fbpx
HOME
Krzysztof A. Worobiec

Chałupa z Warnowa – cz. 2

Po pierwszej wizycie w Warnowie zaczęliśmy „batalię” o uratowanie znajdującego się tam unikatowego zabytku. Już w 1999 roku zawiadomiliśmy Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie (WKZ) o znajdującym się tam cennym, opustoszałym, niszczejącym, zabytkowym drewnianym budynku nr 4. Ponieważ na nasze pierwsze pismo nie było żadnej reakcji, a widzieliśmy jak szybko postępuje proces destrukcji, w maju 2000 wysłaliśmy do WKZ w Olsztynie kolejny apel o ratowanie „bliskich naszemu sercu zabytków w gminie Ruciane Nida […] w szczególności chałupy w nr 4 w Warnowie”. Niestety i ten apel pozostał bez odpowiedzi.

Tak jesienią 2000 roku wyglądał północny szczyt chałupy w Warnowie. Widoczne dwa słupy podcieniowe (trzeciego już nie ma, choć kilka miesięcy wcześniej go widzieliśmy – zapewne „poszedł” na opał), brak pazdura oraz widoczne załamanie dachu, oznaki szybko postępującej destrukcji. Przy chałupie Danusia i młode Jabłońskie

Odczekawszy kilka miesięcy, w listopadzie wystosowaliśmy kolejny apel, tym razem do Ministra Kultury i Sztuki, w którym „skarżyliśmy się” na brak reakcji urzędników, odpowiedzialnych przecież za zabytki, „na apele zaniepokojonych obywateli”. I co? Nic! Nadal żadnej odpowiedzi. Danusia zadzwoniła do ministerstwa i usłyszała, że nasz list… „chyba gdzieś po drodze zaginął, bo go nie mamy”. Ponieważ był to list polecony złożyliśmy reklamację w Poczcie Polskiej, ta szybko ustaliła, że list nigdzie nie zginął, a już dwa dni po wysyłce został odebrany w ministerstwie! W styczniu 2001 roku Danusia napisała kolejny list, tym razem do „Borussii” – olsztyńskiego stowarzyszenia, które realizowało wówczas projekt „Nowe życie pod starymi dachami”. Był to nasz pierwszy kontakt z „Borussią”, który przerodził się w trwającą do tej pory współpracę – o czym z pewności będzie okazja napisać więcej.

No i w końcu, po roku, „urzędowa machina” ruszyła. Ostatniego dnia stycznia Generalny Konserwator Zabytków zwrócił się do konserwatora w Olsztynie o pilne zbadanie sprawy w związku z „interwencją D. Worobiec dotyczącą stanu zachowania interesującej drewnianej chałupy znajdującej się we wsi Warnowo”.

Kilka dni później (5 lutego) WKZ napisał do gminy Ruciane-Nida, by ta ustaliła właściciela chałupy, cztery dni później (9 lutego) gmina odpowiedziała, że właścicielem jest… Stacja Badawcza Polskiej Akademii Nauk w Popielnie! No i jeszcze w tym samym miesiącu (28 lutego) był pierwszy efekt naszych interwencji: Ośrodek Dokumentacji Zabytków w Warszawie sporządził tzw. „białą kartę zabytku” (karta ewidencyjna zabytków architektury i budownictwa o numerze 6458). W karcie potwierdzono naszą opinię, że jest to chałupa z I połowy XIX wieku, szczegółowo opisano jej konstrukcję, określono nawet powierzchnię i kubaturę (140,4 m² i 1116 m³) a także określono jej stan. W rubryce „najpilniejsze postulaty konserwatorskie” zapisano: „Obiekt ze względu na wysoki stopień destrukcji nie kwalifikuje się do remontu, do umieszczenia go w rejestrze zabytków, jak również do translokacji na teren muzeum skansenowskiego [sic!]. Ze względu na jego walory zabytkowe i estetyczne należy w trybie pilnym wykonać szczegółową inwentaryzację obiektu i pozyskać te elementy, których stan jest jeszcze stosunkowo dobry – pazdur, słupy podcieniowe, drzwi i jedyne zachowane okno”.

Jednym słowem uznano, że budynek jest cenny, ale jednocześnie spisano go na straty, mimo, że w ustawie o zabytkach wyraźnie zapisano, że „ochronie i opiece podlegają, bez względu na stan zachowania, [m.in.] dzieła architektury i budownictwa”.

