Tylko tam, gdzie było to niezbędne używano bardzo oszczędnie gwoździ metalowych. Przy budowie chałupy warnowskiej użyto trzech rodzajów gwoździ kowalskich. Największe, kilkunastocentymetrowe bratnale (takie znaleźliśmy tylko trzy) posłużyły do mocowania dużych i ciężkich profilowanych belek w szczycie. Krótsze gwoździe z dużym okrągłym i ozdobnym łebkiem użyto wyłącznie do mocowania ozdobnego deskowania trójkątnych szczytów: w każdą deskę w dolnym rzędzie wbijano po dwa gwoździe z dużymi łebkami na dole, a na górze (gdzie nie były widoczne) jeden z płaskim łebkiem. Stosowano je także do widocznych elementów ozdobnych - np. dekoracyjnego deskowania drzwi.
Wczesną wiosną, gdy tylko zniknął śnieg i rozmarzła ziemia, mogliśmy wrócić do Warnowa by dokończyć rozbiórkę. Na placu budowy, niczym piramida lub monument sterczał samotnie wielki, szeroki komin zbudowany z dużych, ręcznie formowanych cegieł. W grudniu usiłowaliśmy ten komin rozbierać od góry wraz z demontażem więźby dachowej, ale szło to bardzo opornie (mimo, że cegły były łączone „tylko” gliną), więc zostawiliśmy to na koniec. Ale przyszły mrozy i śniegi, więc komin zamarzł. Wiosną wybraliśmy inny sposób rozbiórki... „przez burzenie”.
Wiedzieliśmy, że to wyjątkowo cenny zabytek, mieliśmy także doświadczenie, gorzej z pieniędzmi. Wszystkie uratowane przez nas budynki przed przeniesieniem były opuszczone i w opłakanym stanie, jednak były znacznie mniejsze i mimo wszystko wyglądały lepiej. Majster, który wcześniej ze swoją ekipą przenosił (rozbierał, a potem budował) do Kadzidłowa wszystkie budynki, po obejrzeniu w Warnowie „naszej” już chałupy, stwierdził, że... nie podejmuje się rozbiórki „takiej ruiny”. Nasi przyjaciele również mówili, że to ruina, że tym razem to naprawdę zwariowaliśmy, że to niemożliwe, że nie damy rady… Mieliśmy jednak inne zdanie i nie poddaliśmy się.
10 lipca 2001 "Gazeta Współczesna” w artykule "Znikają z krajobrazu" pytała: „Czy uda się uratować jedną z nielicznych istniejących chat mazurskich […] Stacji badawczej PAN w Popielnie nie stać na to, nie mówiąc o remoncie […] Czekamy na decyzję PAN”. Polska Akademia Nauk nadal milczała i czekała. Na co? Wtedy nie wiedzieliśmy, ale po wielu latach dowiedzieliśmy się, że nasze działania spowodowały, że – wbrew zaleceniom konserwatorskim – zaczęto szukać innych chętnych do translokacji chałupy w okolicznych skansenach (m.in. w Olsztynku i Węgorzewie), jednak nikt nie odważył się podjąć tego wyzwania. A czas leciał, chałupa też: pod koniec czerwca zawalił się południowy szczyt chałupy – ten ładniejszy.
Kulminacja rozwoju sztuki budowlanej i drewnianego budownictwa wiejskiego na Mazurach nastąpiła w II połowie XVII wieku wraz z pojawieniem się w krajobrazie wsi chałup o bardzo ozdobnych szczytach, z charakterystycznym płytkim podcieniem wspartym na trzech słupach oraz masywną, pionową belką szczytową – tzw. pazdurem. Ten typ budownictwa został później nazwany mazurską chałupą podcieniową (niem. masurisches Laubenhaus). Nie były to zwykłe chałupy wiejskie, jaki mógł wybudować sobie każdy gospodarz, bo wymagały większego nakładu materiału, pracy no i pieniędzy, więc należały do wyjątków.
Przez Kassów, w Praniu poznaliśmy wiele osób związanych z Krzyżami. Wielu z nich często przyjeżdżało do nas – nie tylko do Oberży by zjeść, z niektórymi z nich się zaprzyjaźniliśmy. Tak było z „Markuszami” - Zosią i Jurkiem Markuszewskimi. [...] Pranie w ramach letnich koncertów gościło także wielu wybitnych poetów, pisarzy, muzyków oraz aktorów. W sierpniu 2000 roku było to „okazyjne trio”: Grzegorz Turnau, Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat. [...] Wśród ludzi pióra, którzy nas odwiedzali - i odwiedzają, jest Kazimierz Orłoś – pisarz, którego książkę "Cudowna melina", wydaną w 1973 roku przez „Kulturę” paryską i przeszmuglowaną do Polski (gdzie była na indeksie) potajemnie czytałem, wówczas jeszcze jako student.
Mamy z Kassami podobne poglądy na wiele spraw, tak samo odbieramy otaczający nas świat, tak samo niepokoją nas obserwowane zmiany w krajobrazie etc. Wiele lat temu (w 2003 roku) wspólnie z Wojtkiem napisaliśmy długi artykuł "Ginące leśniczówki Puszczy Piskiej", z którego pochodzi ten fragment: „Należy pamiętać, że na Mazurach pod każdym względem cywilizacyjnie zacofanych, leśniczówki pełniły funkcję kulturową, stanowiły rodzaj centrów, były znakami identyfikacyjnymi. Nawet w tych najskromniejszych na półkach stało kilka książek – przede wszystkim o charakterze religijnym (Biblia, kancjonały, śpiewniki, modlitewniki, kalendarze, ale również świeckie poradniki). Ponieważ leśniczy najczęściej umiał czytać i pisać, jego dom był również kancelarią, z porad której korzystała ludność leśno-wiejska. Wokół nich koncentrowało się życie społeczno-towarzyskie...”.
Po skończonej pracy koparki teren wokół stawu wyglądał niczym poligon po ćwiczeniach czołgów. Wszystkie drzewka posadzone blisko stawu zostały połamane, sadzone nad brzegiem kaczeńce, lilie wodne, niezapominajki i inne ozdobne roślinki stratowane, a zielona trawa zasypana metrową warstwą błota, które musieliśmy rozplantować. Teraz konieczne było wynajęcie spychacza, który by to wszystko jakoś wyrównał. No a na koniec musieliśmy ruszyć my. Grabkami równaliśmy to pobojowisko, wygrzebując z niego resztki butelek i gruzu. Ale nie tylko, bo w tym błocie znaleźliśmy także pochodzący zapewne z czasów II wojny światowej Handgranate oraz mocno zardzewiały belgijski pistolet FN Browning, wzór chyba z 1922 roku. Co się z pistoletem później stało nie wiem, natomiast znaleziony zardzewiały granat zabrali zawiadomieni przez nas policjanci. Przyjechało ich dwóch, popatrzyli, pogadali, uznali chyba, że jest niegroźny(?), wrzucili... do czapki jednego z nich i odjechali.
Mazurskie cmentarze można podzielić na wyznaniowe – tam chowano wyznawców jednego obrządku religijnego (bywały wyjątki: na cmentarzu prawosławnym w Wojnowie są też pojedyncze groby katolickie), rodzinne - zakładane przy dworach, majątkach ziemskich a nawet pojedynczych domostwach w tzw. zabudowie kolonijnej - tam chowano członków jednego rodu, zakładane przy leśniczówkach i osadach leśnych oraz wojenne – tam spoczywają żołnierze polegli w czasach I wojny światowej.
Spichrz, spichlerz, spichlerzyk, spiklerz (nazwy z podobnym rdzeniem językowym pochodzą od niemieckiego słowa: "Speicher"). Świron, świronek, żytnica, sypaniec, skład, kleć, lamus, etc. – nazw regionalnych i lokalnych jest wiele, to większy lub mniejszy budynek gospodarczy lub pomieszczenie służące do magazynowania i przechowywania wymłóconego zboża, do przechowywania sprzętów gospodarczych, narzędzi rolniczych, żywności etc.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.