fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

ks. Jan Sochoń Jedenaste przykazanie – rajska pokusa?
Na stare lata odważyłem się napisać tradycyjną powieść, choć myślałem o niej już od dawna. [...] "Jedenaste przykazanie" ma swe zasadnicze źródło w realnych egzystencjalno-historycznych wypadkach, zwłaszcza w losie i doznaniach Franciszki oraz Józefa, moich rodziców. Przypadkowe odnalezienie w domowej szafie pliku listów niemieckiego oficera do Franciszki uruchomiło we mnie lawinę pytań, wątpliwości i nade wszystko chęci zrozumienia rodzinnych dziejów, nader dotkliwie naznaczonych dramatem i tragicznością wojny, okupacji niemieckiej i sowieckiej, wreszcie ograniczeniami ludzkiego sposobu życia i ludzkiej wolności zmagającej się z siłą nakazów sumienia, etosu społecznego, religii, nietkniętych jeszcze przez naukową i antymetafizyczną aurę obecnego czasu.
Piotr Mitzner Która godzina?
"Która godzina?" zapytał mnie Antoni Słonimski, kiedy śmiałem dosiąść się do jego stolika w kawiarni „U Marca”, a było to w rok po Marcu, czyli w 1969 roku, czyli miałem czternaście lat, a ze sobą "Poezje" mistrza. "Piętnasta trzydzieści" - odpowiedziałem uprzejmie. "Otóż nie, Piotrusiu – rzekł Słonimski pisząc dedykację na książce – pamiętaj, że jest trzecia trzydzieści po południu, p.m". Nie miałem pojęcia, o co chodzi z tym p.m. Dopiero rok później zacząłem się uczyć angielskiego.
Miłosz Waligórski Za jednym zamachem drugi, trzeci, czwarty   
Szwecja to woda. W promieniu najwyżej kilkuset metrów od domu każdy ma linię brzegową. Potoku, rzeki, jeziora, Bałtyku. Wzrok mknie po tafli albo podskakuje na falach… taki wzrok łatwiej daje się ponieść prądom wyobraźni. Otwiera się na świat, marzy o tym, co za horyzontem. Chciałby być w kilku miejscach naraz. A jeśli zostaje mu odebrany dar patrzenia na szerokie wody – więdnie.
Krzysztof A. Worobiec Poznajemy okolice. Sąsiedzi cz. 2: „Legenda o Irtyszu”
Przez Kassów, w Praniu poznaliśmy wiele osób związanych z Krzyżami. Wielu z nich często przyjeżdżało do nas – nie tylko do Oberży by zjeść, z niektórymi z nich się zaprzyjaźniliśmy. Tak było z „Markuszami” - Zosią i Jurkiem Markuszewskimi. [...] Pranie w ramach letnich koncertów gościło także wielu wybitnych poetów, pisarzy, muzyków oraz aktorów. W sierpniu 2000 roku było to „okazyjne trio”: Grzegorz Turnau, Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat. [...] Wśród ludzi pióra, którzy nas odwiedzali - i odwiedzają, jest Kazimierz Orłoś – pisarz, którego książkę "Cudowna melina", wydaną w 1973 roku przez „Kulturę” paryską i przeszmuglowaną do Polski (gdzie była na indeksie) potajemnie czytałem, wówczas jeszcze jako student.
Andrzej Franaszek Dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż
"Proszę Państwa, Wyspiański umiera" Agaty Dudy-Gracz w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego [...] to spektakl utrzymany w gwałtownym, naprzemiennym rytmie, nieco podobnym do tego, który budował dawną, arcydzielną ekranizację "Wesela" autorstwa Andrzeja Wajdy. Wiele w nim fragmentów satyrycznych, kwitujących krakowskie kołtuństwo, prowincjonalizm, klerykalizm, zgodnie zresztą z duchem "Wyzwolenia", także przecież rozliczającego współczesnych. Wiele scen gorzkich, wymierzonych w „ludzi zza biurek”, w miernotę czy w każdym razie przeciętność, której ręce w różnych epokach krzepko trzymają władzę.
Jakub Dolatowski Ten dereń, ta czereśnia
Cieszę się zawsze, gdy napotykam w botanicznych lekturach ślady dawnego spojrzenia na rośliny, tego odmiennego od współczesnego klasyfikowania ich różnorodności, zwłaszcza „męskości” i „kobiecości”, ślady tego, jak widzieli naturę alchemicy, szamani, zielarki. Wszystkim im przychodziło zresztą stosować zgoła inne rośliny, gdy tę samą przypadłość zwalczali u mężczyzny, inną – gdy leczyli kobietę. Kilka takich roślinnych historii stale do mnie wraca, bo to rośliny z najbliższego sąsiedztwa, z przydomowych kątów.
Mikołaj Nowak-Rogoziński Trzy fotografie. Józef Czapski i Claire Chancerelle
Dlaczego Claire tak mnie ciekawi? Czapski opowiada Kłoczowskiemu, że poznał Claire Chancerelle po przyjeździe z kapistami do Paryża. Nawiązali romans, zamieszkali razem. Claire była jednak mężatką. Yves Marie Chancerelle wyzwał nawet Czapskiego na pojedynek. Czapski wyznaczył swoich sekundantów – Aleksandra Saszę Rzewuskiego (późniejszego dominikanina) i Loche Radziwiłła (przyjaciela Prousta, sportretowanego w "W poszukiwaniu straconego czasu"). Potrafię sobie wyobrazić Czapskiego w wielu sytuacjach, w tym z bronią w ręku, ale pojedynek o kobietę jest zbyt XIX-wieczny nawet jak na Czapskiego. I to jeszcze z takimi sekundantami, jakby nagle wskoczył do powieści Prousta. Do pojedynku zresztą nie doszło, a Czapski rozstał się Claire dla Sergieja Nabokova.
Jerzy Stempowski Z listów do Krystyny Marek (2)
W Paryżu obchodzi się dziś 40-lecie pierwszych eksponatów Malewicza [...]. Głębokie dociekania i pochwały malarstwa abstrakcyjnego czyta się dziś w najbardziej konserwatywnych i akademickich czasopismach. [...] Ja sam znałem Malewicza i wydawało mi się, że go rozumiem. Malewicz przyjechał był właśnie z rewolucyjnego Petersburga i miał w sobie niepokój, jak gdyby widział zbliżającą się „erę atomową”. Nie przychodziło mi jednak na myśl, że wzory Malewicza będą kiedyś konserwatywną sztuką akademicką, obowiązującym standardem dla trzech następnych pokoleń. Nigdy bodaj w historii sztuki nie widziano tak rozpowszechnionego i długotrwałego konformizmu.
Anna Piwkowska Fotografia
Leiter to postać nieco tajemnicza. Urodzony w polsko-austriackiej żydowskiej rodzinie w roku 1923 mógł zostać rabinem jak jego ojciec. Wybrał jednak malarstwo i fotografię, aby w ten sposób próbować uchwycić nitkę ludzkiego losu, chociaż trochę ją rozplątać. Ulice Nowego Jorku i Paryża stały się jego talmudycznymi uniwersytetami. Dopiero pod koniec życia doczekał sławy, choć bardzo pragnął pozostawać w cieniu. Rzadko obracał obiektyw w swoją stronę, a jeżeli to robił to tylko po to, aby sfotografować swój cień, niewyraźny fragment postaci.
Robert Papieski Pierwszy stopień do piekła
Nawet sobie nie wyobrażacie, jak mogą człowieka wprawić w popłoch przymiotniki, zwłaszcza jeden z nich. Zaczął mnie przerażać dawno temu, tuż po skończeniu liceum. Poznałem wówczas dziewczynę, która trenowała koszykówkę, toteż nazywaliśmy ją koszykarką. Była miła i ładna, ale miała skazę, która po paru latach znajomości położyła kres spotkaniom. Otóż, ilekroć do niej przyszedłem, po kilku minutach słyszałem pytanie: – I co ciekawego powiesz?

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...