fbpx
HOME
Agnieszka Papieska

Czy Gogol istniał naprawdę?

Natura obdarzyła go nosem długim i ruchliwym, potrafił jego koniuszkiem dotknąć dolnej wargi albo bez pomocy palców wniknąć do najmniejszej tabakierki. Nos był najdokładniejszym narzędziem poznawania świata, czyniącym obecność innych części ciała nieomal zbyteczną, czego najwyraźniej doświadczał we Włoszech. „Kwiaty Włoch wypełniały go gwałtowną chęcią przemienienia się w Nos, pragnął być pozbawiony wszystkiego innego: oczu, rąk, nóg, stać się tylko ogromnym Nosem, «z nozdrzami wielkości porządnych wiader, żeby można było wciągnąć w siebie jak najwięcej woni i wiosny»” – pisze Vladimir Nabokov o Nikołaju Gogolu, a rozpoczyna swoją opowieść od sceny, gdy konającemu pisarzowi lekarze zaordynowali puszczanie krwi, przykładając mu do nosa pół tuzina tłustych pijawek (jemu! autorowi opowiadania Nos, prawdziwego hymnu ku czci tego narządu). Na próżno błagał, by je zabrano; kiedy sam próbował zrzucić wsuwające mu się do ust robaki, skrępowano mu ręce. Dramatyzmu tej scenie dodaje to, że przez całe życie miał awersję do wszystkiego, co śliskie, pełzające i skradające się, a co stanowiło dla niego synonim diabła.

Już pierwszy rozdział książki Nabokova, który zaczyna od tego, na czym zwykle biografie się kończą, czyli od śmierci bohatera, pokazuje, że nie mamy do czynienia ze zwykłą biografią. Istotnie, zdaniem nabokowisty Andrew Fielda – jak czytamy w posłowiu pióra Leszka Engelkinga, który książkę przełożył (wydawnictwo Muza ogłosiło ją w 2012 roku) – Nikołaj Gogol to rzadki przykład narracyjnej krytyki literackiej. A przywilejem wielkich krytyków, dodaje Engelking, jest „stwarzanie pisarzy, o których piszą. Co nie znaczy, że główne tezy książki nie są uzasadnione i, by tak rzec, «obiektywnie» prawdziwe”. Jak choćby teza, że Gogol nie był realistą (za jakiego uchodzi w powszechnym odbiorze), tylko twórcą wyimaginowanych światów. Nie czynił realiów materią swoich utworów, to raczej siła jego wyobraźni nadawała kształt rzeczywistości. Najlepszym tego przykładem jest Petersburg, który dopiero przefiltrowany przez spojrzenie Gogola – urodzonego w ukraińskich Soroczyńcach Wielkich – zyskał opinię osobliwego miasta. „Kiedy był uczniem – pisze o autorze Pamiętnika szaleńca Nabokov – z perwersyjnym uporem chodził niewłaściwą stroną ulicy, wkładał prawy but na lewą nogę, w środku nocy piał jak kogut, a meble w swoim pokoju ustawiał z logiką przypominającą Alicję po drugiej stronie lustra. Nic dziwnego, że Petersburg w pełni objawił swoją dziwność w czasie, kiedy najosobliwszy z Rosjan spacerował jego ulicami. Bo Petersburg jest właśnie czymś takim: odbiciem w zamglonym lustrze, niesamowitą mieszaniną przedmiotów używanych wbrew ich przeznaczeniu”. Zdawałoby się, że Gogol i Petersburg są dla siebie stworzeni, a jednak bardzo szybko pisarz rzucił się w wir zagranicznych wojaży, co Nabokov określa mianem „monstrualnej skłonności do podróży”, widząc w niej przejaw manii prześladowczej.

Gdy Nabokov pisze o podróżach Gogola, podejmowanych w celu leczenia niejasnej dolegliwości (cierpiał na ataki melancholii i lęku, który uśmierzała jedynie natychmiastowa zmiana otoczenia), mamy okazję przyjrzeć się jego warsztatowi. Otóż Nabokova nie interesuje relacjonowanie kolejnych etapów wędrówki jego bohatera: kiedy dojechał do Drezna, Salzburga, Monachium, Wenecji, Florencji, Rzymu, Werony, Karlsbadu, Pragi, Berlina, Bolonii, Nicei czy Paryża; gdzie się zatrzymywał; z kim widywał. Autor Lolity nie pełźnie po biografii Gogola jak ślimak po katedrze, od faktu do faktu, tylko obejmuje cały gmach jego życia jednym spojrzeniem; dopiero wtedy widzi, że ten zestaw miast „nie jest w gruncie rzeczy trasą podróży człowieka chcącego się podleczyć […], tylko po prostu linią kropkowaną, tworzącą pozbawione geograficznego znaczenia błędne koło. […] Europa Środkowa stanowiła dla niego tylko zjawisko optyczne i jedyną rzeczą, która naprawdę się liczyła, jedyną prawdziwą obsesją, jedyną prawdziwą tragedią było to, że jego siły twórcze nieustannie i beznadziejnie słabły. […] plany napisania książki życia zbiegły się akurat z początkiem jego pisarskiego uwiądu, swoje szczyty już wcześniej osiągnął, a były nimi Rewizor, Szynel i pierwsza część Martwych dusz”. Tą książką życia miała być druga część Martwych dusz, nad którą – owładnięty kaznodziejskim zapałem – pracował przez dziesięć lat i którą w ataku szału rzucił ostatecznie w ogień. I słusznie.

Nabokov w lipcu 1942 roku informował swego wydawcę: „Ta książka o Gogolu będzie czymś nowym od początku do końca”. Niecały rok później wysłał mu maszynopis (w zamierzeniu autora rzecz miała nosić tytuł Gogol po drugiej stronie lustra) wraz z listem, który kończył się słowami: „Jestem teraz bardzo słaby i słabo się uśmiecham, leżąc na swej prywatnej porodówce i oczekując bukietu róż”. Z pewnością mu się należał. Nie ma w tej nietypowej biografii streszczenia dzieł Gogola, a podstawowe dane chronologiczne znalazły się w kalendarium na końcu książki. Jest za to fascynująca, miejscami brawurowa interpretacja Rewizora, Szynela i Martwych dusz (z niezrównanym fragmentem, nieomal esejem, na temat znaczenia rosyjskiego słówka poszłost’, kongenialnie przełożonym przez Leszka Engelkinga), która pozwala dostrzec, że żaden z wymienionych utworów nie jest ani żartem, ani krytyką rosyjskiego społeczeństwa, ale ponurym koszmarem, który pod płaszczykiem śmiechu wdziera się do naszego świata, przypominając, że „różnica między komiczną stroną rzeczy i ich stroną kosmiczną zasadza się tylko na jednej spółgłosce syczącej”. „Wielka literatura dotyka krawędzi tego, co irracjonalne” – stwierdza Nabokov i prowadzi czytelnika ku tej krawędzi, która Gogolowi była aż nadto dobrze znana: „Rodacy, jest mi strasznie!” – wołał w Wybranych fragmentach korespondencji z przyjaciółmi. Ten strach podsycała w nim paranoiczna myśl, że zostanie pogrzebany żywcem. W testamencie, który ogłosił sześć lat przed śmiercią, stanowczo nakazał nie grzebać swojego ciała dopóty, dopóki nie pojawią się na nim widoczne oznaki rozkładu.

Czy taka postać istniała naprawdę? Nabokov daje słowo, że tak, i na dowód tego przywołuje – w ostatnim zdaniu swej opowieści – datę urodzin Gogola: 1 kwietnia 1809.

AGNIESZKA PAPIESKA

Warto również przeczytać...