fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Michał Szymański Skrawki z archiwum (II)
Nazywała się Louise Wollichard. Najprawdopodobniej w 1953 roku na kartoniku o pofalowanych brzegach przekazała Miłoszowi zapisane niezmiernie równą francuszczyzną podziękowania za pasjonującą lekturę "Zniewolonego umysłu" i przepowiedziała tej książce wielki sukces. Karteczka z wydrukowanym nazwiskiem przeszło sześćdziesiąt lat tkwiła między stronami książki francuskiego jezuity i teologa Jeana Daniélou "Essai sur le mystère de l’histoire" (1953). Poeta chyba wykorzystał ją jako zakładkę, na jej odwrocie zanotował czarnym piórem imię i nazwisko „Raymond Aron”.
Michał Szymański Skrawki z archiwum (I)*
Zamazane kartki i koperty poklejone taśmą są dowodem na istnienie. Ich sens spełnił się i wyczerpał w chwili pisania, w akcie, który był Simonowi do czegoś potrzebny, może utrzymywał go na powierzchni, pozwalał przetrwać kolejną noc. Dla odbiorcy nie zostało prawie nic. Nie wiem, czy Miłosz poświęcił im choćby odrobinę uwagi. Ale lubię wyobrażać sobie, że któregoś dnia rozłożył listy na biurku i pomyślał z przerażeniem, że oto leżą przed nim wnętrzności poezji, jej poskręcane jelita, płuca, nerki, narządy rodne, czarne skrzepy, tak to naprawdę wygląda, to kryje się pod gładkimi, jasnymi strofami zapisywanymi wczesnym rankiem.
Michał Szymański Tatiana Szymańska (1963-2022)
Nie potrafię przywołać pierwszego wspomnienia mamy. Była dla mnie nieustającą obecnością, strefą ciepła, która zjawia się pod powiekami w postaci lekko zaciemnionego pokoju, narożnika obstawionego poduszkami, przyjemnego oczekiwania na „Domowe przedszkole” i „Cudowną podróż” (to był nasz pierwszy film). A zaraz potem idziemy na spacer, przewracam się na asfalcie, mama mnie podnosi, pociesza i całuje zbite kolano, musimy iść dalej, jak zwykle gdzieś się spieszymy.
Michał Szymański Jerzy Pilch. Śmierć
Prawie trzy miesiące od jego śmierci, a ja nie mogę przestać o nim myśleć. W świecie bez Jerzego Pilcha nie potrafię znaleźć sobie miejsca. Wiele jest niewiadomych w tym równaniu. Zmarł w Kielcach, dokąd przeprowadził się z żoną w grudniu 2019 roku po bezskutecznych próbach dostosowania drzwi i windy w warszawskiej kamienicy do rozmiarów wózka inwalidzkiego. Po skromnej uroczystości pogrzebowej w kościele ewangelicko-augsburskim prochy złożono na cmentarzu komunalnym w Kielcach. W ten sposób w jego biografię wdarło się miasto doskonale mu obojętne, miasto, któremu, jeśli się nie mylę, nie poświęcił ani linijki prozy, terra incognita, kilka ledwo zamieszkanych pokoi, w których spędził ostatnie miesiące życia, znów zamknięty, tym razem przez globalną pandemię. I już na zawsze trwał będzie ten absurdalny uścisk: Jerzy Pilch i Kielce, Kielce Jerzego Pilcha. Jakby jego duch przed odejściem postanowił jeszcze raz zdradzić, wymknąć się nacierającym schematom.
Autorzy