fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Krzysztof A. Worobiec Porządkujemy, sadzimy i kształtujemy przestrzeń wokół nas
Po skończonej pracy koparki teren wokół stawu wyglądał niczym poligon po ćwiczeniach czołgów. Wszystkie drzewka posadzone blisko stawu zostały połamane, sadzone nad brzegiem kaczeńce, lilie wodne, niezapominajki i inne ozdobne roślinki stratowane, a zielona trawa zasypana metrową warstwą błota, które musieliśmy rozplantować. Teraz konieczne było wynajęcie spychacza, który by to wszystko jakoś wyrównał. No a na koniec musieliśmy ruszyć my. Grabkami równaliśmy to pobojowisko, wygrzebując z niego resztki butelek i gruzu. Ale nie tylko, bo w tym błocie znaleźliśmy także pochodzący zapewne z czasów II wojny światowej Handgranate oraz mocno zardzewiały belgijski pistolet FN Browning, wzór chyba z 1922 roku. Co się z pistoletem później stało nie wiem, natomiast znaleziony zardzewiały granat zabrali zawiadomieni przez nas policjanci. Przyjechało ich dwóch, popatrzyli, pogadali, uznali chyba, że jest niegroźny(?), wrzucili... do czapki jednego z nich i odjechali.
Krzysztof A. Worobiec Poznajemy okolicę. Cmentarze
Mazurskie cmentarze można podzielić na wyznaniowe – tam chowano wyznawców jednego obrządku religijnego (bywały wyjątki: na cmentarzu prawosławnym w Wojnowie są też pojedyncze groby katolickie), rodzinne - zakładane przy dworach, majątkach ziemskich a nawet pojedynczych domostwach w tzw. zabudowie kolonijnej - tam chowano członków jednego rodu, zakładane przy leśniczówkach i osadach leśnych oraz wojenne – tam spoczywają żołnierze polegli w czasach I wojny światowej.
Krzysztof A. Worobiec Spichlerzyk, spichrz, świronek, szopa, drewutnia, lamus…
Spichrz, spichlerz, spichlerzyk, spiklerz (nazwy z podobnym rdzeniem językowym pochodzą od niemieckiego słowa: "Speicher"). Świron, świronek, żytnica, sypaniec, skład, kleć, lamus, etc. – nazw regionalnych i lokalnych jest wiele, to większy lub mniejszy budynek gospodarczy lub pomieszczenie służące do magazynowania i przechowywania wymłóconego zboża, do przechowywania sprzętów gospodarczych, narzędzi rolniczych, żywności etc.
Krzysztof A. Worobiec …a my nadal budujemy!
Zwykle budowa w drewnie tzw. stanu surowego trwa krócej niż wykończenie wnętrz. Tak też było w tym wypadku, zwłaszcza, że wiele z tych prac wykonywałem sam. W końcu powstał ładny, choć dość długi parterowy budynek, z podcieniem, wiatą oraz użytkowym poddaszem. Budynek nazywaliśmy „galerią” - nie tylko dlatego, że miał długi podcień - wsparty na dziewięciu ozdobnie profilowanych słupach, ale dlatego, że w największym pomieszczeniu na parterze planowaliśmy otwarcie mojej galerii - wtedy malowałem dużo obrazów i jeszcze więcej fotografowałem. Galeria nie powstała, ale pokoje gościnne tak. Urządziliśmy je w tradycyjnym wiejskim stylu, oczywiście z nowoczesnymi udogodnieniami – i w ten sposób zrealizowaliśmy nasze wcześniejsze plany.
Krzysztof A. Worobiec Goście, goście jadą…
Tatjana Gräfin Dönhoff zimą 2003-2004 roku przemierzała przez trzy miesiące Pomorze i Mazury szlakiem konnej ucieczki swojej babki ciotecznej. Oglądała te same co ona krajobrazy, odwiedzała te same miejsca, ale spotykała innych, bo żyjących tam obecnie ludzi, co opisała w wydanej w 2004 roku bogato ilustrowanej książce "Weit ist der Weg nach Wesen" – czyli "Daleka jest droga na Zachód" z podtytułem: "Na trasie ucieczki Marion Gräfin Dönhoff". W bogato ilustrowanej zdjęciami Jo Röttgera książce kilka stron i zdjęć poświęciła także nam.
Krzysztof A. Worobiec Nieco o jedzeniu i naszej kuchni
Oboje lubimy dobre jedzenie. Lubimy też gotować – i chyba nie najgorzej nam to wychodzi o czym świadczą pochwały gości, no i to, że Oberża nie splajtowała i działa nieprzerwanie od 24 lat! W moim wypadku umiejętność gotowania była „zasługą” ... PRL-u, a dokładniej podłego jedzenia w stołówkach w tamtych czasach.
Krzysztof A. Worobiec Trudne początki…
Latem przyjeżdżało do nas coraz więcej gości, ale po sezonie wakacyjnym nie było zbyt wesoło... Choć były też sytuacje zabawne - wieczorem pewnego jesiennego dnia weszło dwóch gości i jeden z nich powiedział do drugiego: „A widzisz, mówiłem ci, że tu będzie czynne...”. A do nas: „Nie chciał mi wierzyć, pytał, gdzie go wiozę, do jakiegoś ciemnego lasu. Skoro w Mikołajkach wszystko pozamykane, to tu będzie tym bardziej. No i się pomylił”.
Krzysztof A. Worobiec Dlaczego „oberża” i „pod psem”?
Po zakończeniu budowy „teleportowanej” chałupy musieliśmy zadbać o jej otoczenie oraz wystrój wnętrz. Dla wielu osób znających naszą restaurację i to nawet od lat, wielkim zaskoczeniem są z pewnością zdjęcia, na których widać samotnie stojącą chatę, bez rosnących wokół drzew, krzewów, zieleni oraz sąsiednich budynków w tle (w 1992 roku na całej naszej posesji rosły tylko dwa drzewa). Wokół nasadziliśmy z Danusią setki krzewów i drzew, „wybudowaliśmy” kilka zabytkowych budynków, więc teraz chałupa wygląda jakby stała tu od zawsze (wiele osób jest zresztą o tym święcie przekonanych, ba – niedawno usłyszeliśmy, że „szkoda tak pięknego miejsca, na taką komercję”).
Krzysztof A. Worobiec Dygresja berlińska (i nie tylko…)
Na początku tej historii (już w trzecim zdaniu pierwszej części) wspominałem o Berlinie Zachodnim, potem nazwa ta kilkukrotnie jeszcze się pojawiała (i jeszcze się pojawi). Paradoksalnie pobyt w tym wielkim mieście (liczyło prawie dwa miliony mieszkańców, a po zjednoczeniu Niemiec, wraz ze wschodnią częścią, prawie cztery miliony), odcisnął piętno na tym, co później tworzyliśmy w maleńkim Kadzidłowie liczącym zaledwie... czterech mieszkańców (czasami żartujemy, że tylko skreśliliśmy sześć zer). Pora więc na dygresję (nieco dłuższą) i kilka słów o Berlinie i o sobie...
Krzysztof A. Worobiec Restauracja zamiast muzeum
Klamka zapadła, budynek czekał w częściach, budowa rozpoczęta, więc żeby ją dokończyć sprzedaliśmy wrocławskie mieszkanie Danusi. Zdecydowaliśmy też, że nie otworzymy muzeum, ale wrócimy do wcześniejszych planów – tyle tylko, że zamiast kawiarenki w odtwarzanej chacie zrobimy...  restaurację!