Miłosz Waligórski
The Power and Infinity of Poetry
„Siła bezsilnych” jest czymś więcej niż tylko hasłem ze słownika antykomunistycznych dysydentów. Czasem, wbrew logice rywalizacji, trzeba oddać zwycięstwo i władzę, aby pozaprawiać się trochę w trudnej sztuce godzenia się z ostatecznością, w sztuce stawiania czoła porażkom, które są przecież streszczeniem życia. Pogódźmy się z tym, że nieskończoność znajduje się poza naszym zasięgiem. Nam, ludziom skazanym na przypadek, bezsilnym i śmiertelnym, pozostaje żyć. Najlepiej tak, aby to życie miało sens. On się pojawi, jeśli odwrócimy się ku innym, a razem z nami zrobi to nasza sztuka – ta, którą tworzymy, i ta, którą odbieramy. Wtedy ważna stanie się też literatura, bo nawet jeśli ona sama nic nie wie, nie ma ani władzy, ani patentu na wieczność, to czasem pomaga. Choćby w przezwyciężaniu samotności. W końcu nie zawsze przegrywa ten, kto jest drugi. Wszakże Neil Armstrong umarł ponad dekadę temu, a Buzz Aldrin nadal figluje. Poza tym Neil miał dwie żony, a Buzz cztery. I chyba tylko dobra literatura umie przewidzieć, ile weselnych tortów jeszcze mu się kroi.