fbpx
HOME
Piotr Kłoczowski

Andrzej Stanisław Kowalczyk – Nagroda Wielkiego Redaktora 2022

Łączy nas wiele – chociażby obecność w zespole „Res Publiki” Marcina Króla w latach jej świetności, czyli końca lat 80. i początku lat 90., czasów transformacji, nowych perspektyw dla humanistyki, krytyki, edytorstwa, bliski nam krąg „Zeszytów Literackich” czy Dom „Kultury” w Maisons-Laffitte.

Łaczą nas wspólne książki i postacie formacyjne. Sięgam kapryśnie do jednej z wielu półek naszych bibliotek: od Stylów politycznego myślenia. Wokół „Buntu Młodych” i „Polityki” Marcina Króla (1979) czy Książek zbójeckich Wojciecha Karpińskiego (1988), poprzez kolejne numery „Zeszytów Literackich” wydawanych w Paryżu, a później w Warszawie przez Barbarę Toruńczyk, numery paryskiej „Kultury” do jej ostatniego 647. numeru z września 2000 roku. W kraju połączył nas Jerzy Timoszewicz i Anna (Dunka) Micińska. Łączył i łączy zawsze Stempowski, Miłosz, Jeleński, Gombrowicz, Vincenz… Plejady literatury polskiej XX wieku w podzielonej powojennej Europie. Łączył nas Jerzy Giedroyc – „my wszyscy z niego” – moglibyśmy powtórzyć za Zygmuntem Krasińskim.

Wydawało mi się, że Czapski czy Wat stali jakby dalej od Kowalczyka, że Mieroszewski jest też dalej… Do czasu imponujących dwóch tomów Weny do polityki. O Giedroyciu i Mieroszewskim wydanych przez Pawła Kądzielę w Bibliotece „Więzi” w 2014 roku…

Zawsze myślę o Andrzeju Kowalczyku jako o jednym z najwybitniejszych w jego pokoleniu. Swoje „lata nauki i podróży”, żeby sięgnąć do wspaniałego tytułu Goethego, opisał w mojej ulubionej książce Miejskie:

W 1989 roku chyba napisałem do Redaktora list z pytaniem, czy mogę przyjechać i przeczytać jego korespondencję ze Stempowskim. Wrzuciłem kopertę do skrzynki i zdałem sobie sprawę z bezczelności prośby. Ale Redaktor nie tylko się zgodził, lecz i dał mi stypendium, gdy źródło, na które liczyłem, okazało się wyczerpane. Nad jego korespondencją z Hostowcem odsiedziałem trzy tygodnie u Jacka, w podziemiach bunkra bibliotecznego, walcząc z jesiennymi atakami dyskopatii. Wybrałem koło setki listów, które Jacek mi skopiował. Zapytałem Redaktora, czy mogę je zabrać i opublikować w Polsce. Liczyłem na kilka, oddał mi większość listów Stempowskiego, swoje zatrzymał.

Rozmowy ze mną nie dawały mu satysfakcji. O polityce polskiej słabe miałem pojęcie, o światowej żadne. Wciąż wypytywałem o Vincenza, Miłosza, Stempowskiego. Dopiero od Redaktora dowiedziałem się, że Polska zaprzepaściła swoją wielką szansę na Wschodzie. Książę Adam Czartoryski z portretu po lewej stronie spoglądał na mnie z rosnącym zniecierpliwieniem. Redaktor zapalał kolejnego papierosa, żeby dymem osłonić moje zakłopotanie. Naprzeciw zwierzęcia politycznego siedział analfabeta polityczny. Kiedy kompromitacja wydawała się nieunikniona, przypomniałem sobie gorączkowo ostatni artykuł Osadczuka i wypowiedziałem zaklęcie „Ukraina’’. Czartoryski łagodniał, Redaktor gasił papierosa i sięgał po szklaneczkę whisky. Zaczynaliśmy rozmowę o Kijowie, Kołomyi, Krymie. Z tych gawęd zrodził się pomysł wydania ukraińskiego tomu Stempowskiego „W dolinie Dniestru”. Potem Redaktor wysłał mnie do Kijowa.

To był początek drogi Andrzeja. Mało kto potrafił z tak czułą ironią i humorem pokazać jeden z momentów decydujących dla przyszłych nocy i dni. Jerzy Stempowski to największa bodaj fascynacja Andrzeja. Ile jej zawdzięczamy! Od pierwszych prób uchwycenia „prób” właśnie, czyli sztuki eseju Vincenza, Miłosza i Stempowskiego, w jego poznawczej relacji ze złożonością świata, którym poświęcił swój doktorat, pięknego przekładu z francuskiego Ziemi berneńskiej podanego po raz pierwszy do druku w „Regionach” Wiesława Myśliwskiego (bliskiego Festiwalowi Języka Polskiego), pierwsze sto listów Giedroycia do Stempowskiego, pierwsze wydanie ukraińskich pism Jerzego Stempowskiego W dolinie Dniestru, czy wydanie z Anną Micińską i Jarosławem Klejnockim korespondencji ojca Dunki, Bolesława Micińskiego z Jerzym Stempowskim. Wszystko to ukazało się w tajemniczym, prywatnym wydawnictwie LNB.

Przygotowując drugie wydanie W dolinie Dniestru, które od 24 lutego 2022 roku trzymam na nocnym stoliku, Andrzej odkrył zagięte bibułki maszynopisów listów Stempowskiego o sprawie Ukrainy i Polski w okupowanej przez nazich Europie, słanych w czasie wojny z Muri pod Bernem do Lizbony, do Adama Zielińskiego wysokiego urzędnika rządu londyńskiego. Te zagięte strony pominięte w pierwszym wydaniu okazały się rodzajem londyńskiej cenzury nałożonej na Kassandrę z Berna. Odegnijmy tylko jedną z nich:

W miarę jak Polska zbliżała się powoli do przepaści, naród ogarniało coraz większe zamroczenie, jakby operację rozbioru chciał przebyć pod chloroformem […]. Całkowite nieprzygotowanie do wojny było tylko fragmentem ignorancji i ogłupienia powszechnego […]. Cały kontynent znajdował się w stanie zamroczenia umysłowego, który stał się łatwym łupem Hitlera. Czy i jakimi drogami Europa i Polska będą mogły podnieść się z tego upadku, który poprzedził i przygotował zwycięstwa niemieckie? Czy pogrążona nadal w pomroce Europa stanie się z kolei łupem Stalina?

– pisane z Muri w maju 1942 roku!

Swoje wspaniałe posłowie do nowej, pełnej edycji W dolinie Dniestru Stempowskiego Andrzej zadedykował pamięci Sołomiji Pawłyczko (1958–1999) pisarki, tłumaczki, profesor Akademii Kijowsko-Mohylańskiej.

Andrzej był blisko ostatniej inicjatywy wydawniczej Jerzego Giedroycia – już po 1989 roku, który był działem wód dla „Kultury”, dla Polski i dla Europy – „Archiwum Kultury”, korespondencji Jerzego Giedroycia, tworzącej terytoria „Rzeczpospolitej epistolarnej” (słynne określenie Andrzeja). Pierwszy tom tej serii – korespondencja Redaktora z Witoldem Gombrowiczem była przygotowana właśnie przez Andrzeja w 1993 roku. Później, w 1997 roku, otrzymaliśmy pierwszą bodaj książkę o Stempowskim Nieśpieszny przechodzień i paradoksy. Rzecz o Jerzym Stempowskim. Dedykowaną Jerzemu Giedroyciowi. Jerzy Timoszewicz, szara eminencja spraw Stempowskiego w kraju, czytał ją z ołówkiem w ręku pełen najwyższego uznania dla perspektyw poznawczych i pisarstwa autora! Rok później dostaliśmy wspaniałą dwutomową edycję Listów Jerzego Stempowskiego i Jerzego Giedroycia, prawdziwą perłę serii „Archiwum Kultury”. Obaj trzymamy się marzenia o wydaniu całej tej korespondencji…

Klejnot w koronie to trzytomowa edycja korespondencji Marii Dąbrowskiej z Jerzym Stempowskim, początek serii dotyczącej „dynastii Stempowskich” (tak Miłosz w liście do Giedroycia!) wydanej przez Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską wspólnie z Towarzystwem „Więź”. Razem z Dziennikami Marii Dąbrowskiej (słynna edycja Tadeusza Drewnowskiego) te trzy tomy korespondencji do roku 1955, roku śmierci Dąbrowskiej, są naszym Doktorem Żiwago, jak Marię Dąbrowską określiła Barbara Toruńczyk w swoim odkrywczym eseju, jeszcze na łamach paryskich „Zeszytów Literackich”. Doktorem Żiwago to znaczy świadectwem życia, miłości, myśli, refleksji w kolejnej odsłonie „mrocznych czasów” powojennej Polski w podzielonej Europie.

Przypominam dary od Andrzeja dla nas wszystkich. Dary, do których każdy z nas może wrócić. Stały się teraz raz jeszcze boleśnie aktualne. Wojna w Ukrainie, która jest – zawstydzając nas raz po raz – obroną Europy, obroną liberalnego centrum prawa, indywidualnej wolności i rozumnej tradycji jako jedynej przestrzeni wolności dla wszystkich obywateli Europy, Ukrainy i Polski. Ocalenie tej tradycji, która znalazła tak fascynujący, „jagielloński”, nowoczesny wyraz w Domu „Kultury” w Maisons-Laffitte pod Paryżem, w myśli Jerzego Giedroycia, jest tym intymnym, rzadko ujawnianym „skarbem” – jak by go nazwała wielka Hannah Arendt – „skarbem” w pieczy archiwisty, edytora, redaktora Andrzeja Stanisława Kowalczyka.

Tak było, gdy przygotował dla wydawnictwa Czarne (decydująca tu była fascynacja Andrzeja Stasiuka Stempowskim) pełną poprawioną edycję esejów i notatek z podróży Stempowskiego Od Berdyczowa do Lafitów. Tak było, gdy w 2006 roku Krzysztof Czyżewski w swoim „Pograniczu” w Krasnogrudzie wydał dwie książki. Dzisiaj widzę w tym prawdziwie wzbogacający nas zbieg okoliczności – to była rewelacyjna dla nas wszystkich Rekonstrukcja narodów. Polska, Ukraina, Białoruś 1589–1992 wielkiego historyka amerykańskiego Timothy Snydera i od Bukaresztu do Lafitów. Jerzego Giedroycia rzeczpospolita epistolarna Andrzeja Stanisława Kowalczyka. „Dajesz mi czarodziejski pierścień, który, odwrócony / Świeci w dół niewidzialnym dla nikogo klejnotem wolności” – moglibyśmy powtórzyć za Miłoszem.

I nie z pedanterii muszę przypomnieć naszego wspólnego przyjaciela Basila Kerskiego i Gdańsk miasto wolności! To Andrzejowi i Basilowi zawdzięczamy rozmowy z berlińskim Ukraińcem – fascynującym Bohdanem Osadczukiem. Zawdzięczamy trudne edytorsko i historycznie przedsięwzięcie, jakim było przygotowanie antologii „Kultury” z lat 1976–2000, dopełnienie antologii „Kultury” za lata 1946–1975 autorstwa nieodżałowanej Grażyny Pomian.

Andrzejowi Kowalczykowi, ale i patronatowi prezydentów Gdańska Aleksandry Dulkiewicz i Lublina Krzysztofa Żuka, zawdzięczamy antologię Litwy na łamach „Kultury”. Ukazała się w 450. rocznicę Unii Lubelskiej w zasłużonej serii Andrzeja Peciaka „W kręgu paryskiej Kultury”, dzisiaj wydawanej pod auspicjami profesor Iwony Hofman i jej Pracowni Badań nad Instytutem Literackim w Paryżu, w ramach UMCS w Lublinie. Kultura – Litwa. Wspólny wiek dwudziesty została poświęcona pamięci Pawła Adamowicza. Wspólny wiek dwudziesty – ten podtytuł jest znaczący!

Pamiętajmy, zwłaszcza teraz, że Litwę, Ukrainę i Polskę łączy wspólny tragiczny wiek dwudziesty. I nie pozwólmy, żeby tę wspólnotę losu, historii i wolności nawiedzały destrukcyjne chimery nacjonalizmów.

Na koniec tej laudacji, zacytuję fragment listu Wojciecha Karpińskiego, jednego z ukrytych mistrzów dla kilku generacji humanistyki polskiej – parafrazując wspaniałe zdanie Kota Jeleńskiego o miejscu Nicoli Chiaromontego w dwudziestowiecznej konstelacji wolności – z listu z 15 stycznia 2015 roku do Bohdana Paczowskiego:

Właśnie dostałem od Andrzeja Kowalczyka jego najnowszą pasjonującą książkę „Wena do polityki. O Giedroyciu i Mieroszewskim”, Biblioteka „Więzi”, dwa tomy sporego formatu, razem ponad 900 stron, ale czytam z przejęciem, świetnie opowiedziana historia politycznych idei ich obu, historia „Kultury” z perspektywy Giedroycia czasem, aż bolesna w lekturze (prawdziwie przedstawiony stosunek do Kota, do Wata, do Czapskiego) i zadziwiające, jak różne od mojego widzenia „Kultury”, tego co było w niej ważne – ale obie wizje gdzieś się spotykają przede wszystkim w budowie tej „napowietrznej instytucji”, której twórcą był niewątpliwie Giedroyc.

*

Laudację przypominającą najważniejsze, co zawdzięczamy profesorowi Uniwersytetu Warszawskiego Andrzejowi Stanisławowi Kowalczykowi, miałem przyjemność wygłosić w sierpniu b.r. na Festiwalu Języka Polskiego w Szczebrzeszynie, z okazji wręczenia mu Nagrody Wielkiego Redaktora. Jednym z fundatorów Nagrody jest mecenas Tomasz Kopoczyński, prowadzący znaną kancelarię prawną w Gdyni. W tym miejscu chciałbym wyrazić w imieniu swoim i organizatorów Festiwalu ogromne uznanie dla mecenasa Kopoczyńskiego. Więcej niż uznanie – podziw dla jego prywatnego mecenatu kultury: kultury literackiej, intelektualnej, naukowej, społecznej, twórczej. Ustanowione przez niego „Debaty” w Dworku Sierakowskich w Sopocie stały się ogólnopolską legendą. Teraz sięgnął do Szczebrzeszyna z Nagrodą Wielkiego Redaktora. Kto potrafi dzisiaj dostrzec pracę nad tym, co nazywamy ocalaniem i ustanawianiem nowego początku dla bogactwa tradycji kultury, która określa nasze dziedzictwo? Trzeba było do tego oka i umysłu Tomasza Kopoczyńskiego. Trzeba było zrozumienia tego w lot przez organizatorów Festiwalu w Szczebrzeszynie. Nagroda Wielkiego Redaktora wydobywa na forum publiczne to, co pozostałoby niewidoczne albo doceniane tylko w wąskim kręgu specjalistów.

PIOTR KŁOCZOWSKI

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek