fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

poczta redakcyjna Zadymka
Pokażę wam, co znalazłam wczoraj na strychu. Dach pod ciężarem śniegu zaczął trzeszczeć, więc poszłam zobaczyć, jak sprawy się mają od podszewki. A ona, ta podszewka, stara, bo dom liczy ponad sto lat. Potknęłam się o taką skrzyneczkę, która okazała się pełna listów. Kiedyś były listy, ale teraz zostały tylko koperty. Było to kilkadziesiąt kopert adresowanych różnymi kolorami atramentu i różnymi charakterami pisma. Na markach pocztowych można było rozpoznać członków dynastii europejskich od Hohenzollernów po Habsburgów. Otworzyłem pierwszą z brzegu kopertę, była rzeczywiście pusta.
Katarzyna Kuczyńska-Koschany Pod tlenem – 55 sonetów (VIII)
Sonet siódmy części pierwszej rozpoczyna się mocnym wezwaniem do sławienia, kończy inkarnacją, owocobraniem w sieniach domeny Śmierci. Rilke czyni to w słowach najstaranniej dobranych, acz nie wysilonych; one same – swym brzmieniem i współ-brzmieniem, rytmem i układem – sławią byt, innej władzy niepodległe. Ta domena afirmacji zostanie radykalnie naruszona już w sonecie następnym, ósmym, kiedy pojawi się nimfa żalu, nimfa żałobnego płaczu, Skarga, znana nam z "Elegii duinejskich".
Świadectwa Agnieszka Drotkiewicz „Zmysły u Prousta: spektakl wart życia”
Do tego, aby otworzył się nowy świat w zabawie Japończyków opisywanej przez Prousta potrzebna jest woda. To ona sprawia, że wyglądające niepozornie skrawki papieru odgrywają przed nami spektakl. Myślę, że podobnie bywa z naszymi wrażeniami zmysłowymi. Bywają czasem zmięte, z pozoru byle jakie. Zdarzają się jednak artyści, tacy jak Proust, którzy dają nam swoje dzieło – niczym porcelanowe naczynie pełne wody. Zanurzeni w tej wodzie przypominamy sobie albo odkrywamy po raz pierwszy, jak możemy się czuć wąchając, dotykając, patrząc, smakując, słuchają. Może być to spektakl życia.
Renata Gorczyńska Pamięć o Oldze
Gdy zastanawiam się nad epitetem, który w miarę trafnie oddałby naturę Olgi Scherer, chyba wybrałabym słowo stworzone przez Tadeusza Kotarbińskiego: „spolegliwa”. Na niej rzeczywiście można było polegać. Prócz pisania, które przychodziło jej z celowym wysiłkiem – brudnopisy pisane ołówkiem, z gumką na podorędziu, potem kilka czystopisów i dopiero na koniec żmudne przepisywanie na maszynie, i to nawet w dobie pecetów – Olga nawiązała żywy kontakt z Centre du Dialogue i jego twórcą, księdzem Józefem Sadzikiem, który często pojawiał się w jej wspomnieniach.
Elżbieta Lempp Galeria jednej fotografii (35)
Stoliki i krzesła czekały na gości, na przerwę w debacie „Milcząca inteligencja?” w Willi Decjusza na Woli Justowskiej w Krakowie, w sobotę, 9 września. Konferencja była jubileuszowa. Zorganizowana w dniach 9-10 września 2006 na dziesięciolecie odnowy willi. Wśród uczestników byli m.in.: Tadeusz Mazowiecki, Albrecht Lempp, Wiktor Osiatyński, Łukasz Turski, Henryk Wujec, Andrzej Zoll.
Krzysztof A. Worobiec Spichlerzyk, spichrz, świronek, szopa, drewutnia, lamus…
Spichrz, spichlerz, spichlerzyk, spiklerz (nazwy z podobnym rdzeniem językowym pochodzą od niemieckiego słowa: "Speicher"). Świron, świronek, żytnica, sypaniec, skład, kleć, lamus, etc. – nazw regionalnych i lokalnych jest wiele, to większy lub mniejszy budynek gospodarczy lub pomieszczenie służące do magazynowania i przechowywania wymłóconego zboża, do przechowywania sprzętów gospodarczych, narzędzi rolniczych, żywności etc.
Ewa Bieńkowska Z pamiętnika egotystki (III)
Piotr Mitzner dokonał trudnej rzeczy. W książce przedstawił zjawisko właściwie nie do objęcia. I to wychodząc od najprostszego założenia: będzie pisał o swoim sąsiedzie, Sąsiedzie z Podkowy Leśnej. O prywatnym widzeniu osoby i twórczości Jarosława Iwaszkiewicza. Nie będzie to „o” Iwaszkiewiczu, tylko „mój” Iwaszkiewicz.
Jan Maria Kłoczowski Pocztówka z wakacji
Opowiem o pocztówce, którą dostaliśmy od Vittore. Dotarła do nas (adresatów było dwoje: Donna Anna e Don Giovanni) na przełomie wiosny i lata w Wenecji, w Palazzo Ducale, gdzie kończyła się właśnie duża wystawa Carpaccia. Na pocztówce, w jej dolnej części, Vittore namalował dwie weneckie damy, nieco znudzone, myślami daleko poza tu i teraz, zapewne tam, na lagunie, gdzie ich mężowie polują na wodne ptactwo. Scenę polowania Vitttore odtworzył w górnej części pocztówki.
Renata Gorczyńska List do Georgija Gospodinowa
Jako syn weterynarza, który nie jadał mięsa, bo jak tu zjadać pacjentów, od dziecka odznaczał się Pan empatią do wszystkiego, co żyje. Zaskoczył mnie Pan, próbując wcielić się w ślimaka czy muszkę owocówkę. Bywał też Pan swoim dziadkiem, weteranem Wielkiej Wojny, ukrywającym się pod jej koniec u młodej Węgierki. Z tego związku zrodził się Pana krewniak, odkryty przez Pana po latach. Przedstawia się Pan jako empatyczny samotnik, co brzmi jak sprzeczność, ale chyba Pana rozumiem. Też mi blisko do takiego stanu.
Wojciech Kass Do niepoznanego poety (I)
Wpierw coś pulsuje, jakieś słowo, pół słowa, zbitka słów, nawet nie semantyka, a echo linii melodii, drży pogłos, ćmi zaśpiew – to trwający dzień, dwa, niekiedy tydzień, dekadę, czasem miesiące „przedwiosenny niepokój” (Achmatowa) lub „rozbudzona rozpacz” (Mandelsztam). Zaczyna się metafizyczny zew, coś co nie ma kształtu, lecz poetę bierze w posiadanie, zagarnia całkowicie, jest „natchnieniem żywiołów”, bywa jak „burza”, „prąd morski”, „wir rzeczny”, „huragan”, „trzęsienie ziemi” „zwalista ulewa”, wyswobadza rękę z szablonu zajęć, wydobywa z inercji i zatrzaskuje w nawias wolę zapisującego.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...