Z całym szacunkiem dla fachowców-konserwatorów zabytków, mieliśmy odmienne zdanie. Uważaliśmy, że możliwy jest zarówno remont budynku, jak i jego translokacja. Dlatego nie poddaliśmy się i działaliśmy nadal. Po wielu kolejnych interwencjach (pisma, telefony, wizyty u konserwatora zabytków w Olsztynie etc.) w maju – chyba na odczepnego, usłyszeliśmy: „Jeśli uważacie, że chałupę da się uratować, i tak wam zależy, to sami to zróbcie!”.

Potraktowaliśmy tę propozycję poważnie, choć prawdę mówiąc, nie o to nam chodziło. Ale jak się mówi „a”, to czasami trzeba powiedzieć „b”, więc już następnego dnia zdecydowaliśmy się na to „niechciane dziecko”. Długo się nie zastanawialiśmy, choć nie była to łatwa decyzja, a my byliśmy świadomi jak poważne czeka nas zadanie. 16 maja wysłaliśmy pismo od wojewódzkiego konserwatora zabytków z deklaracją, że przeniesiemy chałupę z Warnowa do Kadzidłowa. Po kilku dniach, 27 maja konserwator telefonicznie wyraził zgodę i zaprosił nas do Olsztyna, a tam dzień później wręczył nam dwa pisma: jedno zaadresowane do nas, informujące, że „wstępnie opiniuje pozytywnie przeniesienie w/w chałupy”, drugie nakazujące właścicielowi w trybie natychmiastowym zabezpieczenie chałupy i wykonanie prac remontowych lub – jeśli tego zrobić nie zamierza, „pilnie przekazać osobie zainteresowanej jej ratowaniem”. Mając oba pisma 4 czerwca napisaliśmy list do Stacji Badawczej PAN, w którym deklarowaliśmy „chęć uratowania chałupy drewnianej z Warnowa 4, poprzez rozebranie i ponowne wybudowanie w jej pierwotnym niezmienionym stanie w Kadzidłowie”.

Studium szybko postępującego upadku: zdjęcia południowego szczytu z maja, czerwca i listopada 2001

Wydawało się, że wszystko dobre, co się dobrze kończy. I co? Nic, ponownie nastała głucha cisza. Konserwator zrobił swoje, my czekaliśmy, ale czas i natura nie! Mijały miesiące, a budynek coraz szybciej ulegał dewastacji. Przez dziurę w dachu woda dostawała się do środka, przegniła część krokwi i belek stropowych, no i w maju zawalił się dach. Okoliczni mieszkańcy ochoczo „wspomagali” naturę w dziele zniszczenia traktując budynek jak bezpłatny skład drewna opałowego i budowlanego (wyrywali co ładniejsze deski, które potem – były wiekowe więc łatwe od „identyfikacji” – widzieliśmy na okolicznych szopkach i kurnikach). Postanowiliśmy zmienić taktykę i nagłośnić sprawę. Najpierw lokalnie, aby dotrzeć do miejscowych decydentów: 6 lipca w „Gazecie Wyborczej – Olsztyn” ukazał się artykuł Chałupa PAN-u. Starania o wykupienie zabytku, w którym autor pytał: „Małżeństwo z Kadzidłowa od kilku miesięcy bezskutecznie stara się o wykupienie od Polskiej Akademii Nauk popadającej w ruinę zabytkowej chałupy mazurskiej […] dlaczego PAN nie chce sprzedać zabytkowego budynku ludziom, którzy mogą o niego zadbać i odnowić go?”.

Kilka dni później, 10 lipca, „Gazeta Współczesna” w artykule Znikają z krajobrazu pytała: „Czy uda się uratować jedną z nielicznych istniejących chat mazurskich […] Stacji badawczej PAN w Popielnie nie stać na to, nie mówiąc o remoncie […] W chacie mazurskiej w Warnowie, która jest własnością PAN, od około 10 lat nikt nie mieszka. Nieremontowany budynek rozsypuje się. Konserwator zabytków do czerwca dał termin na wykonanie prac zabezpieczających przed dalszym niszczeniem. Jednak stacji badawczej PAN w Popielnie nie stać na to, nie mówiąc o remoncie […] Wyjściem z tej sytuacji jest przekazanie go inwestorowi, który zająłby się starym domem. Czekamy na decyzję PAN”.

Oba artykuły niewiele jednak pomogły. Polska Akademia Nauk nadal milczała i czekała. Na co? Wtedy nie wiedzieliśmy, ale po wielu latach dowiedzieliśmy się, że nasze działania spowodowały, że – wbrew zaleceniom konserwatorskim – zaczęto szukać innych chętnych do translokacji chałupy w okolicznych skansenach (m.in. w Olsztynku i Węgorzewie), jednak nikt nie odważył się podjąć tego wyzwania. A czas leciał, chałupa też: pod koniec czerwca zawalił się południowy szczyt chałupy – ten ładniejszy.

