Na okładce widnieją wizerunki trzech postaci: Vezy Canetti, Georges’a Canettiego oraz łączącego tych dwoje Eliasa Canettiego, ale tylko rysy twarzy tego ostatniego przykuwają uwagę – są mocne, bezwzględne, nielitościwe i straszne. Jak rysunki Georga Grosza z cyklu "Ecce homo", których ekspresjonistyczna deformacja wcale nie wydawała się przyszłemu pisarzowi przesadzona. Przeczucie, że prawdziwe oblicze świata widać dopiero w krzywym zwierciadle, znalazło wyraz w jego pierwszej książce "Auto da fé".
Kto zna Roberta McLiama Wilsona jako autora "Ulicy marzycieli" i "Zaułka łgarza", powieści pobrzmiewających kuglarską nutą, ten może być zdziwiony podjęciem przez irlandzkiego pisarza tematu tak mrocznego, jak pamięć wojny i Holokaustu. Choć właściwie zdziwienie jest nie na miejscu, gdyż znakiem rozpoznawczym prozy sześćdziesięcioletniego dziś Wilsona jest szeroka gama tonów – pod ironią, groteską i błazenadą zwykle czai się smutek. Tyle że w "Autopsji" rozrasta się on do przytłaczających rozmiarów i nawet jeśli gdzieniegdzie pojawia się żart, to podszyty rozpaczą.
George Sand dziwiła się mękom pisarskim Flauberta. „Co do stylu, to nie przywiązuję do niego takiej wagi, jak Pan. Wiatr trąca struny mojej harfy, jak mu się podoba” – przyznaje beztrosko i udziela młodszemu o siedemnaście lat pisarzowi takiej oto rady: „Powinien Pan wpuścić czasem wiatr na swoje struny. Wydaje mi się, że zadaje Pan sobie za wiele trudu”. Wśród wszystkich chybionych porad, jakimi jeden pisarz może obdarzyć drugiego, tej przypada miejsce pierwsze, albowiem dla Flauberta dobrze pisać znaczyło – wedle znanej formuły Buffona – to samo, co dobrze myśleć, dobrze czuć i dobrze czynić. „Troska o zewnętrzne Piękno, którą mi Pani wyrzuca, jest moją metodą. Kiedy odkryję brzydki asonans czy powtórzenie w którymś z moich zdań, mam pewność, że zabrnąłem w Fałsz […]. Mając jasną ideę, zawsze znajduje się słowo”.
Już pierwszy rozdział książki Nabokova, który zaczyna od tego, na czym zwykle biografie się kończą, czyli od śmierci bohatera, pokazuje, że nie mamy do czynienia ze zwykłą biografią. Istotnie, zdaniem nabokowisty Andrew Fielda [...] "Nikołaj Gogol" to rzadki przykład narracyjnej krytyki literackiej. A przywilejem wielkich krytyków, jest „stwarzanie pisarzy, o których piszą. Co nie znaczy, że główne tezy książki nie są uzasadnione i, by tak rzec, «obiektywnie» prawdziwe”.
Człowiek nowożytny, miał uwierzyć, że po kolejne zdobycze sięga dzięki własnemu wysiłkowi; że za sprawą zdobytej właśnie wolności staje się nie tylko panem własnego losu, ale także sędzią uprawnionym do rozstrzygania, co jest dobre a co złe. Nie wiedział, że za tę wolność przyjdzie mu zapłacić. Taki jest punkt wyjścia rozważań Tzvetana Todorova. Książkę "Ogród niedoskonały. Myśl humanistyczna we Francji", będącą połączeniem rozprawy z dziedziny historii myśli z błyskotliwym esejem czyta się z fascynacją, co jest rzadkie w przypadku rozpraw, ale charakterystyczne dla tekstów, które wyszły spod pióra francuskiego pisarza i teoretyka literatury [...]. Czynnikiem dodatkowo wzmagającym uwagę czytelnika jest to, że – jeśli istnieje układ z diabłem – każdy, kto partycypuje w rozkoszach płynących z wolności, spotka się pewnego dnia z roszczeniami infernalnego egzekutora.
