Beata Bolesławska-Lewandowska
Twickenham Andrzeja Panufnika
Kiedy przyjeżdżam do Twickenham, lubię zagłębić się w dokumenty zgromadzone w Archiwum Panufnika. Wyciągam kolejne pudła i przeglądam listy, zdjęcia, programy. Zawsze znajduję tu jakieś nowe tropy, które wcześniej nie zwróciły mojej uwagi. Uwielbiam siedzieć z Camillą Panufnik przy stole w kuchni lub w którymś z wypełnionych wspaniałymi instrumentami pokoi, gdzie pijąc kieliszeczek czegoś mocniejszego słucham po raz kolejny opowieści o jej życiu spędzonym u boku ukochanego męża. Wciąż czuję jej miłość do niego. Te rozmowy zostaną zawsze w mojej pamięci. Podobnie, jak widoki Twickenham. Mając je przed oczami, wyraźniej słyszę w muzyce Panufnika spokój otaczający dom kompozytora, kojący wpływ płynącej obok rzeki, z jej niespiesznym, ale stałym nurtem.