Tak wnętrze chaty wyglądało już w lipcu 2001 roku, gdy walczyliśmy z oporną „biurokratyczną machiną” o uratowanie zabytku

Zdesperowani, 29 lipca, wysłaliśmy list do Prezesa PAN, ale znowu nie doczekaliśmy się odzewu. Pisma nie pomagały, ale pomógł – jak już wiele razy wcześniej, przypadek. Podczas wakacji Oberżę odwiedziła dziennikarka z Warszawy, i – oprócz zjedzenia obiadu – chciała także z nami porozmawiać, bo gdzieś coś słyszała o naszych działaniach. Opowiedzieliśmy jej o naszej „batalii”, o wykrętach PAN i tłumaczeniach, że rzekomo nie mają funduszy na remont zabytkowej chałupy. Dziennikarka była szefową działu finansowego „Rzeczpospolitej”, więc zbadała majątek tej szacownej instytucji naukowej. I dzięki temu, 15 sierpnia, w części finansowej dziennika, ukazał się artykuł pod znamiennym tytułem: Brak pieniędzy i wielki majątek, a dalej: „Polska Akademia Nauk. Wartość jej nieruchomości szacuje się na kilkaset milionów złotych. Najcenniejsze są nieruchomości. Akademia narzeka jednak, że brakuje jej pieniędzy. Czy PAN dobrze gospodaruje swoim majątkiem?”.

W artykule napisano: „Wynik za 1999 rok PAN określiła na 4,5 mln zł zysku netto”, a jako ilustrację dodano duże zdjęcie zrujnowanej chałupy warnowskiej i w ramce notkę pt.: Ani na sprzedaż, ani do remontu, w której opisano nasze działania: „Mazurska chałupa z miesiąca na miesiąc wali się coraz bardziej. Małżeństwo państwa Worobców chciałoby ją przejąć i odrestaurować. PAN, właściciel chaty, nie zgadza się na to”.

Liczne listy, apele i artykuły w prasie lokalnej nie zadziałały tak, jak dziennik ogólnopolski. Po kilkunastu dniach, 9 września Prezydium PAN podjęło decyzję o bezpłatnym przekazaniu nam chałupy z Warnowa. Wydawało się, że teraz sprawy potoczą się już szybko, ale ponownie zapadła cisza. Pogoda robiła się coraz gorsza, jesienne deszcze pogarszały stan budynków, a my czekaliśmy. W połowie listopada (14 i 15) wysyłaliśmy do NIK i wojewody skargę na opieszałość placówki PAN w Popielnie, oraz kolejne apele do redakcji „Zabytków” (to miesięcznik, dlatego nasz list otwarty został opublikowany dopiero w numerze 1/2002) i „Gazety Wyborczej / Olsztyn”, która 17 listopada opublikowała go pod nieco prowokacyjnym tytułem Syndrom psa ogrodnika: „Ponieważ właściciel tj. Ośrodek badawczy PAN w Popielnie, ani konserwator zabytków nie posiadali funduszy na ratowanie tego obiektu, zadeklarowaliśmy (na piśmie), że jesteśmy gotowi na swój koszt wyremontować go, a następnie udostępnić do zwiedzania […] Minęły trzy miesiące i nic. Pomimo interwencji pisemnych i telefonicznych. Trzy miesiące dla drewnianego budynku, bez dachu, w stanie ruiny to bardzo dużo!”.

Na naszą skargę szybko zareagowała NIK, która 21 listopada zwróciła się do Generalnego Konserwatora Zabytków, a już w dniu następnym (22 listopada) Kancelaria PAN poinformowała nas, że „Prezes PAN prof. Mirosław Mossakowski wyraził zgodę na jej [chałupy] nieodpłatne przekazanie”. I w końcu, po prawie dwuletniej „batalii”, 27 listopada 2001 r. podpisaliśmy porozumienie ze Stacją Badawczą PAN w Popielnie o „przekazaniu chaty mazurskiej znajdującej się w miejscowości Warnowo” pod warunkiem, że „nie może być przedmiotem zbycia w całości lub częściach [a] elementy nadające się do wykorzystane zostaną użyte do jej odtworzenia”. Jeszcze w tym samym dniu protokolarnie został nam przekazany „plac budowy” do rozbiórki chałupy, czy może raczej do posprzątania jej ruiny.

27 listopada 2001, czyli w dniu przekazania nam chałupy do translokacji była ona w opłakanym stanie: zawalona połowa dachu i przegniła jedna ze ścian. Ale i tak się nie poddaliśmy…

KRZYSZTOF A. WOROBIEC

Warto również przeczytać...