fbpx
HOME
Jan Zieliński

Dymitr

W archiwum Michała Walickiego zachował się list, podpisany tylko imieniem (Dymitr), napisany w Sofii 15 sierpnia 1966 roku. Oto jego treść:

Wielce Szanowny, Najdroższy Nauczicielu!

Chcę wierzyć, że pobyt w Nieborowie wpłynął korzystnie na Twój stan zdrowia. W związku z tym ponawiam serdecznie zaproszenie w imieniu mego Ojca i swoim. Uważam, że będziesz się tu dobrze czuł i odpoczniesz, także uważam, że możemy Tobie i Pani zapewnić odpowiednie tutaj warunki. Z niecierpliwością oczekuję na podanie terminu przyjazdu, abym mógł w porę i dobrze wszystko zorganizować.

Sprawa doktoratu jest w trakcie konsultowania. Wyniki na razie b[ardzo] dobre. Szef mój zgodził się. Znajomi z Ministerstwa dali mi dużo nadziei, wreszcie prof. Dujczew (kontaktuje się często z prof. G[i]eysztorem) obiecał mi pełne poparcie po uprzednim zaakceptowaniu tematu z wyrazami aprobaty dla wybranej problematyki. Za tydzień wystąpię z podaniem…

Wkrótce skończę z redagowaniem artykułu o Embriachich i wyślę.

Przyjmij dużo serdecznych pozdrowień także i dla Pani!

Twój Dymitr

W inwentarzu archiwum podpis ten pozostał nierozwiązany[1]. Kryje się za nim bułgarski historyk sztuki Dymitr G. Dymitrow (1939-2009). Wyglądał (nieco później) tak:

Jego ojcem był Georgi Dymitrow. Tu pamięć podsuwa (a Google dopowiada): osławiony jako podpalacz Reichstagu, wydalony przez Trzecią Rzeszę do ZSRR, sekretarz generalny Kominternu, likwidator KPP, przywódca komunistycznej Bułgarii. W sieci obejrzeć można fragment Polskiej Kroniki Filmowej (23/48) z przywitania Dymitrowa w Warszawie: siwiejący mężczyzna z dość długą plerezą i czarnym wąsem, z wiecznie uniesioną prawą brwią i przekrzywionym krawatem na koszuli w paski, obok uśmiechnięty, żwawy Cyrankiewicz, gest młodego bułgarskiego dyplomaty, niosącego kwiaty, który widząc, że jest filmowany, przygładza kędzierzawą fryzurę.

Ale nie, ojcem naszego Dymitra był inny Georgi Dymitrow, kompozytor (1904-79). Też miał ciekawy życiorys. Rówieśnik Michała Walickiego, studiował w Warszawie. W Wikipedii (stan: 14 XII 2021) jego życiorys po bułgarsku jest dość krótki, po polsku nie ma wcale hasła. Natomiast w wersji angielskiej dano niemal dosłownie obszerny artykuł ucznia Dymitrowa, profesora Emila Janewa. Wynika z niego, że Dymitrow od jesieni 1927 studiował w warszawskim konserwatorium u takich profesorów, jak Stanisław Kazuro, Kazimierz Sikorski, Grzegorz Fitelberg i Stanisław Wiechowicz. Szczególne znaczenie miał dla niego kontakt z „patriarchą” polskiej muzyki, Karolem Szymanowskim (to z jego polecenia Gebethner i Wolff miał wydać trzy bułgarskie pieśni ludowe, kompozycje Dymitrowa). Studiując, pracował jako nauczyciel w średniej szkole w Grójcu, a następnie w Warszawie, cytuję dosłownie: „został nauczycielem w jednym z najsłynniejszych wówczas liceów – «Stanisława Lorenza»”. (Skrót myślowy. Profesor Stanisław Lorentz do połowy lat trzydziestych działał w Wilnie, potem został dyrektorem Muzeum Narodowego; to jego ojciec, Karol Ludwik Lorentz był najpierw dyrektorem szkoły handlowej w Radomiu, a następnie przeniósł się do Warszawy i został wicedyrektorem „jednej z najlepszych szkół warszawskich – Wojciecha Górskiego”[2], którą ukończył Stanisław Lorentz). Kontynuował też studia muzykologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, dyrygował chórem stowarzyszenia studentów bułgarskich „Christo Botew”. Poślubił o dwa lata młodszą Bułgarkę Lubę Palikarową, adeptkę sztuki, uczennicę Tadeusza Pruszkowskiego, Władysława Skoczylasa, Leona Wyczółkowskiego i Stanisława Ostoi-Chrostowskiego. Będzie się specjalizowała w ilustracji książkowej, m.in. podręczników i książek dla dzieci. W roku 1938 oboje powrócili do Bułgarii i Dymitrow rozpoczął tam karierę w szerokim stylu jako organizator życia muzycznego, założyciel Akademii Muzycznej, dyrygent chórów i kompozytor. W Polsce prawie o nim zapomniano. Tylko kiedy w połowie listopada 1948 roku gościł w Poznaniu chór (mieszany) radia bułgarskiego, recenzenci zwrócili uwagę na kompozycje Dymitrowa „o ciekawie archaizowanych harmoniach i bogactwie rytmicznym”[3]. Jego żona przyczyniała się do popularyzacji polskiej sztuki w Bułgarii: „20 kwietnia 1948 r. w Klubie Działaczy Kulturalnych Presław Kyrszowski i Luba Palikarowa wygłosili odczyt na temat: Polska sztuka plastyczna. Zebranie cieszyło się dobrą frekwencją”[4]. Kompozytor umarł w Sofii w roku 1979. Jego żona w 1999.

Ich syn i korespondent Michała Walickiego, Dymitr Dymitrow, urodził się na samym początku II wojny światowej, w październiku roku 1939. Po wojnie śladem obojga rodziców pojechał na studia do Polski. Sam tak to wspomina:

Bardzo interesowałem się historią i archeologią i chciałem studiować archeologię w Warszawie. Jednak okoliczności były takie, że łatwiej było mi zapisać się na historię sztuki, z czego bardzo się cieszę, bo natknąłem się na sławnych profesorów, takich jak Michał Walicki, Juliusz Starzyński, Jan Białostocki – żeby wymienić przynajmniej tych najsłynniejszych. Pozostałem jednak przywiązany do muzyki i wielu muzyków uważa mnie za swojego własnego, zwłaszcza że spędziłem 14 lat w Konserwatorium jako nauczyciel[5].

Jednym z największych przeżyć artystycznych był dla niego ujrzany w roku 1964 na Warszawskiej Jesieni występ baletu Merce’a Cunninghama ze scenografią Roberta Rauschenberga i muzyką Johna Cage’a.

W roku 1969 ukazał się w Sofii jedyny przekład na język obcy tomu Rembrandt w oczach współczesnych, z przedmową Michała Walickiego, którą tłumaczył Dymitr Dymitrow.

Dymitr powrócił do Polski, pracował jako sekretarz Bułgarskiego Ośrodka Kultury w Warszawie. Opublikował w Bułgarii kilka artykułów o polskim plakacie i polskiej fotografii portretowej. Jeden z jego tekstów dotyczy spraw politycznych: Przed dysydentami byli rewizjoniści („Literaturien Viestnik” 1992 nr 39).

Dymitrow jest zresztą autorem wielu książek, od monografii artystów bułgarskich i światowych (Vermeer), po takie pozycje przekrojowe, jak historia sztuki czy rzecz o losach XX-wiecznej awangardy europejskiej. W roku 2000 wydał monografię sztuki polskiej ostatnich stu lat.

Michał Walicki jest w tej monografii kilkakrotnie przywołany, mówi się o nim per „wielki historyk sztuki”, „mój profesor”, „niezapomniany profesor”. Czasem jest to tylko wzmianka, jak porównanie skłębionego tłumu postaci na Bitwie pod Grunwaldem do zatłoczonego autobusu. Które, nawiasem mówiąc, nasuwa myśl o paraleli między obrazem Matejki a Autobusem Linkego. (Waliccy byli zaprzyjaźnieni z Bronisławem i Anną Linke). Czasem jest to przyczynek biograficzny, jak kiedy pisząc o profesorze architektury Politechniki Warszawskiej Dymitrow dodaje: „zaprosił na stanowisko wykładowcy na długie lata wielkiego historyka sztuki Michała Walickiego – nie tylko wnikliwego mistrza atrybucji, lecz również wybitnego znawcę problemów architektury różnych epok”[6]. Powraca wówczas przejmujące wspomnienie, jakie Walicki poświęcił Sosnowskiemu zaraz po wojnie, porównując go – jego podejście do młodych adeptów nauki – do „mądrego ogrodnika obserwującego, pozornie beznamiętnie, wzrost młodej szczepionki”[7].

Dymitr Dymitrow dość obszernie omawia działalność Michała Walickiego w czasie okupacji, kiedy zbierał informacje wywiadowcze na temat losów grabionych i niszczonych dzieł sztuki. Podaje też, uzyskane z pierwszej ręki, informacje o jego udziale w powojennych działaniach, zmierzających do odzyskiwania zagrabionych zbiorów. Konkluzja ma walor osobistego świadectwa: „Niestety, Michał Walicki zapłacił za tę swoją odpowiedzialną i perfekcyjnie prowadzoną działalność kilkoma latami, spędzonymi w więzieniu – od roku 1949 po połowę lat pięćdziesiątych, kiedy został zwolniony i przywrócony na stanowisko profesora Uniwersytetu Warszawskiego, a ja miałem szczęście znaleźć się wśród jego pierwszych «nowych» uczniów, będąc świadkiem jak Profesor dostał powiadomienie, że jego nazwisko wykreślono z rejestru skazanych (około 1963–1964 r.)”[8].

