Ewa Bieńkowska
Z pamiętnika egotystki (IV)
Kiefer co dziesięciolecie zmieniał pracownię i jej geograficzne położenie. Musiał już wtedy liczyć się wśród artystów współczesnych – sam powiada, że sławę dała mu Ameryka (i że Niemcy go odrzuciły) – i dużo zarabiać. Pracownie, z biegiem czasu, były coraz bardziej niesłychane, na rozległych terenach, na których wybudowane zostały całe nowe światy, kolonie hangarów, gdzie parkują dźwigi i transportery, opustoszałe miasta składające się z pochyłych wież, puste zabudowania więzienne z wewnętrznym podwórkiem, na które wychodzą okna niezliczonych pięter. [...] Po kilku pracowniach w lesistych okolicach w Niemczech w filmie pokazana jest bajeczna domena na południu Francji, Barjac, 40 hektarów przemienionych w oddzielny świat artysty. I teren niedaleko Paryża, Croissy, gdzie rozmnożyły się, w jakimś niepokojącym ogołoceniu, pizańskie wieże. Artystą zdaje się rządzić gorączka budowniczego nieznanych rzeczywistości, jakby potrzebował iść coraz dalej w pochłanianiu i wyludnianiu form. Przypomina mi się – nie jako określony sens, lecz jak brzmienie – "Wyludniacz" Becketta.