HOME

Księga Przyjaciół

Beata Bolesławska-Lewandowska Wizyta w Izraelu
Mycielski jechał do Izraela z niekłamanym zaciekawieniem [...]. Mieszkało tam wielu polskich muzyków, których znał sprzed wojny, a którzy wyjechali w latach trzydziestych wtedy jeszcze do Palestyny, aby zasilić szeregi utworzonej w 1936 roku przez Bronisława Hubermana orkiestry symfonicznej, która do dziś jest muzyczną wizytówką Izraela. Ale ciekawiła go nie tylko muzyka. Podczas dwutygodniowego pobytu w Izraelu uważnie przyglądał się organizacji tego od niedawna dopiero formalnie istniejącego kraju, a swoje obserwacje postanowił przekazać czytelnikom „Przeglądu Kulturalnego”.
Krzysztof Czyżewski O Denisie Achapkinie opowieść w trzech wierszach i jednej epifanii
Lubiliśmy dzielić się wierszami, które zabralibyśmy ze sobą w ostatnią podróż i którymi moglibyśmy zapełnić jeden, nie więcej, notes mieszczący się w kieszeni na sercu. Są teraz ze mną trzy wiersze z tego niewidzialnego notesu. Pomogą mi opowiedzieć o Denisie. Bez nich byłoby mi trudno pisać o nim. Długo milczeliśmy. Nie daje mi spokoju myśl o tym, o czym snułaby się nasza rozmowa, gdybyśmy teraz się spotkali. Jak obecny byłby w niej Brodski, któremu Denis poświęcił większą część swojego twórczego życia? Co powiedziałby mi o Rosji? Za co wzniósł toast? A przecież toczy się między nami nieprzerwanie milcząca rozmowa. I im głębiej się w niej teraz zanurzam, przy okazji czytając go i wspominając, tym bardziej topnieje mój niepokój. Umacnia się w oczach sylwetka człowieka żyjącego w prawdzie, którego czas marny mógł ranić, nigdy jednak złamać. [...] Potrafił patrzeć na siebie z przymrużeniem oka. Podobnie patrzył na Rosję, wolny od imperialnego osadu, którego przez długie lata nie udaje się zmyć nawet tym, którzy wybrali emigrację.
Jacek Hajduk Nad Owidiuszem (3)
W poglądzie o stopniowej degeneracji ludzkości, o jej utracie z biegiem czasu niewinności, Owidiusz był bardziej grecko-żydowski niż rzymski. Tzn. bliżej mu było do Hezjoda i Aratosa, z których prac pisząc "Metamorfozy" korzystał, i nawet "Księgi Rodzaju", której raczej nie znał, ale o której mógł przecież słyszeć, a może i z jakimś Żydem rozmawiać, aniżeli do prac – naukowych czy poetyckich – swoich współobywateli. Ci ostatni skorzy byli do poglądu, iż ludzkość nie zwija się, ale rozwija obiecująco. (Dziejowy optymizm i wiara w świetlaną przyszłość, właściwe imperiom i ich ideologiom, mają zwykle tragiczne konsekwencje).
Patrick Leigh Fermor Wielkanoc nad Dunajem
Być może zbyt długo zwlekałem z pokonaniem mostu. Słowacki i węgierski brzeg osnuły przedwieczorne cienie, a przepływające wartko między brzegami pobladłe wody Dunaju uderzały o nabrzeża starego portu w Esztergomie (Ostrzyhomiu), gdzie w zapadającym zmierzchu ze szczytu stromej skały wyrastała bazylika. Wsparta na otaczającej ją kolumnadzie, zwieńczona kopułą świątynia wraz z dwiema palladiańskimi dzwonnicami, brzmiącymi teraz bardziej staccato, panowała nad rozciągającym się wokół na wiele mil, mroczniejącym krajobrazem. Nabrzeże i stroma uliczka biegnąca obok pałacu arcybiskupa w jednej chwili opustoszały. Graniczny posterunek mieścił się na końcu mostu, toteż szybkim krokiem udałem się na Węgry; tłum ludzi, których wypadająca w tym dniu Wielka Sobota zgromadziła wcześniej nad brzegiem rzeki, przewędrował uliczką na plac przed katedrą, gdzie odnalazłem ich spacerujących pod drzewami lub prowadzących rozmowy w niewielkich grupach. Dachy domów poniżej placu ginęły w ciemności, jedynie las, rzeka i rozlewisko majaczyły niewyraźnie, póki nie zgasł ostatni promyk zachodzącego słońca.
