Marcin Gmys
Stulecie Michała Bristigera
Kochałeś muzykę, ale kto wie czy nie nawet bardziej literaturę. Warunkiem sine qua non wielkiej sztuki był dla Ciebie jej wymiar etyczny. To dlatego z założenia nie pisałeś o pewnym genialnym kompozytorze, który dwukrotnie splamił się pamfletem "Żydostwo w muzyce". Wydawało Ci się to niepojęte, że w umyśle tak wybitnym mógł zaistnieć nierozerwalny związek geniusza i ludzkiej kreatury. Ale już inaczej było w filozofii. Heidegger silnie Cię pociągał: tutaj obezwładniający intelekt zdawał się brać górę nad małością człowieka; Heideggerowi wybaczałeś więcej niż Wagnerowi.