – najprzyjemniej wymawia się ostatnie słowa: „dać”, „zła”.
Słowa tej kołysanki napisała Ewa Szelburg-Zarembina. Znana jako autorka poezji dziecięcej, przeklinała tę literacką szufladkę i małych czytelników. „Aaa, kotki dwa” – „moje monumentalne dzieło”, mówiła z przekąsem. We wrześniu 1939 roku, podczas nalotu we Lwowie, straciła ciążę. W swojej warszawskiej willi dzwonek kazała zamontować tak wysoko, aby nie sięgały go dzieci – tłumaczyła, że nieproszone wizyty odrywają ją od pracy.
Zadziwiające, jak wielu autorów klasyki dziecięcej za dziećmi nie przepadało. Słynna jest opowieść o Brzechwie, który „bajki” zaczął pisać na wakacjach, aby uwieść przedszkolankę. Chciał być poetą lirycznym, jak jego kuzyn Leśmian. Twórczość dziecięcą lekceważył: to była to działalność uboczna, „literacka galanteria”. Utwory lekkie, humorystyczne, które same spływały mu z pióra i stały się jego zmorą. Krępowała go dziecięca wylewność. Córkę Krystynę poznał, gdy miała dziewięć lat.
Kornel Makuszyński nie miał dzieci i nie czuł się z nimi swobodnie. Spotkania autorskie traktował jako zarobkowy przymus i udawał serdeczność. Może nawet lubił straszyć, kiedy pisał, że „dzicy” zrobią z Koziołka bigos?
Z tej plejady wyłamuje się Julian Tuwim. Po wojnie przyjeżdżał do żydowskiego sierocińca i czytał swoje wiersze niemowlakom. W 1946 roku, wraz z żoną adoptowali córeczkę, Ewunię. Na Boże Narodzenie wykupił dla niej „pół sklepu”. „Dla Ewy wymyślał poeta najprzeróżniejsze komiczne zabawy, układał kalambury i zagadki, kupował i sprowadzał najciekawsze książki. Z myślą o niej gromadził na marginesie innych zajęć żarty, rebusy i zagadki dla dzieci i młodzieży, które zamierzał z czasem wydać jako «Księgę rozrywek» – Musi być ciekawa i gruba – mawiał o tej przyszłej księdze – bo dzieci lubią książki grube i ciekawe, zwłaszcza, kiedy są chore i leżą w łóżku”.
Tuwim nie zgadzał się, że „gwiazdki nie są do zabawy”. Kiedy znajoma napominała go, że zanadto rozpieszcza dziecko, odpowiedział: „Moja droga, gdyby była drabina sięgająca nieba, wszedłbym po niej, zdjąłbym gwiazdkę z nieba i dałbym ją Ewuni”.
ANNA ARNO