ks. Jan Sochoń Niepojęta szczęśliwość
Nie wiem, co rozbrzmiewa w sercach czytelników „Księgi Przyjaciół” w chwili, kiedy słyszą wielkosobotnie orędzie światła i powoli zaczynają odczuwać ciepło świtu Zmartwychwstania? Ale na pewno wszyscy, którzy przeżywamy tę liturgię, gdziekolwiek jesteśmy i w sposób, jaki jest nam dostępny, możemy z głębi ducha zawołać, że życie jest silniejsze niż śmierć, i że nie jesteśmy porzuceni na łup złowrogich sił, nad którymi nikt nie jest w stanie zapanować. Tym dającym nadzieję przekonaniem powinniśmy się wzajemnie obdarowywać, by móc w miarę normalnie egzystować. Ono nie oddali różnych ciemności, które nas niekiedy ogarniają, ale może nasze ciało i naszego ducha umocnić, sprawić, że porzucimy to, co nas z różnych powodów dzieli i postanowimy uznać (w moralnej szczerości), że drugi człowiek jest w każdej sytuacji naszym sprzymierzeńcem w budowaniu społecznej i religijnej wspólnoty. Za Bożą sprawą pozostaje osobą godną miłości, a przynajmniej prawdziwego szacunku. A to już, proszę przyznać, niemało, doprawdy niemało.
Jan Zieliński Spod powieki (H)
Czytam nową biografię Ciorana, którą napisała Anca Visdei – urodzona w Bukareszcie, azylantka polityczna w Szwajcarii, gdzie studiowała kryminologię, autorka dramatyczna i biografka. Są tu co najmniej trzy polonica. Najbardziej znane to oczywiście polemika Gombrowicza z Cioranem w roku 1952 na temat literatury emigracyjnej [...]. Najmniej ważne to prawdziwe nazwisko Corneliu Zelea Codreanu, rumuńskiego watażki i legionisty w latach trzydziestych, którym Cioran się przez pewien czas fascynował, widząc w nim nieledwie Chrystusa (nazywał się naprawdę… Korneliusz Zieliński). I wreszcie Czapski: „Piękna korespondencja, ciągnąca się latami, łączy go z polskim pisarzem Józefem Czapskim, podobnie jak on urodzonym w monarchii Austro-Węgier. Wiekowy Czapski wyznaje mu, że odkąd przestał malować, jakby wpadł w pułapkę, że traci pamięć i jest na pół ślepy. I dorzuca to cudowne zdanie: «Żałuje Pan, że – oddawszy się językowi francuskiemu z powodu Paula Valéry – nie może Pan już krzyczeć pełnym głosem w górach, ale to przecież dzięki francuszczyźnie dosłyszałem u Pana krzyk rumuńskiego barbarzyńcy»”. Kapitalne jest zakończenie tej biografii – finalny, pośmiertny psikus Ciorana. Towarzyszka ostatnich lat życia i spadkobierczyni pisarza ofiarowała jego archiwalia uniwersytetowi, który przeznaczył je do zbiorów biblioteki Jacques-Doucet. Kilkuosobowa komisja fachowców przez trzy dni przeszukiwała niewielkie mieszkanko, odrywając nawet listwy z podłogi. Zabrali wszystkie papiery. W piwnicy, gdzie nie było elektryczności, znaleźli tylko „łóżko pełne rupieci, niewartych opisu”. Pół roku później brokantystka, wezwana do ostatecznego opróżnienia lokalu, znalazła tam 37 zeszytów z zapiskami Ciorana, w tym jego dzienniki, a także gipsowe popiersie pisarza. Wystawiła rękopisy na aukcji, która została wstrzymana na żądanie kancelarii uniwersytetu. Sąd jednak, a potem sąd apelacyjny uznały, że skarb należy do jego odkrywczyni. „W chwili pisania tych słów skarb jest szacowany na ponad milion euro, a ceny wciąż rosną”.
Marek Artur Abramowicz Czy istnieją pierwotne czarne dziury Hawkinga?
