fbpx
HOME
Beata Bolesławska-Lewandowska

Roman Palester i jego „Pisma”

„Właściwie to radio zrobiło ze mnie pisarza” – przyznawał pod koniec życia Roman Palester. Znakomity kompozytor i cięty publicysta opuścił Polskę w 1947 roku, wyjeżdżając z żoną do Paryża. Początkowo ich kontakty z krajem układały się całkiem poprawnie. Barbara Palestrowa pracowała dla Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, zajmując się promocją polskiej muzyki we Francji. Roman zajmował się komponowaniem. W Polsce wydawano jego partytury, planowano kolejne wykonania, a ze Związku Kompozytorów Polskich przychodziły pytania o następne utwory i propozycje kompozytorskich zamówień. Palestra traktowano wówczas jako jednego z najbardziej utalentowanych polskich kompozytorów, wręcz następcę Karola Szymanowskiego. Ale on coraz gorzej czuł się w ojczyźnie. Stąd wyjazd do Paryża. Przez kilka lat udawało się Palestrom utrzymywać status quo. Z czasem jednak nawet starzy przyjaciele, jak kierujący Polskim Wydawnictwem Muzycznym Tadeusz Ochlewski, czy stojący od 1948 roku na czele Związku Kompozytorów Polskich Zygmunt Mycielski wzywali go do powrotu. Przyjechał po raz ostatni w sierpniu 1949 roku, by wziąć udział w zjeździe kompozytorów w Łagowie Lubuskim. To tam minister Włodzimierz Sokorski oficjalnie potwierdził, że odtąd i w muzyce obowiązywać będzie socrealizm. Palester musiał słuchać jego przemówienia ze zgrozą. I choć Sokorski kusił go wysokim stanowiskiem w kraju, wrócił do Paryża i więcej do Polski nie przyjechał. W 1950 roku oficjalnie ogłoszono, że „wybrał wolność”. W 1951 ZKP usunął go z grona swoich członków, a PWM zaprzestał dalszych prac nad edycją jego partytur. Zdjęto jego muzykę z repertuaru koncertowego i z anteny radiowej. Dla polskich władz przestał istnieć.

Tymczasem Palester próbował ułożyć sobie życie na Zachodzie. Nie było łatwo. W 1951 roku w opublikowanym na łamach paryskiej „Kultury” szkicu Konflikt Marsjasza, niby to odpowiadając na pytanie kolegi z kraju: „Gdzież lepiej służyć Polsce? tu u nas, w kraju, czy też na emigracji?”, pisał: „Drogi Przyjacielu, jeśli samemu uniknęło się cierpienia, które przypada w codziennym udziale setkom tysięcy najniewinniejszych – którzy «zostali» i wobec których nie jest się całkowicie w porządku, odczuwa się pewien wstyd i zaczyna rozumieć to, co oni, w kraju, choćby najnieprzejednańsi, nazywają «zdradą», a co jest przecież wybraniem wygnania – nie wesołego zaiste – z powodów «osobistych». Niewątpliwe każdy artysta polski jest w normalny ludzki sposób przywiązany do swego kraju, jego krajobrazu, ludzi i całego klimatu duchowego, w którym dźwięczała jego marsjaszowa fletnia. Dlatego w tej chwili «ostatecznej» każdy musi w sposób najzupełniej osobisty i na swoją odpowiedzialność zdecydować o swojej dalszej drodze. [„Kultura”, 1951 nr 7-8]

Wydawałoby się, że w przypadku kompozytora sprawa jest o tyle łatwiejsza, że muzyka to język bardziej uniwersalny niż literatura. A jednak wkrótce po zerwaniu kontaktów z krajem, pozbawiony jakiegokolwiek promocyjnego wsparcia z Polski i oderwany od własnego środowiska kompozytor zastanawiał się, z czego wraz z żoną będą żyć (Barbara przecież nie mogła dłużej pracować dla PWM). Na szczęście, dzięki rekomendacji Giedroycia, a może nawet bardziej Kazimierza Wierzyńskiego, z pomocą przyszedł Jan Nowak-Jeziorański, oferując obojgu Palestrom dołączenie do ekipy tworzonej właśnie Sekcji Polskiej Radia Wolna Europa. Palester miał objąć kierownictwo działu kulturalnego, jego żona – zająć się sprawami muzycznymi. W ten sposób w 1952 roku Palestrowie znaleźli się w Monachium. W ciągu następnych dwudziestu lat – do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku – Roman Palester przygotował setki audycji na tematy kulturalne i polityczne. Te drugie ukazywały się przede wszystkim do okresu politycznej odwilży i to w nich, jak w serii Okno za Zachód, ostro krytykował politykę kulturalną PRL, w tym poczynania kolegów. I to nie tylko Zofii Lissy czy ministra Sokorskiego, ale i Andrzeja Panufnika czy Zygmunta Mycielskiego. Tego pierwszego niedługo potem życzliwie witał na Zachodzie, szczerze ciesząc się, że zdecydował dołączyć do wolnego świata. Tego drugiego jeszcze później zaś chwalił za odważne wystąpienia przeciwko władzy. Potrafił zatem zmienić zdanie, dostrzegając i doceniając przemianę w postawie przyjaciół.

Skrypty audycji radiowych Romana Palestra w zbiorach BUW, www.palester.polmic.pl

Przygotowywane dla Radia Wolna Europa audycje skrupulatnie zapisywał. Takie zresztą były zasady wprowadzone przez Jana Nowaka. Dziś grube tomy zachowanych maszynopisów stanowią sporą część Archiwum Romana Palestra w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie. A ostatnio, dzięki staraniom Violetty Wejs-Milewskiej i Lecha Dzierżanowskiego, audycje te, starannie ułożone tematycznie, trafiają do czytelników. Dotychczas ukazały się dwa obszerne tomy Pism Romana Palestra, opublikowane przez Polskie Wydawnictwo Muzyczne, które wydało też niedokończoną autobiografię kompozytora Słuch absolutny (Kraków 2017), a także odpowiada za publikację jego partytur. Zaplanowaną na trzy tomy edycję pism przygotowano we współpracy z Uniwersytetem w Białymstoku. Materiał jest tak obszerny, że niewykluczone, iż przygotowanym trzem tomom towarzyszył będzie jeszcze suplement…

To, że Roman Palester miał znakomite pióro, widać już w jego nielicznych tekstach publikowanych przed i tuż po wojnie w polskiej prasie. Jak sam jednak przyznawał: „Właściwie to radio zrobiło ze mnie pisarza. I nie żałuję tego. To znaczy, że nie uważam się za pisarza sensu stricto. Nie uważam, żebym miał w tej dziedzinie jakieś specjalne ambicje, po prostu to daje mi kontakt z moim środowiskiem, z ludźmi, którzy mi są bliscy. Jeżeli kilka osób nawet tego słucha, to już słowo nie idzie w próżnię, nie idzie w pustkę. I to dla człowieka, wyrwanego ze swojego środowiska, jest niewątpliwie rzeczą bardzo cenną”. W wypowiedzi tej Palester dotyka kwestii zasadniczej – praca w RWE była dla niego namiastką bycia w Polsce. Ta łączność z krajem miała ogromne znaczenie i nie chciał z niej zrezygnować, nawet za cenę ograniczenia czasu na pracę kompozytorską. Starał się zresztą obie te aktywności łączyć: „Ranki i popołudnia zajmowało mi pisanie audycji – wspominał – i ich nagrywanie, ale co inni redaktorzy robili spokojnie do późnego popołudnia, ja chciałem koniecznie skończyć́ do południa, aby po obiedzie zabrać́ się̨ do komponowania muzyki. Gwoli sprawiedliwości muszę przyznać́, że Nowak szedł mi na rękę̨. Ale mimo tego nie zawsze można tak od razu przeskoczyć́ z kartki papieru wkręconej w maszynę̨ do pisania na kartkę̨ z pięcioliniami”.

Audycje były najważniejszym łącznikiem z Polską. Do tego stopnia, że – w odróżnieniu od wielu innych emigracyjnych kompozytorów – u Palestra próżno szukać wyraźnych odniesień polskich w muzyce. Nie było mu to potrzebne, bo – jak przyznawał: „Monachium dawało nam jedyne w swoim rodzaju, niezastąpione poczucie najbliższego, codziennego kontaktu z krajem. […] Żyliśmy tym, co się̨ tam działo do tego stopnia, że niekiedy w ogóle nie czuliśmy, że jesteśmy na emigracji, i to było najcenniejsze”. A jak cenne są jego teksty, możemy przekonać się przeglądając oba już opublikowane tomy. Pierwszy z nich nosi podtytuł Zawsze myliłem się w polityce i zawiera nie tylko audycje przygotowywane dla RWE, ale i inne opublikowane wypowiedzi kompozytora, w tym także przeprowadzone z nim wywiady. Ich punktem centralnym pozostają sprawy muzyczne, zawsze jednak związane z szerszym kontekstem przemian kulturowych i historyczno-politycznych. Wyraźnie obecna jest w nich widziana oczami przebywającego na Zachodzie artysty polityka kulturalna PRL. Stąd nieustane podkreślanie kwestii dotyczących wolności i powinności twórcy, uczciwości artystycznej oraz roli i znaczenia sztuki. W tomie drugim, zatytułowanym Portrety, zebrane zostały sylwetki twórców, którym Palester poświęcił swoje audycje. Mamy tu kompozytorów – od Rameau przez Bacha, Wagnera i Strawińskiego po Brittena, Bacewicz i Panufnika. Mamy malarzy i architektów – od Giotta po Chagalla, Picassa i Le Corbusiera. Są też pisarze i myśliciele (tu wybór jest najobszerniejszy) – od Bernarda z Clairvaux przez Monteskiusza, Stendhala i Zolę, Benedetta Croce, Oskara Miłosza i Tomasza Manna, po Stanisława Przybyszewskiego i Tadeusza Micińskiego, a także Jaspersa, Kafkę, Gide’a, Malraux i Mauriaca. W tym kalejdoskopie wybitnych twórców przegląda się i sam Palester – nie kryjąc swoich sądów ani odniesień do spraw ważnych dla niego, nieraz wręcz palących, omawianych z pozycji „tu i teraz”.

Teksty Romana Palestra pozostają świadectwem jego szerokiej wiedzy. I choć dziś być może inaczej postrzegamy znaczenie tego czy innego artysty, którym poświęcił swoją uwagę na radiowej antenie, jego spostrzeżenia pozostają żywe. Zapewne ma na to wpływ sam charakter tych niedługich szkiców, a także przenikliwość i błyskotliwa inteligencja ich autora. Jak zauważa we wstępie Violetta Wejs-Milewska: „Tajemnicą warsztatu pisarskiego i radiowego Palestra zostanie ta cecha jego wyobraźni, która sprawiła, że wszystkie (często niełatwe w odbiorze) spostrzeżenia i refleksje o muzyce, sztuce i literaturze dały się̨ ująć́ w niedługich, bo piętnastominutowych (a czasem krótszych), komentarzach. Na przecięciu co najmniej dwu kompetencji, pomijając oczywistą w tym wypadku erudycję – to jest umiejętności syntetyzowania z jednej strony i operowania konkretem z drugiej – leży tajemnica wysokiej jakości jego autorskiej wypowiedzi”.

Niektóre z audycji zachowały się także w wersji audio, czytając zatem Pisma Romana Palestra warto włączyć ich wybrane fragmenty – dostępne na stronie palester.polmic.pl – by przywołać także jego energiczny, pełen wewnętrznej pasji głos.

BEATA BOLESŁAWSKA-LEWANDOWSKA

Roman Palester, „Pisma”. Tom 1: „Zawsze myliłem się w polityce”. Tom 2: „Portrety”. Red. Violetta Wejs-Milewska, Lech Dzierżanowski, Beata Bolesławska-Lewandowska, Iwona Lindstedt, Artur Zaguła. Kraków, PWM, 2021-2022.

Warto również przeczytać...