fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Beata Bolesławska-Lewandowska Gałczyński i Mycielski: gry z socrealizmem
Premierę "Portretu Muzy" Zygmunta Mycielskiego zaplanowano na antenie radiowej 1 stycznia 1948 roku. W archiwum Polskiego Radia zachowało się nagranie. Słucham go i nie przestaje mnie dziwić to połączenie wyraźnie religijnej muzyki z pobrzmiewającym ideologicznie tekstem. Nie umiem znaleźć odpowiedzi na pytanie, czy utwór ten autorzy pisali serio, czy też raczej był świadomą grą lub żartem poety i kompozytora.
Beata Bolesławska-Lewandowska „Bogowie” Zygmunta Mycielskiego
W grudniu 1959 roku w „Dialogu” ukazała się sztuka Zygmunta Mycielskiego "Bogowie". Jest to właściwie rodzaj szopki, w której w sposób dość prześmiewczy autor ukazuje boski świat. Postaci Boga Ojca, Syna Bożego oraz całego zastępu aniołów (z których Stary Anioł jest „starym pierdołą”, a Archanioł Michał to „tępy żołdak”) pełne są przywar i zajmują się raczej knowaniem na niebieskim dworze niż sprawami ludzkości.
Beata Bolesławska-Lewandowska Mycielski w Paryżu
W Paryżu Mycielski pozostać miał, z krótszymi i dłuższymi przerwami, do 1936 roku. Czas ten miał dla niego ogromne znaczenie. Odcisnął piętno nie tylko na poglądach muzycznych, ale i widzeniu roli kultury. To lata spędzone w Paryżu ustawiły tak naprawdę na całe dalsze życie jego myślenie w tym zakresie. Ukształtowały go jako kompozytora i jako człowieka kultury, głęboko zaciekawionego różnymi jej przejawami i spełniającego się w różnych działaniach: w muzyce, literaturze, publicystyce, a wreszcie w pracy społecznikowskiej. Stąd czerpał przez całe dorosłe życie. Także po II wojnie światowej, kiedy przyszło mu już pracować w zupełnie innych okolicznościach politycznych i życiowych.
Beata Bolesławska-Lewandowska Ocalenie
Jak na powrót stać się człowiekiem po takiej grozie? Jak powrócić do normalności? A jednak trzeba było znów zacząć żyć. Kilka miesięcy po wyzwoleniu obozu, już we Francji, ale jeszcze przed powrotem do Polski, w dzienniku Zygmunt Mycielski zanotował: „Płakać nie wolno. Świat istnieje dalej”.
Beata Bolesławska-Lewandowska Szymanowski a młodzi
Postawa Szymanowskiego – owo patrzenie w przyszłość i widzenie roli polskiej muzyki na równi z muzyką europejską czy światową – stała się bodaj najważniejszym jego dziedzictwem. Podjętym przez kompozytorską młodzież bez kompleksów, z entuzjazmem, a także poczuciem obowiązku i szczerej odpowiedzialności za poziom polskiej muzyki. I jeśli nawet po latach Palester zżymał się, że literatura na temat Szymanowskiego trzyma się „z dziwnym uporem względnie łatwej drogi hagiograficznej”, a Mycielski z pewnym zdziwieniem notował, jak to po latach część utworów Szymanowskiego mu „zbladła”, obaj doskonale zdawali sobie sprawę z wagi jego osiągnięć oraz roli, jaką odegrał nie tylko wobec swych bezpośrednich następców, ale i ich kontynuatorów.
Beata Bolesławska-Lewandowska Mycielski i Miłosz
Mycielski nie zostawił wielu informacji na temat ewentualnego źródła osobistych inspiracji "Ocalenia". Jednak szkice pieśni, a także zachowane zapisy w dzienniku pozwalają powiązać tę kompozycję z wyjątkowo boleśnie przez niego odczuwaną stratą bliskiej osoby. Otóż, na jednej z wersji partytury znaleźć można dedykację: „Stanisławowi Kołodziejczykowi w dziewiąty dzień zaduszny od śmierci Rysia”. W notatniku zaś natykamy się na czternaście trenów żałobnych „Na śmierć chłopca przed wojną”, zapisanych przez Mycielskiego z adnotacją „Ryś Górski”. Musiał być to ukochany kompozytora, który targnął się na swoje życie w 1939 roku, jeszcze przed wybuchem wojny.
Beata Bolesławska-Lewandowska „Forte-piano” Ewy Pobłockiej
"Forte-piano" to pod każdym względem pasjonująca lektura. Ewa Pobłocka zaprasza do swego świata, uchylając szeroko drzwi i za kulisy sal koncertowych, i do własnego życia. Pokazuje wartość muzyki, nie tracąc przy tym z oczu samego życia. Dzięki temu każdy czytelnik może czuć się jej opowieścią hojnie obdarowany.
Beata Bolesławska-Lewandowska Zygmunt Mycielski i dyrektor PGR
W 1959 roku Zygmunt Mycielski wybrał się do Wiśniowej z bratankiem, któremu chciał pokazać dawne rodzinne włości. W Wiśniowej znajdowała się wtedy siedziba miejscowego PGR. Byli „obszarnicy” nie ujawnili swojej tożsamości, jednak Zygmunt nie wytrzymał i po powrocie napisał list. Skierował go do nieznanego mu dyrektora PGR. Pretekstem stała się niepochlebna notatka o Mycielskich w prasie, jednak ważniejsza wydaje się tu mieszkanka emocji dotycząca stanu domu i obejścia. Zadowolenie i pochwała łączą się tu z iście gospodarskim napomnieniem…
Beata Bolesławska-Lewandowska Zygmunt Mycielski „List z Paryża”
Cóż stąd, że ktoś gra, a inny pisze, gdy to jest gdzie indziej? Trzeba by posłać żywy dźwięk, posłać całe inne życie, myślenie, choćby nuty. A tymczasem mogę posłać tylko żywioł słowa, który tu tak kochał Mallarmé i dzisiaj Valéry. I w ogóle, oni wszyscy tutaj. Tak bardzo, że lubią powtarzać: „wiersza nie pisze się ideą, ale słowami.” I to nie ma nic wspólnego z futurystyczną onomatopeją.
Beata Bolesławska-Lewandowska Pani Zosia
Dla pamięci o Zygmuncie Mycielskim Zofia Mycielska-Golik zrobiła niezwykle dużo. Uświadamiam sobie coraz wyraźniej, że gdyby nie jej determinacja, być może nie znalibyśmy dziś nawet jego dzienników. To ona bowiem najmocniej dążyła do tego, by je opublikować – co udało się dzięki życzliwości prezesa Iskier, Wiesława Uchańskiego. Po publikacji któregoś z pierwszych tomów to do niej napisał z podziękowaniem Czesław Miłosz – jego oprawiony w ramkę list wisiał u niej na ścianie jak jedna z najcenniejszych relikwii.
Autorzy