Ta powieść to chłodna, dojmująca wiwisekcja utraconej miłości, która zaczyna się bez powodu i kończy bez przyczyny. Monolog narratora w barze nowojorskiego hotelu przypomina samotne sceny znane z obrazów Edwarda Hoppera. Krystaliczna proza, czuła i okrutna zarazem. Alfred Hayes (1911-1985) urodził się w biednej żydowskiej rodzinie na londyńskim East Endzie. Z rodzicami wyjechał do Ameryki. Zarabiał jako kelner, przemytnik, chłopak na posyłki. Pisał zaangażowane wiersze choć lepiej czuł się na wyścigach niż w literackich kawiarniach Greenwich Village. Podczas II wojny światowej stacjonował w Rzymie, doskonale poznał Włochy. Hayes był współtwórcą scenariusza „Paisy” Rosselliniego (wspólnie z Klausem Mannem i Federico Fellinim). Pracował też przy scenariuszu „Złodziei rowerów” de Siki. Przez cztery dekady pisał dla Hollywood. Długo pozostawał w cieniu innych postaci, pracował z Langiem, Hustonem, nie wspominając już licznych odcinków „Godziny z Alfredem Hitchcockiem”. Na podstawie własnej powieści „The Girl on the Via Flaminia” („Dziewczyna z Via Flaminia”, 1949) napisał scenariusz filmu „Ich wielka miłość” (1953), gdzie obok Kirka Douglasa wystąpiła, grając po raz pierwszy po angielsku, Brigitte Bardot. Zmarł w 1985 roku. Dziś jest na nowo odkrywany jako pisarz.
Pewnie Alfred Hayes nigdy do żadnej monografii powieści noir nie trafi, jego dzisiejsi wydawcy i recenzenci widzą go raczej wśród pomniejszych mistrzów prozy bez podziału na kategorie – ale jeśli nie chcemy czytać tej książki jako brawurowej analizy kolejnych etapów miłosnego afektu, studium zazdrości, hipokryzji i samooszustwa kochanków, to warto poszukać klucza do „Zakochanego” w doświadczeniu życiowym i politycznych sympatiach młodego Hayesa. Propozycja Howarda będzie wtedy zbrodnią społeczną co się zowie. A bohaterowie staną się nie tylko ofiarami traum przeszłości, ale też niesprawiedliwości społecznych i ekonomicznych swoich własnych czasów.
Cała recenzja dostępna na Dwutygodnik.com.
„Zakochany” to powieść płynąca z wnętrza człowieka. Hayes to artysta, którego w ogóle nie interesują tanie chwyty. Opowiada o kobietach, ludzkiej naturze i miłości bez skrótów i fabularnych uproszczeń. Wybiera trudne momenty i decyzje, żeby uwypuklić temat przestrzeni wewnętrznej wolności. Z jego słów bije przekonanie, że bez drugiego człowieka obok, jesteśmy niczym. To bliskość, pewność i stabilizacja dają nam siłę. To dzięki ukochanym możemy przetrwać, a w imię miłości można żyć pełnią życia. Banalne, ale szczere. Smaczne, bo słodko-gorzkie i wielokrotnie okrutne. Hayes jest przenikliwy w swoich obserwacjach, doskonale operuje także słowem.
Cała recenzja dostępna na Melancholiacodziennosci.blogspot.com.
Alfredzie Hayesie słyszeliśmy dotąd niewiele, jego nazwisko mówiło cokolwiek głównie maniakom kinowym. Parał się także poezją i prozą, przez lata zresztą zapomnianą i dopiero od niedawna należycie docenianą. Dziś, gdy ukazuje się przekład „Zakochanego” – świetny, trzeba tu oddać sprawiedliwość Annie Arno – widzimy, że ze świecą szukać pisarzy, którzy tak jak Hayes potrafią rozwiewać złudzenia, jakie wielu z nas żywi, goniąc za szczęściem i miłością. Bo o tej właśnie daremnej pogoni jest ta kameralna opowieść, która za tło ma Nowy Jork lat 50.
W warstwie emocjonalnej cenię szczerość opisywanej relacji. Hayes jest w pewnym stopniu kronikarzem czasów, w których żył i trudno w tym momencie o bezkrytyczną percepcję tego love story. Ów czterdziestoletnie bohater chciałby posiadać kobietę – faktycznie opis tego zakochania jest raczej uprzedmiotowiający – ale bohaterka już trochę mu się wymyka, bo jakkolwiek byśmy im nie kibicowali (jeśli faktycznie ktoś czuje taką potrzebę), może ważne jest, że ona ma już możliwość podjęcia decyzji w społeczeństwie i czasach, w których dwudziestokilkuletnia kobieta z dzieckiem nie jest uznawana za najmłodszą.
Cała recenzja dostępna na BOOKoliki.wordpress.com.
Po dokonaniu wyboru zostaną Państwo przeniesieni na stronę wybranego dystrybutora w celu dokończenia zakupu