fbpx
HOME

Przygoda z Fredrą

Taka przygoda. Niedawno potrzebowałem krytycznego wydania pism Fredry (pod redakcją Pigonia, ze wstępem Wyki – absolutna klasyka). Pamiętałem, że mam je w trzecim rzędzie pokaźnej szafy bibliotecznej. Większość moich książek stoi na pojedynczych półkach regałów i jest łatwa do zlokalizowania. Z wyjątkiem tych, które trzymam na strychu, bo tam już nikt się nie rozezna; ale też na strych wynoszę pozycje, które wydają mi się, przynajmniej chwilowo, nieprzydatne, albo takie, na które jestem obrażony; w praktyce okazuje się jednak, że nagle jakiś na pozór niepotrzebny tom, jest akurat nieodzowny, np. Inscenizacja romantyczna we Francji madame Allevy-Viala, a pozycje, z którymi miałem „ciche dni”, a nawet miesiące i lata, budzą we mnie na nowo dziką namiętność i domagają się natychmiastowego skonsumowania, jak ostatnio eseje Kubiaka – wtedy strychowe wykopaliska zajmują mi parę godzin.

Tak czy inaczej, wiedząc, że Fredro stoi w otchłannej głębinie starego, chyba jeszcze przedwojennego grzmota, wyjąłem pierwszy rząd tomów, a potem drugi, dziwiąc się przy okazji, że odkrywam książki, o których zapomniałem albo takie, które – przekonany, że ich nie posiadam – kupiłem ponownie w antykwariacie lub na Allegro. W trzecim rzędzie, zgodnie z przewidywaniami, krył się Fredro w charakterystycznym ciemnozielonym płótnie. Wyjąłem, obejrzałem i ze zdumieniem stwierdziłem, że jest niekompletny. „A to szelma” – jak mówi Krapp w Ostatniej taśmie Becketta – byłem przekonany, że mam całość, a tu dziury i braki, i to akurat wyparowały te tomy, na których właśnie mi zależało (wiersze i proza). Gdzie się podziały, psiakrew?

Ktoś pożyczył i nie oddał? Ale kto by pożyczał Fredrę? Nigdy tych pism nie skompletowałem? Już nie dojdę. W każdym razie otworzyłem Allegro i szukam: Fredro, Pisma zebrane. Są. W dobrym stanie, cena przystępna, kupuję.

Po paru dniach przychodzi paczka, ciężka jak diabli – bądź co bądź piętnaście tomów. Tacham to to z paczkomatu do domu, siadam, biorę nożyk do rozcinania tekturowych opakowań i po rozcięciu tychże z lubością dobywam owe zielony tomy, pachnące z lekka stęchlizną – każdy maniak książkowy znajduje w tej woni szczególne upodobanie, nieledwie erotyczne.

A potem zaczynam wertować i przeglądać nabytek i co widzę, jakież moje zdumienie! Każdy tom opatrzony jest, wklejonym na odwrotnej stronie okładki, exlibrisem Zbigniewa Raszewskiego. Exlibris przedstawia amora grającego na cytrze oraz nazwisko właściciela. Nadto na stronie tytułowej, w prawym górnym rogu widnieje maleńki znak zrobiony ołówkiem: literki ZR, przedzielone krzyżykiem. Znam to pismo!

Co tu więcej powiedzieć? Byłem studentem profesora Raszewskiego i jego magistrantem na Wydziale Wiedzy o Teatrze PWST – jedno i drugie na przełomie lat 70. i 80. Profesor, bo tak go nazywaliśmy, był naszym mistrzem i mentorem, i komuś, kto się nigdy z nim nie zetknął, trudno wytłumaczyć, na czym polegała jego charyzma – może jeszcze wrócę do tej sprawy. Fakt, że zupełnym przypadkiem, 28 lat po śmierci – niosłem jego trumnę – wrócił do mnie wraz z Fredrą, jest poniekąd mistyczny i nie zamierzam dociekać, jak do tego doszło.

A Fredro? Niby wiadomo: klasyk. Ale czy naprawdę?

Rozmawiałem kiedyś z Fredrą. Jak wiadomo, jego wielkim znawcą, miłośnikiem i niezrównanym reżyserem był Andrzej Łapicki. Będąc w swoim czasie redaktorem miesięcznika „Teatr” nakłoniłem Łapickiego do pisania felietonów, a raczej – do powrotu do tej formy, bo wcześniej uprawiał ją z powodzeniem na tych samych łamach. Zwykle odbierałem rękopisy w Szkole Teatralnej. Któregoś razu Łapicki wręczył mi nowy felieton ze słowami: „Wie pan, napisałem o Fredrze, ale chcę panu powiedzieć, że tak naprawdę to ja jestem Fredrą”. Musiałem zrobić duże oczy, bo Łapicki uznał za stosowne wyjaśnić: „Tak, proszę pana, Fredro się we mnie wcielił”.

JANUSZ MAJCHEREK

Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek