Gdyby nie listy nie wiedzielibyśmy o łączącej obu twórców więzi. W dziennikach Mycielskiego pojawia się oczywiście osoba Panufnika, próżno jednak szukać tam jakichś głębszych stwierdzeń dotyczących ich przyjaźni. Także Panufnik w swej autobiografii nie wymienia nazwiska Mycielskiego. Ich korespondencji jest jednak zapisem głębokiej przyjacielskiej relacji dwóch artystów, kompozytorów o podobnym spojrzeniu na świat i sztukę. Relacji szczerej i bezinteresownej, na której nigdy nie pojawiła się żadna głębsza rysa.
Pamiętniki Mycielskiego stanowią znakomite wprowadzenie do jego dzienników powojennych, kreśląc arcyciekawy obraz „formacji” rodzinnej, która go ukształtowała. Są pod każdym względem fascynujące. Nie tracę nadziei, że uda się je kiedyś opublikować. Uzupełnione o inne, dotąd nieznane zapisy dziennikowe i autobiograficzne, powinny złożyć się na całkiem spory, nowy tom wspomnień i dzienników Zygmunta Mycielskiego. Pomału już go sobie układam…
Chciałabym przywołać tekst, który kilka dni temu poruszył mnie nie tylko mądrością i przenikliwością, ale i zaskakująco aktualną wymową. Mam na myśli szkic "Polskość jako wspólnota otwarta". Autor rozpoczyna go słowami: „W moim przekonaniu «polszczyzna», czyli polskość, tak jak ją rozumiano i określano w okresach największych wzlotów umysłowości polskiej, była zaproszeniem dla wszystkich, otwarciem wspólnego domu”. I dalej wyjaśnia: „Wynikało to zapewne przede wszystkim z tradycji Pierwszej Rzeczypospolitej, która – jakkolwiek organizowana przez Polaków – obejmowała ogromne obszary bardzo zróżnicowane narodowościowo, językowo, kulturowo i wyznaniowo. Polacy w tym państwie niewątpliwie dominowali, ale nie zaznaczali swej dominacji w sposób nazbyt jaskrawy, co w jakimś stopniu wyróżnia Pierwszą Rzeczypospolitą spośród innych formacji historycznych”.
O pierwszej żonie Andrzeja Panufnika wspomina się zwykle jedynie przy okazji rozważań na temat okoliczności jego wyjazdu z Polski w 1954 roku. Wiadomo, że pomogła kompozytorowi wydostać się z Polski, a następnie razem zamieszkali w Londynie. Małżeństwo wkrótce jednak zakończyło się rozwodem, a Panufnik wspominał je na tyle źle, że planował nigdy więcej się nie żenić…
Mycielski jechał do Izraela z niekłamanym zaciekawieniem, trochę jak do „niepisanej, polskiej w znacznej mierze kolonii nad Morzem Śródziemnym”. Mieszkało tam przecież wielu polskich muzyków, których znał sprzed wojny, a którzy wyjechali wówczas jeszcze do Palestyny, aby zasilić szeregi utworzonej tam w 1936 roku przez wybitnego polskiego skrzypka Bronisława Hubermana orkiestry symfonicznej. Orkiestry, która wkrótce miała stać się jedną z najlepszych orkiestr świata. Dziś na stronie internetowej Izraelskiej Orkiestry Filharmonicznej można przeczytać nie tylko o tym, że utworzył ją Huberman, ale i że w pierwszej dekadzie jej istnienia dominującymi wśród muzyków językami były niemiecki, polski, węgierski i rosyjski, a tylko muzycy młodszego pokolenia umieli posługiwać się hebrajskim.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.