fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Przemysław Pawlak Główczewscy i Witkacy
Do mieszkania Witkiewiczów Jerzy Główczewski przyszedł, jak w każde inne miejsce, z mamą. Ojciec – Kazimierz Główczewski – zginął dwa lata wcześniej w wypadku samochodowym koło Jabłonny, w którym Jurek został ranny. Odtąd mama zarządzała rodzinnym interesem w imieniu własnym i nieletnich synów. [...] Mama Jurka skorzystała z systemu motywacyjnego przewidzianego przez Firmę Portretową „S. I. Witkiewicz” w jej "Regulaminie". Udało się jej pozyskać nową klientelę, żądną posiadania własnych pastelowych konterfektów. Stała się w ten sposób jedną z agentek mistrza; w zamian za przysporzenie mu dochodów nabyła prawo do prowizji w naturze – po paru godzinach męki bezruchu Jurek został uwieczniony na kolorowym kartonie.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (47)
O fascynacji Balzaca fotografią dowiedziałam się dzięki lekturze "Diane Arbus. Biografia" Patricii Bosworth. Książkę przeczytałam, wkrótce po jej ukazaniu się w W. A. B, w 2006. Fotografce spodobała się teoria Balzaca - świadka narodzin dagerotypu w 1838, że każda istota ludzka to niezliczona liczba nałożonych na siebie obrazów, a aparat fotograficzny zdejmuje je po kolei.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (XVII)
Skierować sonet do psa (czyli niezwyczajnego adresata w pierwszej ćwierci XX stulecia) i ukryć to (zachować tylko w pozawierszowej wskazówce epistolarnej), opisać dzięki temu szczególnemu adresowi także własną kondycję, ludzką i poetycką, wobec przewagi Orfeusza, dopowiedzieć jeszcze skojarzenia nieoczywiste acz źródłowe (jak to z Ezawem i malowidłem Rembrandta). Rilke jest symbolistą, a jednocześnie bywa twórcą jedynych w swoim rodzaju metafor, olśniewających i nie do zapomnienia.
Zygmunt Mycielski Na kieleckiej drodze
Zdawałoby się, że czady wojen religijnych i nacjonalistycznych powinny się były rozwiać wobec pojęć, które wprowadził narodowy socjalizm i z których wyciągnął konsekwencje udoskonalonego tępienia ludzi w imię rasizmu. Tymczasem jesteśmy świadkami dalszego wydobywania fanatycznych pojęć z upiornej kadzi przesądów. Ludzie ci rozumują nadal, jak gdyby nic się nie stało. Chcą walczyć ze wszystkim, co nie jest urojoną, ciasną Polską, zachłanną i ekskluzywną, wojującą z każdym, kto obcy, inny.
Piotr Mitzner Cziczerin w rodzinie
Wuj Meyendorff poniekąd miał więc rację, kiedy w rozmowie z Czapskim widział Cziczerina ukrywającego się przed historią za jego kanapą. Tyle, że wtedy wuj był już na emigracji; udało mu się wywieźć znaczną część swojego mienia ruchomego, może także kanapę. Ale nie naśmiewajmy się z Georgija Wasiliewicza. Na pewno nie był oportunistą...
Jakub Dolatowski Płatki i podkowy
Jest od wieków konfraternia tych, którzy mają krajobraz i zapełniające go istoty, i ich związki, za szkielet istnienia; często zachwyceni słowami, które to wszystko nazywają, i metamorfozami tych określeń. Wszyscy oni, błędni rycerze, przewodnicy karawan, pisarze i poeci, karpaccy przemytnicy, pasterze, rolnicy, wędrowcy, mieli i mają za rdzeń życia świadome zanurzanie się w otaczające ich strony („stronami deszcze stronami pogoda”) i przez sam sposób, w jaki pędzą życie, przez precyzję spoglądania na świat, oddają się otaczającym ich loca circumiecta, które witają o przedświcie wraz z kosem i rudzikiem, a z pohukiwaniem puszczyka co wieczór żegnają.
