fbpx
HOME
Robert Morgan

Josif nigdy nie był w tym domu

Ileż to razy widuję ludzi fotografujących tablicę upamiętniającą Josifa Brodskiego na kamiennym murze domu z ogrodem na Zattere lub czytam o niej w najróżniejszych publikacjach. Znałem właścicieli tego domu i bywałem w nim często. Mój przyjaciel, Josif, nigdy tam nie był.

Mówiąc najprościej, tablica znajduje się w złym miejscu. Josif pisał o pobliskim nadbrzeżu (o jeden most dalej, idąc w stronę Punta della Dogana), przy którym stoi budynek dawnego przytułku i szpitala, dziś będący siedzibą Akademii Sztuk Pięknych, a nie o Fondamenta Zattere agli Incurabili (dawniej Fondamenta agli Incurabili alla Santa Maria del Rosario o Gesuati). Josif nigdy nie był w domu za murem, gdzie wisi tablica, i nie znał jego właścicieli.

Tablicę umieścił tam 21 maja 2009 roku Massimo Cacciari, ówczesny burmistrz Wenecji w obecności żony prezydenta Rosji Miedwiediewa. (Cacciari nie należał do miłośników Josifa, a Fondamenta degli Incurabili nazwał pocztówką w komentarzu zamieszczonym w lokalnej prasie tuż po ukazaniu się książki). Tablica była zabiegiem reklamowym w ramach „specjalnej misji kulturalnej” między St. Petersburgiem a Wenecją.

Na tablicy czytamy w języku włoskim i tłumaczeniu na rosyjski: Grande poeta russo, premio Nobel, amó e cantó questo luogo (Wielki poeta rosyjski, laureat Nagrody Nobla, kochał i opiewał to miejsce). Ani słowa o tym, że książka została napisana po angielsku przez znaturalizowanego Amerykanina, któremu nie pozwolono wrócić do Rosji nawet na pogrzeb rodziców i że tłumaczenia książki na rosyjski nie wydano za jego życia. Propaganda w iście sowieckim stylu – odsłonięcie tablicy, do tego wystawa fotografii i wieczór w kasynie miejskim. Dostałem nawet zaproszenie, ale pozostawiłem je bez odpowiedzi. Gdy następnego ranka w „Il Gazzettino” napisano, że wziąłem udział w gali, napisałem list do redakcji. Ukazał się kilka dni później; cytuję go w całości:

Nie byłem w Kasynie tego wieczoru

Pozwolę sobie poprawić błąd, który znalazł się na łamach „Il Gazzettino” 22 maja. Nie byłem obecny na gali pani Miedwiediew w Kasynie, 21 maja 2009 roku. Powtórzę: nie było mnie tam. Z szacunku dla zmarłego przyjaciela, który zadedykował mi Fondamenta degli Incurabili, nie mogłem wziąć udziału w politycznie zmanipulowanej i niezgodnej z historią farsie, całkowicie obcej spuściźnie Josifa. Cały ten cyrk, który nie miał nic wspólnego z jego bliskimi i przyjaciółmi był zaprzeczeniem prawdziwie rosyjskiego ducha Josifa Brodskiego.

Robert Morgan, Wenecja

Fondamenta degli Incurabili zamówiło i wydało poza obiegiem komercyjnym w 1989 roku Consorzio Venezia Nuova jako prezent bożonarodzeniowy dla swoich klientów. Był to pierwszy tom w poświęconej Wenecji corocznej serii tekstów pióra znamienitych autorów. Książka powstała w języku angielskim, a na włoski przetłumaczył ją Gilberto Forti. Josifowi zaproponowano krótki pobyt (10 dni, może dwa tygodnie?) w hotelu Monaco i skromne honorarium. Pokój był mały, z pewnością nie był to apartament nad Canal Grande. Josif pisał na pożyczonej maszynie. Był listopad.

Maszynopis poprawiałem razem z Josifem podczas jego pobytu w Wenecji na zaproszenie Consorzio. Gdy wyjeżdżał, dał mi niemal już skończony tekst w formie zwoju. Odbił strony na ksero w taki sposób, że stały się jednym kawałkiem papieru długości ok. sześciu metrów. Zaproponowałem tytuł, który przypadł Josifowi do gustu, bo nawiązywał do jego fatalistycznych odczuć dotyczących własnego stanu zdrowia, czyli kłopotów z sercem. Innym pomysłem na tytuł było Rio Terà dei Assassini. Książkę zadedykował mi z wdzięczności za pomoc. Zwój do dziś pozostaje moją własnością.

Jestem malarzem. W 1986 roku, na trzy lata przed Fondamenta i rok przed Nagrodą Nobla, namalowałem portret Josifa w mojej pracowni mieszkaniu na Zattere i jest to chyba jedyny portret namalowany za jego życia z modela. Josif kupił go ode mnie i podarował swojej przyjaciółce i tłumaczce na francuski Véronique Schiltz. Ani ten portret, ani fotografie nie przypominają sowietyzującego profilu na weneckiej tablicy pamiątkowej.

Zattere to długie nadbrzeże nad kanałem Giudecca, a Fondamenta agli Incurabili są jego częścią. Moje mieszkanie znajduje się tuż obok, a dokładniej na Fondamenta Zattere ai Gesuati. Josif bywał w nim często i godzinami przesiadywał na dole, na tarasie baru Nico, robiąc notatki i przyglądając się przepływającym statkom przy filiżance espresso, grappie i papierosach, z których ukręcał filtry. O ile mi wiadomo, nigdy nie zatrzymał się w pobliskich pensjonatach Calcina lub Seguso. Często jadaliśmy u mnie, a Josif nie raz drzemał na sofie.

Watermark (Znak wodny) pojawił się jako tytuł później, w 1992 roku, gdy książka ukazała się – już w normalnym obiegu – po angielsku, czyli w oryginale. Zdecydował wydawca, a Josifowi przypadła do gustu zarówno techniczna precyzja terminu, jak i jego metaforyczny potencjał. Znak wodny to filigran (wł. filigrana). Najlepiej widoczny jest pod światło. Nakładany w procesie powstawania papieru, wrasta w jego tkankę niczym niemożliwe do usunięcia znamię. Ciekawe jak tytuł szkicu Josifa zmienia się w zależności od języka. Po francusku, na przykład, jest to Acqua alta, po szwedzku Vattenspegel (Poziom wody), po niemiecku Ufer der Verlorenen (Nadbrzeże straconych), po hiszpańsku i po polsku Marca de agua i Znak wodny, po węgiersku: Velence vízjele (Wenecki znak wodny), a po rosyjsku Fondamenta degli Incurabili w dosłownym tłumaczeniu na rosyjski.

Wydanie angielskie zawiera dodatkowy rozdział, z którego jasno wynika, co Josif myślał i jaką funkcję przypisał miejscu, położonym o kilka kroków od domu Olgi Rudge. Według mapy Wenecji autor narrator znajduje się na Fondamenta Zattere allo Spirito Santo, nadbrzeżu zwyczajowo nazywanym przez wenecjan incurabili, lecz Fondamenta degli Incurabili to już jego własna kreacja, literacki topos, nieistniejący adres na próżno poszukiwany przez pielgrzymów z całego świata.

Tego rozdziału nie ma w wydaniu włoskim (Adelphi 1991 i późniejszych) opartym na maszynopisie i pierwszym, niekomercyjnym wydaniu przez Consorzio. O ile mi wiadomo, znajduje się on jednak w większości zagranicznych edycji, które ukazały się po pierwszym wydaniu angielskim przez Farrar, Straus and Giroux w Nowym Jorku i Hamish Hamilton w Wielkiej Brytanii w 1992 roku. Zaczyna się od słów: „Oj, ta stara dobra sugestywna moc języka!”, a kończy w ten sposób: „Metafora lub szerzej sam język jest całkowicie nieograniczona, domaga się continuum: życia po życiu, jeśli wolisz. Inaczej mówiąc (gra słów niezamierzona) metafora jest nieuleczalna. Dołóż do tego wszystkiego samego siebie, nosiciela takiego fachu lub takiego wirusa (…) szwendającego się w wietrzną noc po Fondamenta, których nazwa obwieszcza twoją diagnozę bez względu na naturę twej przypadłości”*.

Wenecja, kwiecień-maj 2022

ROBERT MORGAN

tłum. Ewa Górniak Morgan

* Tłum. Ewa Górniak Morgan. Wspomniany rozdział w języku polskim pojawia się w wydaniu z 2010 roku (Kraków, Znak, tłum. całości St. Barańczak; tłum. fragmentu Magda Heydel). Jest też przytoczony w nocie wydawcy do drugiego wydania Zeszytów Literackich (Warszawa 2016).

Warto również przeczytać...