W świecie opisywanym przez Rezzoriego groteska odciska piętno na każdym zjawisku, a komizm stanowi część składową grozy, jeszcze ją potęgując. Jedno z najbardziej wstrząsających doświadczeń dzieciństwa wiąże się z postacią pana Kunzelmanna. Otoczony aurą okropieństwa i prostackiej figlarności – pewnego dnia, zatrzymując swój drabiniasty wózek przed dziećmi, wyrecytował skrzekliwym głosem: „Cóż to za cudaczne zwierzę Kunzelmann na wózku wiezie?”, po czym – ku przerażeniu rodzeństwa – wyciągnął obwisłą skórę ich martwego konia i odjechał z głośnym śmiechem. Pomimo drastyczności doznania pamięć o nim – jako nieodłączna część pamięci o Czernopolu – pozostała dla młodego bohatera nie mniej oczyszczająca i pokrzepiająca niż wrażenie, jakie wywarłby niczym niezakłócony, harmonijny świat. „Bo już wtedy czuliśmy – wyznaje narrator, któremu można pozazdrościć samoświadomości – że żadne z przeżyć najboleśniej nawet doświadczonych nie wyda nam się równie straszne, jak to, co pan Tarangolian nazywał grozą bytu literackiego: pustka, w jaką wtrąca nas brak bezpośredniego doświadczenia”.
Jako siedmiolatek nie umiał się bawić, ale potrafił czytać i pisywał wiersze; w szkółce niedzielnej powziął przekonanie, że jeden dobry rzymski poganin jest wart tyle, co sześć tuzinów chrześcijan; a odkąd zrozumiał, że miriady słońc i światów wypełniają nieskończoną przestrzeń kosmosu, patrzył na człowieka jak na nic nieznaczący pyłek. Po osiemdziesięciu sześciu latach od śmierci Howarda Phillipsa Lovecrafta coraz bardziej uprawnione staje się twierdzenie, że był jednym z najważniejszych pisarzy amerykańskich XX wieku.
Agamben zaczyna swoje rozważania o Kafce od przypomnienia prawa rzymskiego, w którym oszczerstwo karane było wypaleniem fałszywemu oskarżycielowi na czole piętna w kształcie litery K – od słowa "kalumniator". [...] Dalszy ciąg wywodu wciąga i zaskakuje, interpretacja znaczenia inicjału wiedzie bowiem w świat rzymskich mierniczych, co z kolei rzuca nowe światło na sens, jaki kryje inicjał geometry, bohatera "Zamku".
O Kunderowskiej sztuce wariacji w zajmujący sposób pisze François Ricard: „ponad dialogiem pana i jego sługi powstałym z dialogu między Sternem a Diderotem, rozgrywa się wspaniały dialog między Kunderą a Diderotem, między Czechem z XX wieku a Francuzem z wieku XVIII, między teatrem a powieścią. I to właśnie w tej nieskończonej rozmowie, w tej wymianie głosów i myśli literatura urzeczywistnia się najpełniej”.
Można by sądzić, że jako sekretarka Nabokova, a także jego księgowa, menadżer, kierowca i pomocnik w łapaniu motyli, Véra wyrzekła się własnego życia. A jednak taka konstatacja daleka byłaby od prawdy. Sama Véra uważała, że nie w cieniu męża stoi, tylko w jego blasku, zaś wszystkie role, jakie brała na siebie, łącznie z rolą tragarza walizek podczas licznych przeprowadzek (Vladimir wchodził do nowego domu z szachami pod pachą), wiodły do celu, który sama sobie wyznaczyła: zrobić wszystko, by Vladimir Nabokov „istniał nie w czasie, lecz w sztuce”. Bez wątpienia to jedna z rzeczy, które najtrudniej osiągnąć.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.