fbpx
HOME
Agnieszka Kania

Ustawanie

Zaczęło się od szpitala Elke, od wycinków, kroplówek, naświetleń, chemioterapii i wyników w słupkach. To wtedy Georg Baselitz oderwał żonę od ciała. Namalował wyobcowanie totalne. Także z cielesności. Na czarnym tle zostawił jedynie wyimek człowieka, to, co jeszcze świadczy o kształcie, zdeformowanym zresztą.

Płótna olbrzymy zanurzył w czarnej farbie, potem dotykał palcami, jakby zamierzał wyłuskać Elke z tła, z podkładu, z odmętów. Jak Orfeusz próbował ją wyrwać z ciemnej brei. Przez całe długie życie (urodził się w roku 1938) powtarzał nagość żony, jej leniwe pozy, rozwiane włosy i chochliki w oczach. Teraz musiał zrobić coś więcej: zatrzymać to, co ulotne na płótnie. Skupić życie poza ciałem. Poza życiem.

Na obrazach olbrzymach nie ma człowieka. Jest istota. Zarys. Cień. Niewyraźna odbitka. Baselitz pominął kości policzkowe, grdykę, łydki. Zobrazowanej pozwala żyć życiem cząstkowym. Osobnym. W oderwaniu od siebie. Sprawdza, czy życie można zmieścić w okrojonej postaci. W bezcielesnym ekstrakcie. Nie pyta o to, czy człowiek potrzebuje włosów i kiszek. Pyta, kim bylibyśmy, gdyby nas nie odpominano? Zarysem? Śladem? Plamą? Potem na poduszce?

*

Moja codzienność ociera się o Ustawanie. Tuż obok, w pałacu Mamelka, króla Romów, mieści się hospicjum. Nie zasłania się przede mną. Nie zaciąga kotar, nie opuszcza żaluzji. Trwamy, przenikając się wzajemnie: Ustawanie i Zabieganie. Wielkie Czekanie wobec małego pośpiechu. Pierwsza chwila w pracy to spojrzenie w okno naprzeciw dyżurki: czy na metalowej ramie łóżka wisi ręcznik w pomarańczowe pasy. Należy do Gieni. Kiedy go zabraknie, zabraknie i Gieni. Wraz z żółtym ręcznikiem ubyło Wieśka. Ze spranymi frędzlami odszedł Tadeusz, z niebieskimi kropami Janusz. Szary ręcznik miała Krystyna. Nie lubiła zdrobnień. Ziemia mnie rozdrobni – mówiła. Rozdrobniła.

Szkło nie nabłyszcza. Zamazuje, ale nie odczłowiecza. Gienia kołysze się za szybą i unosi kabel kroplówki, jakby zaklinała wciekający w nią płyn. Lek ma ożywić, podarować jeszcze jedną noc, jeszcze jeden dzień. Wieczorem spotykamy się z Gienią na parkingu. Tu nie ma parku, klombu ani fontanny. Jest przelotówka do Kluczborka, po której ciągną się sznurem auta. Jest też wybetonowany podjazd i mur z rozchodnikiem. Ustawanie niczego nie żąda, zadawala się niedomkniętą bramą, przez którą może się wymknąć. Dokąd może czmychnąć? Za bramą jest tylko inne Wyobcowanie. Świat Autów.

*

W Kunsthistorisches Museum w Wiedniu skończyła się niedawno wystawa Georga Baselitza „Nackte Meister”. Olbrzymie obrazy wisiały do góry nogami. Znalazły się na nich ciała wydestylowane ze skóry, postaci obrane z mięśni i ludzie pozbawieni ludzkiego kształtu. Artysta nie używał pędzla. Zanurzał dłonie w farbie i centymetr po centymetrze palcował płótna. Jakby robił masaż. Tłumaczył, że dotyk uczłowiecza zarówno obraz, jak i malarza. A wszystko zaczęło się od szpitala Elke, od rentgenów i wyników w słupkach. Zaczęło się od Ustawania, które chciał zamienić w dzieło sztuki.

AGNIESZKA KANIA

Warto również przeczytać...