fbpx
HOME

Księga Przyjaciół

Piotr Mitzner Zapiski (I)
Urodziłem się dziesięć lat po wojnie, ale ona wciąż przypominała o sobie. Ekscytowały oczywiście znajdywane przez nas w Lesie Młochowskim naboje. Co się robi z takim znaleziskiem? Przede wszystkim należy chować przed rodzicami, można demontować i zsypywać proch do słoiczka, a można też grać w „przestrzelonego”, rzucając na chybił-trafił garść do ogniska – przecież nigdy nie wiadomo, w którą stronę poleci. Z moich kolegów nikt nie zginął, ale ranni byli.   
Eva Hoffman O snach w drugim języku
Kiedy uczę na kursach creative writing, mówię studentom, że mam własną zasadę dotyczącą pisania o snach: najwyżej trzy na książkę! Chodzi o to, żeby nie ulegać uwodzicielskiej mocy snów, które niezwykle przyjemnie się opisuje; ale też obawiam się, że bez otoczki interpretacji i tłumaczenia, senne scenariusze nie miałyby dla czytelnika koniecznego dla niego sensu i ważności.
Marcin Sabiniewicz Do Adama Zagajewskiego
Adam Zagajewski zostawił nam poezję zakorzenioną w tajemnicy. Kto doświadcza jego wierszy, musi być gotowy na przygody jak ta..
Krzysztof Czyżewski Magris o sztuce starzenia się
Claudio Maximus, może największy w najmniejszych formach prozy. Jak Mansfield, albo Kafka, albo Akutagawa. Opowiastki zebrane w tom "Zakrzywiony czas w Krems" to jedna z najpiękniejszych z wielu jego książek, które przeczytałem. A mamy po polsku wszystko, co najważniejszego napisał.
Renata Gorczyńska Przenikanie światów
O drugiej w nocy, tyrając czwarty dzień nad tekstem o Miłoszu w Wilnie, nacisnęłam jakiś klawisz i oczom moim zmęczonym ukazał się biały ekran. Ki diabeł – pomyślałam.  I nuże rzuciłam się do odzyskiwania ośmiu stroniczek pisanych z pojedynczym odstępem.  Ikonka na pulpicie "Wilno śladami Miłosza" była pusta, jeśli nie liczyć "yu". Dość mało tego zostało.
Andrzej Stanisław Kowalczyk Zbyszewski
Zbyszewski jednym gestem zrzucał ze stołu powieści i dramaty autora "Ferdydurke" i kilka tomów "Dziennika", żeby zrobić miejsce dla bigosu i wódki, którymi postanowił ugościć swych sąsiadów nadjeżdżających kuligiem. Było dla mnie jasne, że jedyną książką Gombrowicza, jaką WAZ przeglądał czy kartkował, był "Trans-Atlantyk". Natomiast Hłaskę przeczytał chyba całego, uważał go za „wielką pozycję”, „wielkie nazwisko”. Przepowiadał, że zdobędzie po śmierci wielką sławę.
Beata Bolesławska-Lewandowska Kompozytor w Radiu Wolna Europa
Jako kompozytor Roman Palester stracił przez swą emigrację bardzo wiele. Z pozycji następcy Szymanowskiego przeszedł na pozycję twórcy nieobecnego, konsekwentnie wymazywanego z polskiego życia muzycznego i ze świadomości kolejnych pokoleń muzyków i melomanów. Strata to chyba tym boleśniejsza, że jego język muzyczny wpisywałby się nieźle w tendencje najmocniej obecne na festiwalach Warszawska Jesień. Głęboki liryzm jego silnie ekspresjonistycznych kompozycji stanowiłby znakomitą paralelę choćby dla dokonań Tadeusza Bairda, który często uznawany jest za jedynego przedstawiciela tych trendów w dorobku twórców tzw. „polskiej szkoły kompozytorskiej”.  
Robert Papieski Zapomniana nowela o zapomnianym poecie
Był jednym z czołowych pikadorczyków, nim dołączyli do nich Jarosław Iwaszkiewicz i Kazimierz Wierzyński. Współtworzył grupę Skamander, a na jego ślubie w 1922 roku z panną Awenarius drużbami byli Iwaszkiewicz i Stanisław Baliński, co poczytywali sobie za zaszczyt, bo asystowali wnukowi cara Aleksandra II. Iwaszkiewicz opisał tę ceremonię w powieści "Hilary, syn buchaltera", Baliński sportretował Karskich oraz ich posiadłość Chrzęsne w noweli grozy "Koniec rodziny Jasnych", ogłoszonej w 1923 roku w dwóch zeszytach „Skamandra” – majowo-czerwcowym i lipcowo-sierpniowo-wrześniowym.
Piotr Mitzner Limba
Do komunizmu Władysław Bieńkowski miał podejście zdroworozsądkowe. Mówił tak: - Jak zakładaliśmy partię w Warszawie za okupacji, to z początku nas nie dostrzegano. Ale jak pojawiły się na murach napisy „PPR chuje” to uznaliśmy, że społeczeństwo nas jednak zauważyło.
Krzysztof Czyżewski Teatro Laboratorio
Teatro Laboratorio w Weronie, "Antygona Sofoklesa" Brechta, Ilana Abramovitch i Argento – aktorzy Living Theatre. Pamiętam jak dziś, a był rok 1980 może. Jedno z najważniejszych przeżyć teatralnych w moim życiu. Wydarzyło się na pograniczu teatru, właściwie po wyjściu z teatru, właściwie kiedy teatru już nie było.

To, co zazwyczaj nazywamy przyjaźnią i przyjaciółmi, to są jeno znajomości i zażyłości zawiązane dla jakiejś okazji lub dogodności. W przyjaźni, o której mówię, zlewają się one i stapiają jedna z drugą w aliażu tak doskonałym, że zacierają i gubią bez śladu szew, który je połączył […]. „Bo to był on; bo to byłem ja”.
Michel de Montaigne

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek