fbpx
HOME
Jakub Dolatowski

Mchy na brzegu

To było na Krymie. Mickiewicz wędrował wzdłuż południowego wybrzeża, spoglądając na okolicę z wysoka, sponad urwisk. Patrzył to daleko, na morze, to znowu w dół – tu otwierała się przepastna stromizna i z ptasiej perspektywy widział, u podnóża ścian skalnych, tatarską wioskę Kikineis i brzeg morza. Zanotował to potem w brulionowej wersji jednego z sonetów (Album Moszyńskiego):

To jest morze – po wodzie krążą śnieżne plamy?

To obłoki, na które z wierzchu spoglądamy.

A owe mchy na brzegu – mchy? to są jawory

Te „jawory”, to były, jak byśmy je teraz nazwali, platany. W polszczyźnie – choć wcale nie tylko w naszym języku – „platan” i „jawor” grają od wieków nomenklatoryczne qui-pro-quo, uczestniczył w tym więc i Mickiewicz, zapalony naturalista amator. Gdy czytamy stare teksty, także i my bierzemy udział w tej językowej ciuciubabce, nie od razu zorientowani, o jakim drzewie mowa, co jest czym? Górskie z natury jawory, drzewa z szerszego botanicznego rodzaju klon czyli – Acer, i platany, drzewa nadbrzeżne, ciągnące smugami wzdłuż brzegów wód, z zupełnie innego rodzaju Platanus, były już w odczuciu starożytnych bardzo bliskie. Rośliny grupowano – a zatem i nazywano – wedle zupełnie innego paradygmatu niż w naszych czasach, biorąc pod uwagę zastosowania i rzucające się w oczy cechy wyglądu. Ani jedno ani drugie drzewo nie było drzewem owocowym, oba miały natomiast potężne korony, dłoniaste liście i mniej lub bardziej strzępiącą się korę. Na drzewa, które współcześnie nazywamy jaworami, drzewa, które rosły na północ od centrum imperium, mawiano w Rzymie „platanus Gallica”, dla Rzymian był więc jawor platanem, tylko takim kresowym, bo galijskim; na różnice ważne dla współczesnych botaników, na szczegóły budowy kwiatów czy owoców – nie zwracano uwagi. Do naszych czasów w nazwach zachowały się rudymenty spojrzenia sprzed wieków: jawor zwie się wśród przyrodników – Acer pseudoplatanus, zaś ten z gatunków platanów, jaki spotykamy u nas, przy ulicach czy w parkach, to platan klonolistny, bo właśnie jedna z jego nazw naukowych brzmi Platanus acerifolia.

Mickiewicz poszedł w swym spojrzeniu na platany znad Morza Czarnego za ks. Jakubem Wujkiem, w każdym bowiem z trzech miejsc w Biblii, gdzie mowa o platanach, w jego tłumaczeniu mamy „jawory”, jak i we wszystkich dawnych naszych rękopisach, glosach, słownikach i pracach botaników, gdzie zawsze jest „platan czyli iawor”, „platanus, yawor” czy „yaworowie – platani”. Platan, drzewo znad wód, obce naszej florze, trafiło, ale już tylko w postaci samej nazwy „jawor”, do rekwizytorni różnych piosenek, wierszy, sielanek. W mojej pamięci tkwi od dzieciństwa piosenka śpiewana przy zabawie w przepuszczanie i zatrzymywanie („jaworowe ludzie, co wy tu robicie, budujemy mosty dla pana starosty, tysiąc koni przepuszczamy, a jednego zatrzymamy”) – zabawa przedstawia most przez rzekę, życie nad tą rzeką i nadwodne drzewa, którymi jednak nie mogły być u nas prawdziwe platany, a nad „szerokim Bugiem”, gdzie osadziła tę piosnkę Hanna Januszewska w powojennym wydaniu Jawora, jawora, nie rosną też i klony-jawory, rodzime w zupełnie innych, podgórskich i górskich okolicach kraju.

Platan dawał głęboki cień, poszukiwany w skwarze południa. Owidiuszowy przydrożny orzech włoski, po wieczne czasy „zesłany” na pobocze wiejskiej drogi („nux ego iuncta viae”), z wygnańczego poematu Nux, przeciwstawia w litanii wyrzekań swój los owocorodnego drzewa obijanego przez wszystkich, co przechodząc obok niego starają się kamieniami strącać na ziemię orzechy – fortunnemu losowi, jaki przypada bezpłodnemu, w prostackim rozumieniu, platanowi, drzewu, którego jedynym, niewyszukanym i dwuwymiarowym tylko plonem, jaki zawdzięcza swym szerokim liściom (greckie platys to szeroki), jest cień – no i nikt kamieniami w to drzewo nie ciska, cień sam opadnie na ziemię, nie pożywny, choć przecież ze wszech miar – ożywczy.

Mój szkic ołówkiem, sprzed czterdziestu lat, ze wsi Malona na Rodos, to gałązka platana wschodniego, Platanus orientalis, z dopiero co zawiązanymi owocami. To ten sam gatunek platana, którego drzewa dawały cień mieszkańcom Kikineis, uczniom ateńskiego Liceum, czy Sokratesowi i Fajdrosowi w chwili odpoczynku podczas przechadzki po Atenach (jeszcze w tłumaczeniu Fajdrosa Witwickiego, sprzed stu lat, platan jest „jaworem”: „widzisz tamten jawor, ten wysoki […] tam cień jest i wiatru trochę i trawa, jest gdzie usiąść…”).

JAKUB DOLATOWSKI

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek