fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Hugo von Hofmannsthal Chwile w Grecji
Gdzie stała gwiazda wieczorna, tam za ciemnymi górami niewyraźnie połyskiwał Parnas. Tam, na zboczu góry, leżały Delfy. Gdzie było święte miasto, u stóp świątyni boga, wznosi się dziś tysiącletni las oliwny, a szczątki kolumn poniewierają się między pniami. Te tysiącletnie, prastare drzewa są jednak zbyt młode, nie sięgają tak daleko w przeszłość, już nie widziały ani Delf, ani domu boga. Spoglądamy w ich stulecia z góry, niby w głąb cysterny, gdzie na dnie, we śnie, leży to, co nieosiągalne. Ale tu wszystko jest bliskie. Pod tymi gwiazdami, w tej dolinie, gdzie śpią pasterze i stada, wszystko jest bliskie jak nigdy. Ta sama ziemia, to samo powietrze, to samo życie, ten sam spoczynek. Trwa tu coś nienazwanego, co nie jest ani skryte, ani pozorne, ani uchwytne, a mimo to nie znika: po prostu jest blisko.
Hugo von Hofmannsthal Podróż letnia
Wąwozy wpadają w wąwóz, wody wpływają do wód, dróżka i most łączą z sobą wioski, ścieżki, od szałasu pasterza kóz, gdzie w pobliżu orzeł ma swoje gniazdo, prowadzą w dół, do młyna, co, spowity wilgotną zielenią, stoi pośrodku wiecznie spadającej kaskady, a wiatr z dolin i z wyżyn, z jednej i drugiej strony niesie dźwięk dzwonów; czujesz wtedy, że to więcej niż dolina, że to cały kraj, że jego uroda nie ustępuje piękności tej wielkiej, bliskiej chmury, ciężkiej i ciemnej, a przecież lśniącej, nawet prześwietlonej jakimś wewnętrznym blaskiem i górnym swoim skrajem prawie roztapiającej się w złotej mgle, zaś nazwa tej krainy jest tak piękna jak owa chmura o płynnych konturach i brzmi: Cadore.
Hugo von Hofmannsthal Balzak
Kto zna jedno czy drugie jego dzieło, ten nie zna tego wielkiego autora. Inaczej niż w "Fauście" czy wierszach Goethego istota poetyckiego żywiołu Balzaka nie zawiera się w jakiejś jednej jego książce. Balzaka należy czytać szeroko i nie wymaga to osobliwego kunsztu. To najzwyklejsza lektura dla ludzi w najogólniejszym znaczeniu tego słowa obytych w świecie, od kancelisty adwokackiego czy subiekta do wielkiego pana. Dla ludzi w świecie obytych (mam tu na myśli mężczyzn wszelkiego stanu, polityków, wojskowych, komiwojażerów, kobiety z wyższej sfery i kobiety proste, duchownych, tych, co nie są ani literatami, ani pięknoduchami, i tych wszystkich, którzy czytają nie po to, aby się kształcić, lecz dla rozrywki) czytanie Goethego za każdym razem stanowi chyba pewien wysiłek, swojego rodzaju wydarzenie. W trudnych, zawiłych chwilach ich żywota Goethe najprawdopodobniej ich zawiedzie; Balzak zawsze okaże się przystępny.
Hugo von Hofmannsthal Sebastian Melmoth
Wilde dąży ku swojej katastrofie jak Edyp – widzący ślepiec. Był tragiczny jako esteta. Był tragiczny jako dandys. Wznosił ręce ku niebu, jak gdyby chciał ściągnąć na siebie piorun. Nie należy wszystkiego przykrywać słowami. Esteta! To jeszcze nic nie znaczy. [...] Jego estetyzm stanowił coś w rodzaju konwulsji; drogie kamienie, które, jak sam utrzymywał, przebierał z taką rozkoszą, przypominały oczy wyłupione i zastygłe z przerażenia na widok życia. Nieustannie odczuwał groźbę życia. Ustawicznie nękał go tragiczny lęk. Wciąż rzucał życiu wyzwanie. Znieważał rzeczywistość. I czuł, że życie zaczaiło się, by skoczyć na niego z ciemności.
Autorzy