fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Wojciech Karpiński Mapy Ameryki (fragment)
Opowiedzieć o podróżach tamtego muzycznego wieczoru? Nie był to moment uniesienia wydzielony z przepływu czasu. Tkwił w amerykańskich doznaniach, w doświadczeniach i przemyśleniach jeszcze wcześniejszych. Muzyka otwierała widoki dotąd istniejące oddzielnie. Ożywiała pamięć. Odnajdywałem obrazy wpółzapomniane. Umiałem je łączyć. Śledzić ich sens. Nie potrafiłem uwięzić ich w siatce terminów. Nie starałem się o to, słuchałem muzyki. Uniesienia sztuką bywają nietrwałe. Wyjątkowość tych momentów wycina je z obszaru rzeczywistości, zamyka w sobie. Czasem jednak sztuka łączy się z naszą genealogią, przemawia do naszego doświadczenia, choćbyśmy nie potrafili przełożyć jej słów na język codziennego życia.
Wojciech Karpiński O Józefie Czapskim — portrety i olśnienia
Ileż jego błyskawicznych portretów utkwiło na zawsze w mojej wyobraźni! [...] Prawie ślepy Vollard na pierwszej wystawie kapistów maca ręką obrazy, które mu się podobają, i zakupuje parę płócien. Młody Malraux w salonie Daniela Halévy mówi bez przerwy o nadchodzącej rewolucji, blada twarz anioła zagłady, nerwowy gest poprawianych włosów. Papieros w ustach. De Staël, wygnaniec, biedak miotający się po świecie, asceta abstrakcji i jej triumfator, nagłe uznanie dla jego malarstwa i śmiertelny skok z okna pracowni w Antibes. Remizow, zasłuchany w głos rosyjskiej mowy, kaligrafuje swoje opowieści w mieszkanku na rju Bualjo. Lechoń, spotkany w deszczowym Nowym Jorku na Madison Avenue, woła tubalnym głosem: „Co się pan zajmuje «Kulturą» — rzuć pan to, ja się takiemi sprawami zajmowałem i siedem metrów kiszki mi wycięto!”.
Wojciech Karpiński Cmentarz w Rzymie
Cisza i zieleń. Pusto. Czasem tylko na ławce przy mogile Keatsa siedział ktoś pogrążony w książce. Pomnik-legenda, który w wyobraźni romantyków urósł do symbolu, nadal przyciąga ciekawych. Zgodnie z ostatnią wolą głęboko zranionego przez krytykę pisarza, umieszczono na kamieniu zamiast nazwiska wyznanie-oskarżenie: „Ten grób zawiera to, co było śmiertelne w młodym angielskim poecie, który na łożu śmierci zapragnął sercem rozgoryczonym przez złośliwość wrogów, aby te słowa wyryto na jego nagrobku: «Tu leży ten, którego imię pisane było na wodzie»”. Co za wiara w siłę opinii publicznej — i jeszcze głębsza, choć skrywana, wiara w moc literatury, w opinię przyszłych pokoleń, dla których przecież ten napis był przeznaczony!
Wojciech Karpiński Rozmowy z Bohdanem Paczowskim
Po śmierci Bohdana Paczowskiego zajrzałem do poczty internetowej. Porozumiewaliśmy się w ten sposób od roku 1998. W moim komputerze zachowały się maile od roku 2007. W ciągu dziesięciolecia 2007–17 wymieniliśmy między sobą około tysiąca przesyłek. Teraz mogłem na nie spojrzeć innym okiem. Wybrałem te, które dotyczą spraw dla nas ważnych. Nie potrzebują właściwie komentarzy ani wyjaśnień. Nie ma obawy, że mylnie interpretuję ulotną myśl. Te słowa zostały zapisane. A teraz układają się w rozmowę.
Autorzy