Najoryginalniejszy wątek – i chyba w Polsce w tym aspekcie nie znany – dotyczy motywu powrotu Odysa. Dymitrow zaczyna od przypomnienia listu Szymanowskiego do Iwaszkiewicza, pisanego z Grasse w końcu roku 1936, dotyczącego prac nad planowanym baletem Powrót Odyseusza, do którego libretto miał pisać Lechoń (z Lifarem). Po czym powiada:

Nie ulega wszakże wątpliwości, że w jego muzyce także element pejzażowy zajmowałby istotne miejsce – nie tylko w funkcji scenografii dla akcji. W Warszawie był obraz Poussina pod tym samym tytułem, własność właściciela ziemskiego i fabrykanta Zygmunta Kwaśniewskiego, który był przyjacielem wielu intelektualistów. Podczas wojny obraz ten ukryto w przybudówce fabryczki na Woli, w dzielnicy, która poniosła największe straty podczas powstania warszawskiego w roku 1944. Podobno został zniszczony, a może (i daj Boże) – odnaleziony i skradziony. Ale w rodzinie Demkowicza-Dobrzańskiego, spadkobiercy właściciela, przechowywano fotografię dzieła wraz z pisemną ekspertyzą, udowadniającą jego autentyczność, a podpisaną przez mojego profesora Michała Walickiego. Niestety, kiedy przyjaciele pokazali mi zdjęcie, Profesora nie było już wśród żywych. I pozostaje nam się tylko domyślać, czy kiedyś wcześniej Szymanowski nie widział tego właśnie obrazu z ogromnym pejzażowym tłem i zzatopioną w nim małą figurą bohatera, grającą raczej rolę sztafażu, podobnie do wielu innych i dobrze znanych obrazów Poussina, wielkiego francuskiego klasycysty XVII wieku. Uzasadnienia dla takiej hipotezy znajdujemy w głośnym utworze Karola Szymanowskiego „Źródło Aretuzy” na skrzypce i fortepian (op. 30, część cyklu trzyczęściowego „Mity”). Ta często wykonywana i urocza kompozycja została napisana pod wrażeniem tak nazywanego miejsca niedaleko Syrakuz na Sycylii i oczywiście czerpie natchnienie z podania o nimfie, zamienionej w źródło[9]

Relacja ta, niewątpliwie ciekawa, budzi pewne wątpliwości. Obraz Poussina na ten temat figuruje w rejestrze zaginionych w czasie II wojny i poszukiwanych przez Polskę dzieł sztuki[10]. Jest tam wszakże opisany jako dzieło, należące do Aleksandra Heymana-Jareckiego. Przedwojenny senator, bibliofil i kolekcjoner (posiadał obrazy Pankiewicza, Stryjeńskiej, Weissa, Wyspiańskiego – skądinąd autora dramatu Powrót Odysa) Aleksander Heiman-Jarecki (1886-1966), był współwłaścicielem przędzalni i farbiarni, a następnie prezesem spółki akcyjnej Wyrobów Bawełnianych „Wola” w Warszawie. W biografii żony Antoniego Słonimskiego, malarki Janiny Konarskiej czytamy: „Bratankiem jej matki był senator, fabrykant, właściciel ogromnego majątku […]”[11]. Drugą żoną Heimana-Jareckiego była pierwsza żona Kazimierza Wierzyńskiego, aktorka Bronisława Koyałłowicz. Aleksander Heiman-Jarecki był też właścicielem majątku Smoszew na Mazowszu, gdzie wybudował pałac. Ziemianin, fabryka „Wola”, powiązania ze środowiskiem artystyczno-literackim – wszystkie te elementy skłaniają do podejrzenia, że w tekście Dymitrowa doszło do pomyłki, że chodzi o obraz należący do Heimana-Jareckiego.

Sprawa nieukończonego baletu Szymanowskiego jest oczywiście znana muzykologom. Wiadomo, że libretto miał pisać Lechoń z Lifarem, że szkice do muzyki spłonęły podczas wojny we Francji. Pisała na ten temat Teresa Chylińska w swej fundamentalnej monografii Karol Szymanowski i jego epoka (której Dymitrow nie mógł znać, pracując nad historią sztuki polskiej XX wieku), wskazując w pierwszym tomie na literackie źródła motywu Odysa we wczesnej twórczości Szymanowskiego (Mity, Metopy), w drugim zaś rekonstruując dzieje libretta i szkiców kompozytora. W centrum tej narracji stoją zanotowane przez Iwaszkiewicza słowa wielkiego muzyka o Agrygencie: „ten szereg świątyń stojących na wysokim brzegu nad morzem, widniejących na tle morza, zawsze mi się wydaje pejzażem z Odysei. I wiesz, tęsknię do tego pejzażu jak do ojczyzny. Chciałbym jeszcze coś napisać takiego jak Mity, ale połączonego z postacią Odysa, z mitem Odysa…”[12]. Zaproponowany przez Dymitrowa wątek możliwej inspiracji poussinowskiej wnosi do tych rozpoznań akcent malarski.

Ciekawa jest uwaga Dymitrowa na temat pisania o sztuce, także współczesnej, dla szerszej publiczności: „przed II wojną światową historycy sztuki urodzeni zarówno pod koniec XIX wieku (jak na przykład Mieczysław Wallis czy Władysław Tatarkiewicz, znany przede wszystkim jako filozof o światowej randze w estetyce), jak też na początku XX wieku (w Warszawie – Juliusz Starzyński, Michał Walicki, Ksawery Piwocki i wielu innych, w Krakowie – Tadeusz Dobrowolski), nie rezygnowali z bieżącej krytyki w gazetach i czasopismach; rozumieli oni dobrze konieczność zapoznania coraz szerszych gron polskiego społeczeństwa ze sztuką”[13]. Ten mechanizm sprawdził się także w przypadku Leny Cygańskiej-Walickiej – wśród autorów piszących o jej malarstwie byli historycy sztuki: Ksawery Piwocki, Mieczysław Porębski, później Wiesław Juszczak.

W roku 1966 zaproszenie na wyjazd z Leną do Bułgarii przyszło za późno. 22 sierpnia 1966 roku Michał Walicki zmarł. Autor listu, Dymitr Dymitrow, dożył roku 2009.

Lena Walicka, już jako wdowa, podczas wakacji, spędzanych nad Morzem Czarnym, wybrała się pewnego razu do Sofii, odwiedzić rodzinę Dymitrowów.

JAN ZIELIŃSKI

Autor poszukuje kontaktu z właścicielem zdjęcia obrazu Poussina, a także z osobami, które znały Lenę Cygańską-Walicką bądź posiadają jej prace, listy albo inne memorabilia: j.zielinski@uksw.edu.pl

[1] Zob.: Elżbieta Sztraj, Hanna Szymczyk, Materiały Michała Walickiego (III 178). „Biuletyn Archiwum PAN” 1994 nr 35 s. 91.

[2] Andrzej Szomański, Stanisław Lorentz, „Stolica” 1979 nr 6 s. 5.

[3] Kazimierz Nowowiejski, Życie teatralno-artystyczne miasta Poznania (15 XI 1948 – 28 II 1949), „Kronika Miasta Poznania” 1949 nr 1 s. 97.

[4] Wiesław Balcerak (red.), Dokumenty i materiały do historii stosunków polsko-bułgarskich. T. II. Wrocław 1982 s. 142.

[5] Tu i dalej korzystam z transkryptu dwóch wywiadów autobiograficznych, jakich udzielił Dymitr Dymitrow w roku 1999 i 2003: https://newspaper.kultura.bg/bg/article/view/15368

[6] Д. Димитров, Полското изкуство през последните сто години. Sofia 2000, s. 115. Dr Kamen Rikev z redakcji lubelskiego rocznika „Zeszyty Cyrylo-Metodiańskie”, zechce przyjąć podziękowania za dotarcie do tekstów Dymitrowa i pomoc w ich zrozumieniu.

[7] Michał Walicki, Wspomnienie o Oskarze Sosnowskim. „Biuletyn Historii Sztuki i Kultury” 1946 nr 1-2 s. 12.

[8] Д. Димитров, Полското изкуство…, s. 168.

[9] Д. Димитров, Полското изкуство…, s. 66.

[10] Pozycja 4064. Olej na płótnie. Wymiary: 89,70 x 99,80 cm.  http://www.dzielautracone.gov.pl/katalog-strat-wojennych/obiekt/?obid=4064

[11] Joanna Kuciel-Frydryszak, Słonimski. Heretyk na ambonie. Warszawa 2012.

[12] Teresa Chylińska, Karol Szymanowski i jego epoka. Kraków 2008, t. II s. 730. Cytat pochodzi z Podróży do Włoch Iwaszkiewicza.

[13] Д. Димитров, Полското изкуство…, s. 123.

Warto również przeczytać...