fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (XII)
W sonetach zdarzają się wizje zupełnie skądinąd. Jak ta w jedenastym części pierwszej, przywodząca osobom urodzonym w polszczyźnie na myśl "Assuntę" Norwida. Assuntę, czyli odmieniające człowieka patrzącego - spojrzenie ku niebu.
Marian Sworzeń W ułusie bez zmian
Jak Szyszkin patrzy na obecną Rosję? Przywołując kwestię: „Jeśli ojczyzna jest potworem – czy należy kochać go, czy nienawidzić?”, pisze o Tomaszu Mannie, życzącym swemu narodowi klęski w wojnie prowadzonej przez III Rzeszę. Powołuje się też na słowa Adama Michnika, że „patriotyzm jest bezpośrednio zależny od rozmiaru wstydu, który odczuwa człowiek za przestępstwa popełnione w imieniu jego narodu”. I konkluduje: „Napisane przeze mnie powieści to wyznanie miłości do mojej potwornej ojczyzny”. A jaka będzie jej przyszłość? Szyszkin stawia sprawę warunkowo.
Patrick Leigh Fermor Miklós Bánffy
Z nazwiskiem Bánffy zetknąłem się po raz pierwszy, kiedy byłem w samym sercu Siedmiogrodu, w dawnej stolicy księstwa, noszącej podówczas nazwę Koloszwar (obecnie Kluż-Napoka). Nie mogło być inaczej. Pałac rodu Bánffych należał do najświetniejszych budowli miasta i, podobnie jak przynosząca krajowi chlubę Bonchida, był arcydziełem architektury baroku. Przez tysiąc lat, od przyjścia Madziarów, ród Bánffych zajmował poczesne miejsce wśród panujących na Węgrzech i w Siedmiogrodzie wielkich rodów magnackich, a portrety jego przedstawicieli — w zarzuconych na ramię dolmanach i haftowanych złotem kubrakach, z ozdobnymi bułatami u boku i w futrzanych kołpakach z unoszącymi się niczym obłok pary piórami — wisiały na wielu ścianach.
ks. Jan Sochoń Jedenaste przykazanie – rajska pokusa?
Na stare lata odważyłem się napisać tradycyjną powieść, choć myślałem o niej już od dawna. [...] "Jedenaste przykazanie" ma swe zasadnicze źródło w realnych egzystencjalno-historycznych wypadkach, zwłaszcza w losie i doznaniach Franciszki oraz Józefa, moich rodziców. Przypadkowe odnalezienie w domowej szafie pliku listów niemieckiego oficera do Franciszki uruchomiło we mnie lawinę pytań, wątpliwości i nade wszystko chęci zrozumienia rodzinnych dziejów, nader dotkliwie naznaczonych dramatem i tragicznością wojny, okupacji niemieckiej i sowieckiej, wreszcie ograniczeniami ludzkiego sposobu życia i ludzkiej wolności zmagającej się z siłą nakazów sumienia, etosu społecznego, religii, nietkniętych jeszcze przez naukową i antymetafizyczną aurę obecnego czasu.
Piotr Mitzner Która godzina?
"Która godzina?" zapytał mnie Antoni Słonimski, kiedy śmiałem dosiąść się do jego stolika w kawiarni „U Marca”, a było to w rok po Marcu, czyli w 1969 roku, czyli miałem czternaście lat, a ze sobą "Poezje" mistrza. "Piętnasta trzydzieści" - odpowiedziałem uprzejmie. "Otóż nie, Piotrusiu – rzekł Słonimski pisząc dedykację na książce – pamiętaj, że jest trzecia trzydzieści po południu, p.m". Nie miałem pojęcia, o co chodzi z tym p.m. Dopiero rok później zacząłem się uczyć angielskiego.
Miłosz Waligórski Za jednym zamachem drugi, trzeci, czwarty   
Szwecja to woda. W promieniu najwyżej kilkuset metrów od domu każdy ma linię brzegową. Potoku, rzeki, jeziora, Bałtyku. Wzrok mknie po tafli albo podskakuje na falach… taki wzrok łatwiej daje się ponieść prądom wyobraźni. Otwiera się na świat, marzy o tym, co za horyzontem. Chciałby być w kilku miejscach naraz. A jeśli zostaje mu odebrany dar patrzenia na szerokie wody – więdnie.
Krzysztof A. Worobiec Poznajemy okolice. Sąsiedzi cz. 2: „Legenda o Irtyszu”
Przez Kassów, w Praniu poznaliśmy wiele osób związanych z Krzyżami. Wielu z nich często przyjeżdżało do nas – nie tylko do Oberży by zjeść, z niektórymi z nich się zaprzyjaźniliśmy. Tak było z „Markuszami” - Zosią i Jurkiem Markuszewskimi. [...] Pranie w ramach letnich koncertów gościło także wielu wybitnych poetów, pisarzy, muzyków oraz aktorów. W sierpniu 2000 roku było to „okazyjne trio”: Grzegorz Turnau, Zbigniew Zamachowski i Wojciech Malajkat. [...] Wśród ludzi pióra, którzy nas odwiedzali - i odwiedzają, jest Kazimierz Orłoś – pisarz, którego książkę "Cudowna melina", wydaną w 1973 roku przez „Kulturę” paryską i przeszmuglowaną do Polski (gdzie była na indeksie) potajemnie czytałem, wówczas jeszcze jako student.
Andrzej Franaszek Dwadzieścia kroków wszerz i wzdłuż
"Proszę Państwa, Wyspiański umiera" Agaty Dudy-Gracz w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego [...] to spektakl utrzymany w gwałtownym, naprzemiennym rytmie, nieco podobnym do tego, który budował dawną, arcydzielną ekranizację "Wesela" autorstwa Andrzeja Wajdy. Wiele w nim fragmentów satyrycznych, kwitujących krakowskie kołtuństwo, prowincjonalizm, klerykalizm, zgodnie zresztą z duchem "Wyzwolenia", także przecież rozliczającego współczesnych. Wiele scen gorzkich, wymierzonych w „ludzi zza biurek”, w miernotę czy w każdym razie przeciętność, której ręce w różnych epokach krzepko trzymają władzę.
Jakub Dolatowski Ten dereń, ta czereśnia
Cieszę się zawsze, gdy napotykam w botanicznych lekturach ślady dawnego spojrzenia na rośliny, tego odmiennego od współczesnego klasyfikowania ich różnorodności, zwłaszcza „męskości” i „kobiecości”, ślady tego, jak widzieli naturę alchemicy, szamani, zielarki. Wszystkim im przychodziło zresztą stosować zgoła inne rośliny, gdy tę samą przypadłość zwalczali u mężczyzny, inną – gdy leczyli kobietę. Kilka takich roślinnych historii stale do mnie wraca, bo to rośliny z najbliższego sąsiedztwa, z przydomowych kątów.
Mikołaj Nowak-Rogoziński Trzy fotografie. Józef Czapski i Claire Chancerelle
Dlaczego Claire tak mnie ciekawi? Czapski opowiada Kłoczowskiemu, że poznał Claire Chancerelle po przyjeździe z kapistami do Paryża. Nawiązali romans, zamieszkali razem. Claire była jednak mężatką. Yves Marie Chancerelle wyzwał nawet Czapskiego na pojedynek. Czapski wyznaczył swoich sekundantów – Aleksandra Saszę Rzewuskiego (późniejszego dominikanina) i Loche Radziwiłła (przyjaciela Prousta, sportretowanego w "W poszukiwaniu straconego czasu"). Potrafię sobie wyobrazić Czapskiego w wielu sytuacjach, w tym z bronią w ręku, ale pojedynek o kobietę jest zbyt XIX-wieczny nawet jak na Czapskiego. I to jeszcze z takimi sekundantami, jakby nagle wskoczył do powieści Prousta. Do pojedynku zresztą nie doszło, a Czapski rozstał się Claire dla Sergieja Nabokova.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek