fbpx
HOME
Beata Bolesławska-Lewandowska

Przyjaciel

Pośród licznych znajomości utrzymywanych przez Zygmunta Mycielskiego z Polakami mieszkającymi na emigracji wyróżniają się dwie przyjaźnie: z Andrzejem Panufnikiem i Józefem Czapskim. Obaj odegrali w życiu Mycielskiego ważną rolę – towarzyszyli mu przez wiele lat, wymieniali z nim myśli i wspierali zarówno w sprawach życiowych, jak i w twórczości. […]

Panufnika poznał Mycielski przed wojną w Warszawie. W „Kurierze Porannym” pisał między innymi o prawykonaniu jego Tria fortepianowego, widząc już wtedy w młodszym o siedem lat koledze duży kompozytorski talent. Ich przyjaźń rozkwitła po wojnie. Obaj zamieszkali wtedy w Krakowie. Razem, u matki Mycielskiego, spędzili w 1945 roku wigilię. Niedługo później połączyło ich nie tylko uwielbienie Mycielskiego dla talentu kolegi, którego przejawem stały się pierwsze wykonywane po wojnie kompozycje – Pięć polskich pieśni wiejskich na chór sopranów i pięć instrumentów dętych, orkiestrowa Uwertura tragiczna czy Kołysanka na smyczki i dwie harfy – ale i wspólna działalność w Związku Kompozytorów Polskich. Pod koniec lat czterdziestych obaj pomieszkiwali w pokojach należącej do stowarzyszenia willi przy ulicy Zawrat 22 na warszawskim Mokotowie. W 1949 roku Mycielski proponował nawet Panufnikowi objęcie stanowiska prezesa Związku, na co ten nie wyraził jednak zgody.

Również w 1949 roku Mycielski wskazał władzom UNESCO kandydaturę Panufnika jako twórcy z Polski, który mógłby skomponować utwór na specjalny koncert z okazji setnej rocznicy śmierci Fryderyka Chopina. Dzięki otrzymanemu wskutek tej rekomendacji zamówieniu powstała Suita polska na głos i fortepian Panufnika, później przemianowana na Hommage à Chopin. Panufnik, znów z polecenia przyjaciela, pojechał także na wystawienie Króla Rogera w Palermo, choć pierwotnie delegowany był Mycielski jako urzędujący prezes Związku Kompozytorów oraz członek Komitetu Wykonawczego Roku Chopinowskiego. To wreszcie Panufnikowi Mycielski tłumaczył, dlaczego powinien przyjechać na Zjazd Kompozytorów i Krytyków Muzycznych w Łagowie Lubuskim w sierpniu 1949 roku, gdzie decydować się miały losy polskiej muzyki na kolejne lata (na co ten się ostatecznie nie zdecydował). Mycielski w 1950 roku zrezygnował ze stanowiska prezesa Związku. Panufnik natomiast, teoretycznie hołubiony jako „pierwszy” w Polsce kompozytor i cieszący się z tego powodu przywilejami, po wprowadzeniu socrealizmu pogrążał się w coraz silniejszym kryzysie psychicznym i twórczym. Nie mogąc znieść stałej presji ze strony władz – tak co do kształtu artystycznego swych kompozycji, jak i konieczności udziału w różnego rodzaju delegacjach, zebraniach i komitetach – w lipcu 1954 roku wyjechał z Polski i poprosił o azyl polityczny w Londynie. Pozostał tam aż do śmierci.

Zarówno zatem Panufnik, jak i Józef Czapski byli dla Zygmunta Mycielskiego przyjaciółmi za żelazną kurtyną. Kontakt z nimi nie był łatwy. W przypadku Panufnika do czasu odwilży obaj swe listy szyfrowali. Panufnik podpisywał się imieniem Staś, Mycielski często nie pisał wprost, a obaj najczęściej i tak wysyłali korespondencję na paryski adres Marcelle de Manziarly, która następnie przekazywała ją w ręce właściwych adresatów. Wszystko, by zmylić cenzurę, wyczuloną na nazwisko Panufnika, którego ucieczka w przeddzień obchodów dziesięciolecia PRL‑u stała się wielką sensacją. Mycielski ze smutkiem obserwował rozpętaną przeciwko przyjacielowi nagonkę prasową. Pod wklejonym do swojego albumu wycinkiem artykułu Jerzego Broszkiewicza O dezerterze, opublikowanym w „Przeglądzie Kulturalnym” 12 sierpnia 1954 roku, odręcznie dopisał: „Autor tego artykułu jest świnią, w dodatku trwożliwą. Chcieli, żebym ja pisał o Andrzeju!”. […]

Jeszcze bardziej smuciły Mycielskiego reakcje kolegów, z których wielu albo uwierzyło w propagandowe frazesy, albo po prostu uznało, że Panufnik wyrwał się do lepszego życia, i trochę mu tego zazdroszcząc, nie życzyło zbyt dobrze. Oficjalnie uznano go za zdrajcę. I to nie tylko w prasie, utrzymaną bowiem w podobnym tonie uchwałę przyjął także Związek Kompozytorów Polskich. Co ciekawe, w archiwum Związku zachował się dość zagadkowy rękopis zatytułowany Dezercja Andrzeja Panufnika, w którym anonimowy autor w dość obiektywnym tonie odnosi się do decyzji Panufnika, pisząc, że była ona ogromnym zaskoczeniem dla środowiska muzycznego w kraju. Panufnik należał przecież do najlepiej sytuowanych kompozytorów, a jego utwory – wbrew temu, co głosił za granicą – były często wykonywane. Wydawało się także, że z przekonaniem włączał się w działalność publiczną i społeczną, nad czym teraz ubolewał w wypowiedziach dla zagranicznej prasy. […] Pod dokumentem brak co prawda podpisu, ale odręczne pismo nie pozostawia wątpliwości co do autorstwa Zygmunta Mycielskiego. Wydaje się, że tekst mógł zostać przez niego przygotowany jako ewentualna notatka dla prasy, oświadczenie środowiska kompozytorskiego. Choć trudno wyobrazić sobie, by był inicjatywą samego Mycielskiego. Raczej można założyć, że przyjął na siebie zadanie przygotowania do prasy tekstu, który wyrażałby zaskoczenie kolegów decyzją Panufnika oraz ich oburzenie ze względu na „dezercję” czołowego polskiego kompozytora, ucieczkę od zadań, z którymi wszyscy się mierzą, ale jednocześnie nie stawiałby mu zbyt daleko idących zarzutów. Najwyraźniej stanowisko to zostało uznane za nazbyt łagodne, jako że przyjęta ostatecznie uchwała Zarządu bezpardonowo uznała Panufnika za „zdrajcę narodu polskiego”, który definitywnie zerwał więzi z krajem i środowiskiem kompozytorskim. W stosunku do zapisów uchwały tekst pisany przez Mycielskiego jawi się więc znacznie bardziej kompromisowo. Taka idea mogła mu rzeczywiście przyświecać. Być może liczył, że stawiając otwarcie Panufnikowi tylko zarzut dezercji od budowania „prawdziwego, realnego i konkretnego życia polskiego”, obroni go przed znacznie poważniejszym oskarżeniem. Jeśli taki był jego zamiar, nic z tego nie wyszło. Być może i ten fakt pogłębił jego poczucie, że w swojej przyjaźni dla Panufnika nie znajduje wśród kolegów wielu sprzymierzeńców. […]

Mycielski po raz pierwszy odwiedził Panufnika w Anglii w 1958 roku. Rok wcześniej zobaczyli się w Paryżu, gdzie Panufnik przyjechał specjalnie, by się z przyjacielem spotkać. Mycielski upomniał się wtedy o twórczość Panufnika w jednym ze swych Listów z Zachodu. […]

W 1987 roku cieszył się z przywrócenia Panufnika do grona Związku Kompozytorów Polskich i nadania mu godności członka honorowego stowarzyszenia. Czytał też z przejęciem wydaną wówczas w Londynie autobiografię przyjaciela. Nie doczekał już, niestety, jego przyjazdu. Kiedy bowiem Andrzej Panufnik we wrześniu 1990 roku odwiedził wolną w końcu Polskę, Mycielski od trzech lat nie żył. Spacerując wówczas po Warszawie, Panufnik niewątpliwie wiele o nim myślał. Być może również o tym, że wrócił do Polski, tak jak chciał tego Mycielski: „jako artystyczny triumfator, ale nie jako przegrany tam”.

BEATA BOLESŁAWSKA-LEWANDOWSKA

W 110. rocznicę urodzin Andrzeja Panufnika przedstawiamy fragment książki Beaty Bolesławskiej-Lewandowskiej „Zygmunt Mycielski. Między muzyką i polityką”, która ukaże się nakładem Polskiego Wydawnictwa Muzycznego.

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek