Na czym polega wyjątkowość tego malarstwa? Przyznaję, że gdybym nie wybrał się do Castel Cavallino, pewnie przeoczyłbym je lub zlekceważył jako ciekawostkę z tła. Podsunięty mi w archiwum miejskim w Urbino album przeglądałem z zaciekawieniem, przeszedłem jednak do porządku nad tym, co widzę, choć na pierwszy rzut oka wyraźna była krystaliczna czystość tych obrazów. Może właśnie dlatego epizody z życia Marii w pierwszej chwili sprawiają wrażenie renesansowego „stylu zerowego”, ukrywającego swą formę. Malarz wydaje się odległy, zamknięty w swoim świecie i niedomagający się niczyjej uwagi. Niestety, wszystkie najważniejsze prace Corradiniego znajdują się obecnie w Stanach Zjednoczonych, gdzie trafiła większość rozproszonej kolekcji kardynała Barberiniego. Czy można w ogóle cokolwiek powiedzieć na temat obrazów, których nie widziało się osobiście, których się nie odwiedziło, które wydają się do tego stopnia ulotne, że być może w ogóle nie istnieją?
W trakcie pierwszej wizyty wydawało mi się, że Urbino przegląda się w lustrze: u prawie każdego wylotu uliczki, tuż przed krawędzią muru otaczającego Miasto, stoi wypukłe zwierciadło ułatwiające wyjazd z wąskich przesmyków. Lustro oczywiście odbija obraz Miasta z zewnątrz, ale równocześnie wpisuje odbicie w krajobraz otaczający Urbino wstęgą falujących wzgórz. „Odbicie” i „rzeczywistość”, „wnętrze” i „zewnętrze” łączą się ze sobą, nie ma żadnego „poza”, jakby horyzont i mury zrosły się w jedną budowlę, przykrytą rzeźbionym plafonem chmur. Wrażenie to pogłębia zachłanność wypukłych zwierciadeł, próbujących objąć swoim zasięgiem, ile się tylko da. Cóż, krajobraz jest i musi być na usługach oczywistości, choć zazwyczaj jest złożony i manieryczny; nie ma tu sprzeczności.
Na pozór pobyt Uccella w Urbino doskonale wpisuje się w stworzoną przez Vasariego legendę samotnika obrysowującego za pomocą współrzędnych dostarczanych przez jego oderwany od rzeczywistości umysł rubieże renesansowego kosmosu. W "Żywotach" malarz przedstawiony został jako aspołeczny maniak opętany studiami nad perspektywą, „samotny, dziwaczny, melancholijny i ubogi”. Nieumiarkowany formalizm miał rzekomo podporządkować jego dzieła „niedobrej manierze, bardziej wzbudzającej litość niż podziw”, która nadawała im „pustkę i suchość”. [...] Wydawać by się mogło, że Uccello jest zaledwie przecinkiem w gęstej narracji bogato iluminowanej księgi urbiniańskiej sztuki, ginie w bogactwie miasta, w którym skumulowały się wszystkie najważniejsze prądy myślowe epoki, niejako zamyka się w sobie. Dla mnie ten przecinek jest jednak prawdziwą „gmatwaniną linii”.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.