fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Krzysztof A. Worobiec Chałupa z Warnowa – cz. 6
Tradycyjnie szczyty mazurskich chałup były zwieńczone pazdurem, czyli pionową, ozdobnie profilowaną belką (lub deską), wystającą do ok. 1,5 metra ponad dach. Na Mazurach pazdur jest zamocowany do skrajnych krokwi i od dołu opiera się na jętce (pionowej belce łączącej krokwie). To ozdoba charakterystyczna dla dawnego budownictwa wiejskiego spotykana m.in. także na obszarze Małopolski (tam często w kształcie lilii, tulipana, krzyża lub grotu), a na Kurpiowszczyźnie odpowiednikiem pazdura są śparogi czyli ozdobne zakończenie wiatrownic (w kształcie końskich łbów, rogów, półksiężyca etc.).
Stanisław Kasprzysiak Krótkie, szczęśliwe, odwieczne rozmowy
W wywiadzie radiowym, Pavese pytany o najbardziej istotną ze swoich książek, odpowiedział: „«Dialogi z Leukoteą», te dialogi, które są może rzeczą najmniej nieszczęśliwą ze wszystkich, jakie przeniosłem na papier”. Tylko o tę jedną ze swoich książek chodził codziennie dopytywać, jak się sprzedaje. Uznał ją za szczęśliwą, bo chciał, aby przeprowadzała rzeczy z ciemności w obszar światła. Aby nie przychodziło ciągle tylko się o nie potykać, jak o przedmioty w ciemnym pokoju, jak o własny los. Już tego wystarczało za szczęśliwość. Zwłaszcza że chodziło o szczęśliwość, powiedzieć można, ostateczną. Pavese określił ją zresztą w jednym z dialogów: „Proszę o to, bym mógł żyć, nie o to, bym był szczęśliwy”. Tej szczęśliwości sprzyjać miała Leukotea. Nie dwie osoby biorą w nich udział, ale cztery: dwie kolejno do siebie mówią, a dwie inne, Leukotea i Pavese, milcząc, nieustannie w każdej z tych rozmów uczestniczą. Leukotea mówi samą swoją obecnością, a Pavese samym swoim milczącym oczekiwaniem. Przecież z tego, o czym się rozmawia i dla niego ma coś wyniknąć.
Ewa Górniak Morgan Ciastka
Trzeba wymyślić to, co prawdziwe, mówił Verdi i miał rację, inaczej nikt nie uwierzy. Bo prawda jest sercem fikcji. Bije niezauważalne, dopóki ktoś nie zapuka do drzwi o czwartej nad ranem [...] Podsłuchana rozmowa w ogrodzie jest niczym film z napisami, różniącymi się od tego, co się mówi, chociaż nie znasz języka, a jednak wiesz, że nie pasują do tego, co mówią.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (50)
„Proces twórczy Wajdy praktycznie nigdy nie dokonuje się w samotności. Artysta potrzebuje zespołu. Osób przynoszących mu pomysły, inspirację, wskazujących warte uwagi lektury, «sparingpartnerów» weryfikujących kolejne koncepty, wersje scenariusza, montażowe układanki”. Czytając te zdania Jakuba Majmurka [...] widziałam zdjęcie z 24 listopada 2004. Zrobiłam je na balkonie Starego Teatru, w przerwie drugiej próby generalnej "Makbeta".
Stefan Chwin Mickiewicz, nasz wielki Obcy
Konrad i Iwan Karamazow sporo mają ze sobą wspólnego i ciekawa byłaby ich rozmowa, gdyby polski teatr zechciał ją pokazać na scenie. Chętnie bym to zobaczył. "Dziady" – tak jak je widzę - są dramatem poszukiwania, a nie dramatem rozstrzygnięć. Jakąż to bowiem drogę wskazuje nam Mickiewicz? I czy w ogóle wskazuje? Bunt przeciw niewoli, politycznej i wszelkiej innej? Wolność? Ale jaka wolność? Jak w systemie myślenia Konrada-buntownika, Konrada-zesłańca syberyjskiego, dzieweczki Ewy i księdza Piotra istnieje wolność? I czy w ogóle istnieje?
poczta redakcyjna Wojciech Śmieja „Centon”
Nie oszukujmy się, Mariusz Wilk jest dziś pisarzem bez czytelników i bez wydawców. Chyba już sam odrzucił rolę pisarza. Mówi o tym wyraźnie, cytując Nicolása Gómeza Dávilę, że „bliski jest mu skryba. Bliższy niż pisarz, literat czy twórca”. Skryba zaś u Gómeza Dávili komponuje „reakcyjny centon”. Mało kto dziś wie, czym był centon, a to rodzaj antologii, kompilacji złożonej w całości z innych fragmentów, które skryba komponuje w całość. I tak, Mariusz w swoim dyptyku staje się coraz bardziej takim skrybą, kompilatorem.
Agnieszka Kania Huba
Nigdy nie wiem czy Maria mnie jeszcze pamięta, dlatego zaczynam rozmowę jakbyśmy się nie znały. Przedstawiam się i opowiadam czym się zajmuję. Wyobraźmy sobie, że jakaś obca kobieta zagląda nam do ust. Miałam szczęście. Długo żyłam w strzępach. Aż zniknęłam. Nie należy pytać… Usłyszałam na wykładzie o chorych na niepamięć. Pytania rodzą lęk, wstyd, zagubienie. Opowiadam więc o wiosce w lesie i o grzybach, które obrastają drzewa.
Wojciech Kass List do niepoznanego poety (XI)
"O jesionach" Adam Ważyk rozpoczyna słowami: „Wiersz zaczyna się od ciemnych jesionów, a potem nie ma w nim nic pewnego”. [...] Ważykowy wers jest kwintesencją tego, od czego zaczyna los, w tym los poetyckiego wyrazu. Stawiając prolog wiersza, nigdy nie wiesz, co wydarzy się dalej, jakim i którym duktem wersu lub strofy będziesz podążał. A skąd miałbyś wiedzieć? Czy znasz, co przyniesie następny dzień, kolejna noc, co wydarzy się w twoim życiu za tydzień, dwa? Otóż nie! Znasz jedynie swój własny scenariusz, a ten jest ułomny jak teoretyczny wers, którymi jak piachem sypie artystyczna biedota.
Aleksander Fiut Głosy niedosłyszane
Patrząc na karuzelę pod murami płonącego getta, Miłosz ze szczególną ostrością uzmysłowił sobie i innym nie tylko podstawowy dla wszystkich piszących w okresie okupacji problem: jak wysłowić, co niewyrażalne, jak opisać to, co całkowicie wymyka się wypracowanym przez literacką tradycję środkom wyrazu. Ale skonstatował również niewystarczalność własnej praktyki pisarskiej. Zawiódł go bowiem z powodzeniem stosowany zabieg uniwersalizacji szczegółowo opisanego konkretu.
Jakub Dolatowski Wiśnia z siedmiogrodzkich notatek
Zauważyłem je w Alba Iulia, chyba przed magistratem, a potem i w Sighişoarze: na sztywnych nogach, z wielkimi, kulistymi głowami, uwolnione już od stu lat od służby, od obowiązków i urzędowego sznytu. Zapamiętałem ich sylwetki, ciemne kule, nie do końca wyraźne dla oka, bo to było wcześnie, z samego rana; stały wzdłuż wyłożonego połyskliwymi od rosy granitowymi płytami chodnika – jak niegdyś w miastach i miasteczkach całej monarchii.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek