fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Anna Arno Brat Osip
Czytanie poezji Mandelsztam porównuje z wędrowaniem, próbą dotrzymania kroku innemu poecie. W "Meridianie" Celan powie: „Wiersz jest samotny. Jest samotny i w drodze. Kto go pisze, jest wespół z nim w drodze”. [...] Celan podkreślał, że przekłady Mandelsztama są dla niego równie ważne jak własne wiersze. Jego pamięci poświęcił "Różę niczyją" (1963). Ten tom pisał jakby na dwa głosy i cztery ręce.
Piotr Mitzner Krysia
Wiele nas łączy, mieliśmy wspólny język, zachwyty teatrem. Krysia świadomie przyjmowała w wierszach, a zwłaszcza w prozie, dziecięcą perspektywę. Dawaliśmy sobie metafory i nie wiem już które z nich wymyśliła ona, a które ja, jak „palce mi się śmieją”. Dopiero teraz, ktoś opowiedział mi o jej spacerach nago, po dachach domów przy Nowym Świecie. A moja skłonność do dachów — skąd? Może to ona po raz pierwszy zabrała mnie na dach?
Andrzej Bart Z ostatniej chwili (Notatki do powieści „Dybuk mniemany”) II
Wszystkie zarobione pieniądze wkładali w budowę domu marzeń i w tym nie znali umiaru. Projekt został zamówiony u Pawła Lewego, niezwykle uzdolnionego architekta, którego losami interesowałem się zanim jeszcze usłyszałem opowieść Bubi. Windy sprowadzono z Magdeburga, marmury z Szydłowca i wreszcie pani Amelia mogła się cieszyć kuchnią, którą wykończono specjalnie pod jej gust. Co najważniejsze jednak, zamożni łodzianie błyskawicznie wykupili wszystkie mieszkania i zaczęto się wprowadzać. Jedno z nich, na drugim piętrze, zajął profesor Starzyński z Warszawy, który za chwilę miał zostać ordynatorem w szpitalu na Zagajnikowej. Do słonecznej kawalerki wprowadził się Stanisław Weingarten, najbliższy przyjaciel Brunona Schulza, a jednocześnie największy kolekcjoner jego prac. Zbiór, który przechowywał w swoim mieszkaniu, jak mówią, przewyższał wszystko, co z Schulza do dzisiaj udało się zebrać.
Teresa Worowska Ákos Győrffy „Na skraju”
„Na skraju” to część powstającego dopiero cyklu „Metafizyka codzienności”, którego autor, poeta węgierski Ákos Győrffy jest trwale związany z Zakolem Dunaju. Inspiracją dla kolejnych krótkich tekstów tego cyklu są fotografie Attili Végha, a światem, w którym autor zbiera do nich materiał – poznawana podczas licznych wycieczek natura: Dunaj, lasy w górach Börzsöny, Balaton.
Wojciech Majcherek Próby Erwina Axera
Ilekroć wspominam Axera, zawsze pojawia mi się taki obraz: jestem, nie wiem jakim cudem, na próbie generalnej "Komedianta" Bernharda w Teatrze Współczesnym. Czyli musi być czerwiec 1990 roku. Gdy po zakończeniu spektaklu idę do wyjścia, widzę z tyłu widowni pulpit reżyserski z lampką i za nim stojącego Erwina Axera, który przegląda jeszcze egzemplarz sztuki. Myślę sobie: ale to historia – uczeń Schillera, ten legendarny Axer, który zrobił na tej scenie tyle pamiętnych przedstawień z tym wielkim Łomnickim. Spotkali się jeszcze raz po latach. Nikt wtedy nie wiedział, że oglądamy ostatnią teatralną rolę Łomnickiego.
Renata Gorczyńska Psiość
Temat psów, kotów i innych domowników jest śliski, bo grozi popadnięciem w sentymentalizm. Sypanie anegdotkami też niewiele pomaga, bo głównie są one przedmiotem zachwytu opowiadającego. Wychowałam się na powiastkach o psach, więc wiem, o czym mówię. W kolejności lektur była to "Daszeńka" Karela Čapka, "Puc, Bursztyn i goście", "Powrót Lassie" w wersji filmowej, "W pustyni i w puszczy" z bohaterską Sabą. Odstępstwem od ckliwej literatury kynologicznej był "Biały kieł" Jacka Londona i oczywiście "Pies Baskerville’ów".
Adam Szczuciński Drzewa, sny
Mieszkam wśród drzew. Długie gałęzie starego orzecha pukają do mych okien, jakby to były potężne ramiona baśniowej postaci, rośliny obdarzonej głosem, wolą, marzeniami. Staram się myśleć o drzewach jak o przyjaciołach, choć zwykle nie znam ich imion, nie rozpoznaję cech szczególnych. Ale gdy patrzę teraz na te bezlistne ramiona wzniesione wysoko ku szarym błękitom, z siną linią horyzontu w tle, czuję się szczęśliwy, spokojny, serce nie drży, nie ucieka.
Andrzej Stanisław Kowalczyk Felice
Franz urodził się jako poddany cesarza Franciszka Józefa. Swoje poddaństwo ludy i ludzie znosili na przełomie wieków coraz gorzej. Rozległe państwo Habsburgów było beczką prochu, wokół której sypały się iskry. Narody wzajemnie się nienawidziły i tylko przemoc, zarepetowany karabin, kłamstwo i nędza trzymały je w ryzach. Ujarzmieni i ujarzmiciele garnęli się do nienawiści, upatrując w niej gwarancję swojego wyzwolenia. Nienawiść jest łatwa w uprawie i pleni się szybko, jest jej w spichlerzach więcej niż potrzebują żeńcy.
Anna Piwkowska Popielnice
W ciepły sierpniowy wieczór w Mikulovie spacerowaliśmy po pustej dzielnicy żydowskiej. Niebo było niespokojne, od strony dalekich Alp szła burza. I razem z burzą przyszły Popielnice, których cień nie opuszczał mnie aż do Duino, gdzie dotarliśmy przez Wiedeń i Salzburg. Popielnice szły ze mną, gdy myślałam o młodej Ingeborg Bachmann, zmagającej się ze swoją przeszłością córce austriackiego członka NSDAP, przyszłej pisarce studiującej w Innsbrucku filozofię, a potem o tym dniu spotkania w maju 1948 roku w okupowanym Wiedniu, gdy, jak napisała w liście do rodziców, zakochał się w niej poeta Paul Celan.
Piotr Anderszewski Z zapisków pianisty (I)
Uczenie się utworu muzycznego po to, by się nim podzielić, przedstawić go publiczności, to proces polegający na doprowadzeniu się do stanu, w którym ten utwór będzie ze mną złączony emocjonalnie, duchowo, ale też fizycznie; będzie tworzył ze mną całość, stanie się częścią mojego ciała. Muszę być w stanie nosić tę muzykę ze sobą: na ulicy, w tramwaju czy w samolocie, przenosić ją z Londynu do Frankfurtu czy Tokio, do sali koncertowej, ze specyficzną akustyką, nieraz inspirującą, kiedy indziej suchą i bezduszną, na fortepianie którego najczęściej nie znam i który może wydawać się wrogi. Muszę nosić ją o 8 wieczorem lub, jeśli to będzie poranny koncert, o 11 rano. Nosić ją ze sobą, nie pozwalając, aby te wszystkie okoliczności oderwały ją ode mnie. To tak, jakbym przenosił część swojego ciała, własną rękę lub stopę. Ta muzyka musi stać się częścią mnie i właśnie poprzez to wcielenie jestem w stanie przekazać ją publiczności.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...