Wojciech Kass List do niepoznanego poety (IX)
Swojego czasu zwiedzałem na prowincji polskie zabytki: klasztory i dwory, pałace i zamki. Pod wpływem wiersza Grochowiaka "Kustosz" zapisałem strofy, w których każdą z nich zaczynałem anaforą – „Chciałbym zostać kustoszem”. Tego mojego Wiersza nie mam, przepadł jak tyle innych, które grafomaniły się we wczesnej młodości. [...] Dopiero po wielu, wielu latach uświadomiłem sobie, że tym duktem zapisu przewidziałem swój los, wytyczyłem mu ścieżkę w słowie. Od 1997 roku na Mazurach opiekuję się muzeami dwóch poetów, Gałczyńskiego i Kajki. [...] Otóż podprowadzony przez wiersz Grochowiaka dotarłem na próg przyszłości, z tła której wybiłem swoje obecne zajęcie i rolę bycia kustoszem, literackim kustoszem, który służąc pamięci innych poetów uprawia również swoje gospodarstwo.
Stanisław Kasprzysiak Za oknem
Świat za oknem, dziś wyszarzały i jakby ogołocony, jest tyleż obcy lub tyleż bliski, ile obcości lub bliskości sami w nim się doszukamy. Jeśli jednak wydaje się, że brak w tej szarzyźnie ładu, sensu, wartości, to czas ostrzec siebie. Uciec choćby do starożytnych, przypomnieć sobie na przykład przestrogę Salustiusza: "Intra moenia atque in sinu Urbis sunt hostes" – w obrębie murów, w środku Miasta są ci nieprzyjaciele. To we mnie zagnieździł się bezład i bezsens, to mnie pogubiły się wartości. Świat za oknem jest taki, jaki powinien być: nienaruszony, bezmierny, mieszczący w sobie wszystko, co możliwe. Radość życia również, nie tylko życia dotkliwości. Jeśli więc komuś na radości życia zależy, to będzie ją miał. Z nią w sobie może udaje się odrywać stąd lżejszym lotem.
Paweł Hertz Góry i morze
Zanim ujrzałem morze, zobaczyłem góry. Najpierw były to pagórzaste, ciemnym lasem pokryte Karpaty czy Beskidy. Dziś wydaje mi się, że całe dzieciństwo mi tam upłynęło, bo wtedy wakacje wydawały się wiecznością. Potem, w pierwszych latach młodzieńczych, dotarłem aż pod Tatry, do tej niezwykłej miejscowości, której legenda dobiegała już wtedy kresu. Przybyłem prawie na sam koniec epopei, ale zawsze jeszcze trwał tam niepojęty urok minionego czasu, snuły się postaci dramatów i komedii, których ta miejscowość była widownią. Czytałem wtedy "Nietotę" Micińskiego, ową księgę tajemną Tatr, jak brzmi podtytuł, w której góry są tłem dziejów mocy i niemocy inteligencji polskiej pierwszych lat naszego stulecia.
Krzysztof A. Worobiec Chałupa z Warnowa – cz. 4
Wczesną wiosną, gdy tylko zniknął śnieg i rozmarzła ziemia, mogliśmy wrócić do Warnowa by dokończyć rozbiórkę. Na placu budowy, niczym piramida lub monument sterczał samotnie wielki, szeroki komin zbudowany z dużych, ręcznie formowanych cegieł. W grudniu usiłowaliśmy ten komin rozbierać od góry wraz z demontażem więźby dachowej, ale szło to bardzo opornie (mimo, że cegły były łączone „tylko” gliną), więc zostawiliśmy to na koniec. Ale przyszły mrozy i śniegi, więc komin zamarzł. Wiosną wybraliśmy inny sposób rozbiórki... „przez burzenie”.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek