fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Beata Bolesławska-Lewandowska Roman Palester i jego „Pisma”
Przygotowywane dla Radia Wolna Europa audycje Palester skrupulatnie zapisywał. Takie zresztą były zasady wprowadzone przez Jana Nowaka. Dziś grube tomy zachowanych maszynopisów stanowią sporą część Archiwum Romana Palestra w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. A ostatnio, dzięki staraniom Violetty Wejs-Milewskiej i Lecha Dzierżanowskiego, audycje te, starannie ułożone tematycznie, trafiają do czytelników.
Beata Bolesławska-Lewandowska Grecki bóg na motorze
Moją uwagę wkrótce zwraca niemłody już mężczyzna. Z rozwianą siwą czupryną, wciąż smukły i smagły, chodzi w samych spodenkach, jedynie wieczorem zarzucając na ramiona rozpiętą koszulę. Kiedy przejeżdża przez wioskę na motorze, z miejsca zwraca uwagę przechodniów. Nie wiem, kim jest. Nie ma w nim właściwie nic szczególnego. Nie jest nawet jakoś specjalnie przystojny. A jednak ma w sobie ten rodzaj trochę nonszalanckiej pewności siebie, który sprawia, że z ciekawością wodzę za nim oczami. Po prostu grecki bóg.
Beata Bolesławska-Lewandowska Pamięci Jánosa Esterházy’ego
W ostatnią niedzielę marca w Archikatedrze Świętego Jana Chrzciciela w Warszawie zgromadzili się zarówno Węgrzy jak i Polacy, ci którym bliska jest postać Jánosa Esterházy’ego. Ten arystokrata w czasie II wojny światowej ratował Polaków i Żydów na Węgrzech. Po wkroczeniu armii radzieckiej aresztowano go w Bratysławie i przekazano Rosjanom. Sądzony w Moskwie i zaocznie skazany przez Słowaków na śmierć, został odesłany do Czechosłowacji. Osadzony tam w więzieniu, János Esterházy, nigdy nie wyszedł na wolność. Skrajnie chory i wycieńczony, zmarł w 1957 roku.
Beata Bolesławska-Lewandowska Twickenham Andrzeja Panufnika
Kiedy przyjeżdżam do Twickenham, lubię zagłębić się w dokumenty zgromadzone w Archiwum Panufnika. Wyciągam kolejne pudła i przeglądam listy, zdjęcia, programy. Zawsze znajduję tu jakieś nowe tropy, które wcześniej nie zwróciły mojej uwagi. Uwielbiam siedzieć z Camillą Panufnik przy stole w kuchni lub w którymś z wypełnionych wspaniałymi instrumentami pokoi, gdzie pijąc kieliszeczek czegoś mocniejszego słucham po raz kolejny opowieści o jej życiu spędzonym u boku ukochanego męża. Wciąż czuję jej miłość do niego. Te rozmowy zostaną zawsze w mojej pamięci. Podobnie, jak widoki Twickenham. Mając je przed oczami, wyraźniej słyszę w muzyce Panufnika spokój otaczający dom kompozytora, kojący wpływ płynącej obok rzeki, z jej niespiesznym, ale stałym nurtem.
Beata Bolesławska-Lewandowska Fortepianowe dzieła ostatnie Romana Palestra
Kiedy w 1972 roku Roman Palester zakończył pracę w Radiu Wolna Europa i wrócił na stałe do Paryża, skupił się na komponowaniu. Cyzelował wcześniejsze utwory i tworzył zupełnie nowe. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych powstały dwa duże cykle fortepianowe – "Etiudy" (1979–81) i "II Sonata" (1980). Oba doskonale wpisują się w widoczne od lat zainteresowania kompozytorskie twórcy: łączenie myślenia klasycznego (neoklasycznego) w stosunku do tradycyjnych modeli formalnych z jednej strony, a z drugiej – wypełnianie ich oryginalną treścią o nowoczesnym charakterze, dalekim od prostych nawiązań do muzycznej przeszłości.
Beata Bolesławska-Lewandowska Wśród opozycjonistów
Jesienią 1968 Mycielski opublikował w paryskiej „Kulturze” słynny list do muzyków czeskich i słowackich. I choć nie jest prawdą, że to list do kompozytorów czechosłowackich pozbawił go stanowiska redaktora naczelnego „Ruchu Muzycznego” – decyzję w tej sprawie otrzymał już 10 kwietnia 1968 – wszystkie te działania spowodowały, że znalazł się w wyjątkowo trudnej sytuacji. [...] Pozbawiono go możliwość publikacji w prasie. Jego nazwisko znikło z „Ruchu Muzycznego”, a przygotowany do ogłoszenia w „Tygodniku Powszechnym” artykuł o Warszawskiej Jesieni nie został dopuszczony do druku. Wycofano też zaplanowane na luty 1969 wykonania "III Symfonii" w Filharmonii Narodowej. Nazwisko kompozytora wykreślono z opublikowanej w 1968 roku przez Polskie Wydawnictwo Naukowe "Małej encyklopedii muzyki", a nawet z katalogu Polskiego Wydawnictwa Muzycznego.
Beata Bolesławska-Lewandowska Gałczyński i Mycielski: gry z socrealizmem
Premierę "Portretu Muzy" Zygmunta Mycielskiego zaplanowano na antenie radiowej 1 stycznia 1948 roku. W archiwum Polskiego Radia zachowało się nagranie. Słucham go i nie przestaje mnie dziwić to połączenie wyraźnie religijnej muzyki z pobrzmiewającym ideologicznie tekstem. Nie umiem znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy utwór ten autorzy pisali serio, czy też raczej był świadomą grą lub żartem poety i kompozytora.
Beata Bolesławska-Lewandowska „Bogowie” Zygmunta Mycielskiego
W grudniu 1959 roku w „Dialogu” ukazała się sztuka Zygmunta Mycielskiego "Bogowie". Jest to właściwie rodzaj szopki, w której w sposób dość prześmiewczy autor ukazuje boski świat. Postaci Boga Ojca, Syna Bożego oraz całego zastępu aniołów (z których Stary Anioł jest „starym pierdołą”, a Archanioł Michał to „tępy żołdak”) pełne są przywar i zajmują się raczej knowaniem na niebieskim dworze niż sprawami ludzkości.
Beata Bolesławska-Lewandowska Mycielski w Paryżu
W Paryżu Mycielski pozostać miał, z krótszymi i dłuższymi przerwami, do 1936 roku. Czas ten miał dla niego ogromne znaczenie. Odcisnął piętno nie tylko na poglądach muzycznych, ale i widzeniu roli kultury. To lata spędzone w Paryżu ustawiły tak naprawdę na całe dalsze życie jego myślenie w tym zakresie. Ukształtowały go jako kompozytora i jako człowieka kultury, głęboko zaciekawionego różnymi jej przejawami i spełniającego się w różnych działaniach: w muzyce, literaturze, publicystyce, a wreszcie w pracy społecznikowskiej. Stąd czerpał przez całe dorosłe życie. Także po II wojnie światowej, kiedy przyszło mu już pracować w zupełnie innych okolicznościach politycznych i życiowych.
Beata Bolesławska-Lewandowska Ocalenie
Jak na powrót stać się człowiekiem po takiej grozie? Jak powrócić do normalności? A jednak trzeba było znów zacząć żyć. Kilka miesięcy po wyzwoleniu obozu, już we Francji, ale jeszcze przed powrotem do Polski, w dzienniku Zygmunt Mycielski zanotował: „Płakać nie wolno. Świat istnieje dalej”.