Skąd się bierze niesamowita skuteczność prawa Keplera w opisie realnego świata? Jeśli bowiem nasze umysły są wyłącznie materialne, całkowicie ukształtowane przez darwinowską ewolucję, a matematyka jest wyłącznie tworem naszej społecznej działalności, która nie podlega czynnikom transcendentalnym, czyli jest określona wyłącznie przez materialne „tu i teraz”, to jak to możliwe, że w XVII wieku Kepler sformułował pewną prostą ideę, pięknie wyrażoną matematycznie, która 400 lat później pozwoliła na dokładne zmierzenie masy czarnej dziury w centrum naszej Galaktyki? Przecież Kepler nie miał żadnego wyobrażenia ani o Galaktyce, ani o czarnych dziurach, ani nawet nie znał pojęcia „masa”! Pytanie o tę zdumiewającą skuteczność prawa Keplera, jest, rzecz jasna, szczególnym przypadkiem najbardziej fundamentalnego pytania filozofii nauk przyrodniczych: dlaczego obowiązują prawa fizyki, skąd się one biorą i co sprawia, że kształtowane są przez zrozumiałą dla nas, ludzi, abstrakcyjną, matematyczną harmonię, miarę i piękno?
Krzysztof A. Worobiec Muzeum cz. 3 – Idea, ekspozycja i nieco o mazurskich chałupach
W klasycznym muzeum „głównym bohaterem” jest zabytek, który w muzeum narracyjnym odgrywa określoną rolę w tworzeniu opowieści. Nasze muzeum łączy obie te grupy - na parterze „opowiadamy” jak dawniej, to jest pod koniec XIX i w pierwszych dekadach XX wieku, żyli Mazurzy, jak mieszkali, gdzie i jak się uczyli (zwiedzanie naszego muzeum odbywa się z przewodnikiem). Na poddaszu i w spichlerzyku pokazujemy w „klasyczny sposób” rozmaite sprzęty domowe i gospodarcze używane w tamtych czasach. Taki scenariusz wystaw ponownie „napisał” nam przypadek: narzuciły go wielkość i charakter naszego „niechcianego dziecka”, jakim jest translokowana chałupa oraz eksponaty (zabytki) znalezione często w dość przypadkowych okolicznościach, jak choćby wyposażenie wiejskiej szkoły…
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (61)
W kalendarzyku "Foto Taschenkalender" na 1993, pod datą Juni 25, znalazłam notatkę: "Przed 9:00 dzwonić do J. Nowosielskiego". Brak dalszych wpisów sugeruje, że telefon miał, tylko, potwierdzić ustalony wcześniej termin. Mieszkanie malarza mieściło się przy Narzymskiego, pod numerem 19. Widoczny na zdjęciu krzyż w salonie-pracowni - tak charakterystyczny dla Jerzego Nowosielskiego - zauważyłam też potem, wychodząc ze spotkania, na fasadzie domu. W rozmowie ze Zbigniewem Baranem w: "Apokalipsa i nadzieja. Portrety współczesne", Kraków 2000 - kojarzony z prawosławiem artysta - mówił o sobie: "Jestem protestantem…". Co, w jego własnym tłumaczeniu, miało znaczyć: "Należy protestować, aby uwolnić się od wszelkich wewnętrznych oporów".
Stanisław Kasprzysiak Można wdać się w rozmowę (I)
Rozmawiamy z Saviniem jak na przechadzce. Przechadzka nie ma wytyczonego celu: idziemy przed siebie, zadajemy pytania. Od razu, bez ogródek, te dla nas najważniejsze: Czy dzisiaj można być antycznym Grekiem? Jak „pokochać nasze niekochane czasy”? Co mamy nad sobą prócz obłoków i błękitnego nieba? Można też kapryśnie wyrwać się z pytaniem tradycyjnym: O czym śpiewały syreny? – i na nie dostaniemy odpowiedź. A rozmowa toczy się, nie utyka, wciąga. Co więcej: jest otwarta, bezpośrednia i wciąż na osobności. Przy okazji wodzimy dookoła najchętniej tym „wewnętrznym wzrokiem, który jest o wiele śmielszy”. Wszystkie książki Savinia mają klimat, rytm i ton rozmowy, zwłaszcza szkice.
Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
„Księga Przyjaciół” jest czasopismem internetowym. Publikujemy w nim wiersze, szkice, wspomnienia, recenzje książek. Co tydzień „Księga” wzbogaca się o kolejne cztery wpisy zaprzyjaźnionych z nami autorów, którzy zechcieli podzielić się swoimi wrażeniami.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek