fbpx
HOME
Marian Sworzeń

Cienie wracają…

Wszelkie książki, także pisane przez reżyserów teatralnych, dają czytelnikom pozycję widza wraz z prawem opuszczenia spektaklu w dowolnym momencie. W przypadku lektury Zapisków z Rosji Bogdana Toszy taka sytuacja nie grozi.

Notatki autora pochodzą z okresu 1983-2009. Nie są zapisem ciągłym, odnoszą się wyłącznie do nieregularnych wyjazdów „tam” w latach 1983, 1987, 1989, 1991, 1992, 1993, 1994 oraz 2005 i 2009. Tę chronologię uzupełnia posłowie z lutego 2022 roku wskazujące na zbieżność finału pracy nad książką z agresją Rosji na Ukrainę. Z trzynastu rozdziałów sześć jest umiejscowionych w Moskwie, trzy nad Newą (Leningrad, Petersburg), zaś cztery w Ufie – jeden z nich ma dodatkowe, katowickie tło, bo wówczas dwa teatry, z Baszkirii i Śląska, nawiązały owocne kontakty. Gdyby dopisać polityczny kontekst, zaczynają się po Breżniewie – za Andropowa i Czernienki, rozwijają podczas kadencji Gorbaczowa i Jelcyna, a kończą w erze Putina.

Autor bywał w Rosji zawodowo – jako reżyser, dyrektor teatru, uczestnik festiwalu – nieraz indywidualnie (jako stypendysta w 1983 roku), czasem w niewielkim towarzystwie (z Zygmuntem Hübnerem i Jerzym Koenigiem w 1987 roku, z Martą Lipińską i Janem Kulczyńskim w 1989), także na czele licznego zespołu aktorskiego. Jego rozmówcami byli niemal wyłącznie ludzie powiązani ze sztuką przez twórczość lub pełnione funkcje. W książce brak jest spotkań z tzw. prostymi ludźmi (radzieckimi vel rosyjskimi), a jeśli już – to ich rolę pełnią półanonimowe postaci opiekunów, przydawane przez gospodarzy obcokrajowcom. Nic w tym dziwnego: tak jak „Moskwa nie wierzy łzom”, tak i Rosja – do dzisiaj – nie ufa ludziom z Zachodu. Przy tej „geograficznej” okazji przywołam wyczytaną w książce anegdotę, notabene doskonałe polityczne haiku, lepsze od historycznych rozpraw. Oto dwóch ludzi ruszyło w drogę w tym samym czasie: jeden z Moskwy do Paryża, drugi w przeciwnym kierunku – gdy mieli postój w Warszawie, każdemu się zdało, że jest u celu.

Próba zestawienia pełnej listy osób, z którymi Tosza się spotkał, nie jest zabiegiem łatwym, wobec czego poprzestanę na selektywnej prezentacji. Ważne jest podkreślenie, że autor dbał, by swoich rozmówców każdorazowo przedstawiać, a innymi słowy – wprowadzać na scenę. Zyskał na tym czytelnik (nie musiał udawać, że wszystkich zna) i lektura (nie trzeba szukać po przypisach lub słownikach). Wymienię zatem tych najważniejszych. Zacznijmy od literatury… Ksenia Starosielska (jej pamięci jest dedykowana książka), urodzona w 1937 roku, wybitna tłumaczka polskiej literatury, wnuczka żydowskiej babci z Łodzi, która przed wiekiem przeniosła się do Moskwy. Gennadij Ajgi (ur. 1934), poeta i tłumacz, z urodzenia Czuwasz, przekonany przez Borysa Pasternaka do twórczości również w języku rosyjskim. Wedle Toszy „gdyby tak się nie stało, […] zapewne na zawsze pozostałby nieznanym pieśniarzem maleńkiego narzecza”. Z książki dowiadujemy się, że pośród przekładów Ajgiego na czuwaski jest Norwidowy Bema pamięci rapsod żałobny. Z grona muzealników wskażmy na Irinę Antonową (ur. 1922), dyrektorkę Muzeum Puszkina, kierującą nim przez ponad pół wieku („stanie się rekordzistką, najdłużej pracującym dyrektorem muzeum na świecie”). Stajemy teraz pośród malarskich sztalug… Oto Eduard Steinberg (ur. 1937), zasiedziały „Moskwianin” (trochę mnie to słowo zdziwiło), znany i sprzedawany na Zachodzie, wedle przypisań – suprematysta, czyli po pędzlu wyznawca teorii Malewicza („z nim prowadził artystyczny dialog. To zresztą zbliżało go do Ajgiego, którego uważano z kolei za przedstawiciela suprematyzmu w poezji”). Zbliżając się do teatru, spójrzmy na historyka tej dziedziny – Aleksandra Mackina (ur. 1906), „jednego z najważniejszych świadków dwudziestego stulecia w teatralnej i literackiej Rosji”. Jego największą fascynacją był Meyerhold („przez całe życie pisał jego monografię. I nie doczekał druku”). A teraz pojawia się scenograf, „jeden z największych twórców współczesnego rosyjskiego teatru”, Eduard Koczergin (ur. 1937), którego „matka, Bronisława pochodziła z polskiej rodziny Odyńców, skazanych na syberyjskie zesłanie za udział w powstaniu kościuszkowskim”. Swoje dramatyczne, dziecięce losy zawarł w dwóch książkach (Lalka anioła i Ochrzczeni krzyżami), wydanych również w naszym kraju. To on wspomniał Toszy o niezrealizowanym zamyśle wystawienie Hamleta, dziejącego się na Syberii, zaś ten przyznał mu w myślach rację, bo „jeśli «Dania jest więzieniem» to gdzież w Rosji, albo jak mówił zawsze Koczergin – w Sowdapii, ją ulokować…”. Zamiast kłótni o jedną literę (wedle mnie winno być „w Sowdepii”), zobowiązuję się do przeczytania obu dzieł. I pod koniec staje przed nami reżyser… Jest nim Anatolij Efros (ur. 1925), podczas moskiewskiego pobytu Toszy kierujący Teatrem na Małej Bronnej, a potem sceną na Tagance. Gdy się dowiedział, że Polak również reżyserował jego ulubionego Molierowskiego Mizantropa, zaprosił go do udziału w próbie sztuki, nad którą właśnie pracował – Tosza doskonale wiedział, jak niezwykły był to przywilej („reżyserzy rzadko zgadzają się na udział obcych w próbach”). Sylwetkę Efrosa dopełnia jego refleksja, wedle której reżyser to szczególnego rodzaju poeta, bo – zamiast papieru, pióra i słów – „składa wiersze na scenie za pomocą ludzi, za pomocą autorów”. Ostatnią osobą, którą wzmiankuję, nie będzie Rosjanin, lecz Anglik. Jest nim Ronald Harwood (ur. 1934), głośny w świecie z Garderobianego wystawianego również w Moskwie (1987). Do wstrieczi doszło przypadkiem, w trakcie konferencji prasowej – Tosza był przy błyskawicznych uzgodnieniach Hübnera z Harwoodem co do przyjazdu tego ostatniego do Warszawy… za tydzień. Dodam od siebie, że wiele lat później Harwood napisał sztukę Herbatka u Stalina i scenariusz do Pianisty w reżyserii Romana Polańskiego.

Tyle o indywidualnościach, czas na udział w porządnej scenie zbiorowej. Jesień 1983 roku, święto Rewolucji Październikowej, środek Moskwy – jesteśmy ramię w ramię z autorem na Placu Czerwonym, blisko Kremla i mauzoleum Lenina. Nie stoimy wcale w kłębiącym się tłumie za barierkami, o nie!, nasze miejsce jest… na trybunie. Nie z przodu, może w piątym rządzie, ale na trybunie! Wokół nas sami starcy, czasami z wnukami. Starsi „wyglądali tak, jakby ubierali się u tego samego krawca”, młodsi w dżinsach kupionych w dolarowych sklepach dla uprzywilejowanych. Co tam w takim razie robił Tosza, bezpartyjny reżyser z Polski, który w swoim kraju przyłączył się do bojkotu telewizji? Tego nie zdradzę, wszystko jest w książce.

Prócz gigantycznych muzeów (Ermitaż, Muzeum Puszkina), do których trafił autor były też inne – w pokojach, w których mieszkali kiedyś Dostojewski, Achmatowa, Brodski. Ponieważ niewielu z nas tam dotrze, a może – z powodu sytuacji politycznej – takie podróże zostaną na długie lata wykluczone, warto uważnie przeczytać te opisy, a nawet powtórzyć w myślach gesty Toszy. Gdy bierze do ręki pióro Fiodora D., a potem kładzie się na otomanie, na której pisarz wyzionął ducha, gdy kartkuje tomik wierszy Mandelsztama z dedykacją dla Anny A., gdy siada okrakiem na tekturowej walizce, z którą Josif B. ruszał na emigrację…

Zmierzając do końca, pragnę wskazać na zawarty w książce fragment o niezwykłej wadze, chociaż z Rosją niezwiązany. Zainteresuje każdego, kto tej sprawy nie zna… Jak wiadomo, Bogdan Tosza w 1990 roku wyreżyserował w Teatrze Śląskim rzecz Brodskiego Marmur (notabene zrecenzowaną przez Marka Zagańczyka w miesięczniku „Teatr” 1991 nr 1). To dało mu później – w 1993 roku, już jako dyrektorowi teatru w Katowicach – tytuł do goszczenia trójki wybitnych poetów: Josifa Brodskiego, Czesława Miłosza i Tomasa Venclovy. Od słowa do słowa, wywiązała się dyskusja na temat najwybitniejszego utworu polskiej poezji XIX wieku. Werdykt zapadł nie przez głosowanie, ale w sposób właściwy poetom. Otóż każdy z gości, w swoim ojczystym języku – po rosyjsku, polsku i litewsku – wyrecytował wiersz. Każdy – ten sam! Był mi znany. Po raz pierwszy usłyszałem go dawno temu, w tym samym mieście – w katowickim liceum i na płycie Niemena. Zaczynał się od słów: „Czemu, Cieniu, odjeżdżasz”…

MARIAN SWORZEŃ

Bogdan Tosza „Zapiski z Rosji”. Kraków, Austeria, 2022. Aby kupić, proszę kliknąć – tutaj

Warto również przeczytać...