fbpx
HOME
Marta Wyka

O listach medycznych

Ciekawy to zbiór: jego pełny tytuł brzmi Miłosne listy medyczne i polityczne (do narzeczonej i żony) pisał je zaś lekarz, Wacław Kraszewski, ordynujący, jako specjalista chorób płuc, w Nowym Targu, Nowym Sączu, Ołomuńcu, Krakowie, wreszcie w Zakopanym, jako szef sanatorium na Ciągłówce. Jego dom stoi do dziś (przy ulicy Witkiewicza), mieści się w nim galeria sztuki nowoczesnej, prowadzona przez wnuczkę, Magdalenę Kraszewską. Lekarskie i farmaceutyczne szlaki, które niegdyś przecinały Zakopane, uległy ostatecznemu zatarciu. Nikt już nie zostawia listów do przekazania w zaprzyjaźnionej aptece (jak to było niegdyś na Krupówkach w aptece rodziny Tabeau), i zapewne mało który zakopiański lekarz stawia się na prośbę słabującego pisarza, jak to czynił doktor Ludwik Fischer (leczył Kasprowicza). Profesja łączyła się z towarzyską symbiozą.

„Dom Doktora”, Zakopane. Fot za www.szlakzakopianski.pl

Doktora Kraszewskiego Witkacy (zapewne trudny pacjent) uznawał za najlepszego diagnostę. Nie leczył się co prawda u niego, ale go znał.

Wacław Kraszewski zmarł w Zakopanem w roku 1931. Przeżył zesłanie w głąb Rosji, więzienie na Pawiaku, w jego domu organizował się Rząd Tymczasowy (zasiadał w nim Żeromski) i sam doktor miał objąć tekę ministra, w wolnej Polsce odsunął się od polityki, pozostał przy medycynie. Odszedł na gruźlicę, którą leczył jako specjalista.

W roku 1914 pisał z Krakowa do żony: „Ja ze zdrowiem czuję się dobrze. Nie kaszlę wcale […]. Zaszczepiłem sobie cholerę, bo w Krakowie wśród żołnierzy zdarzają się wypadki śmierci na cholerę”.

Wyposażenie jego gabinetu można obejrzeć na parterze domu (nazywanego dziś Domem Doktora) i jest ono równie, a może bardziej fascynujące, niż sąsiadujące z nim obrazy, szkice, i inne przedmioty sztuki.

Solidnie wykonane metalowe przyrządy diagnostyczne, ich przeznaczenie nie zawsze jest dla nas jasne, tworzą krajobraz przeszłości ciała, którego choroba była głęboko ukryta. Zresztą Wacław Kraszewski leczył nie tylko gruźlicę, udzielał porad w innych dziedzinach, powiedzieć można, iż był lekarzem holistycznym, co wprowadza nas w nastrój tęsknoty za czymś, co już nie istnieje.

Ale jego listy są świadectwem nie tyle medycznej, ile ludzkiej strony.

Jak to wygląda, jak to się czyta? Zapewne doktor Kraszewski pisał je, nie myśląc o tym, iż jego listowy czas to zarazem epoka wielkiego rozkwitu epistolografii, nie były one zatem przyczynkiem obrazującym historię prywatną jednego człowieka. Doświadczenie przełomów jest silnie obecne w tych raportach z dnia codziennego, w zbliżeniach i oddaleniach od światopoglądów politycznych (najpierw bliżej endecji, z biegiem lat odchodzi ku socjalizmowi).

Narzeczeństwo Janiny Maszatowskiej i Wacława Kraszewskiego trwało blisko czternaście lat, więc potrzebna była szczególna emocjonalna determinacja, aby wciąż podtrzymywać tę więź, tym trudniejszą, iż przyszli małżonkowie częściej bywali rozdzieleni, niż wspólnie osiadli, dopiero okres zakopiański oznacza pewną stabilizację. Czy dlatego tytuł książki informuje o „listach miłosnych”?

Medycyna to temat dość szczególny w literaturze – również polskiej.

Nadał mu kierunek Michał Choromański, klisza „zazdrości i medycyny” okazała się dość trwała. Osobisty temat Choromańskiego poszerzał się, miejscem miłosnych uniesień stawały się często sanatoria, ale też zakopiańskie pensjonaty, oryginalne domy rodzinne, obyczaje różnych enklaw, na ogół inteligenckich. Często właśnie zakopiańskich. Ta osobliwa czarodziejska góra, jaką było miasto, odżywała też w satyrycznych portretach literackich, wielu pisarzy chciało mieć swoje Zakopane. Mało z niego zostało, zgoła nic, przerobiony na muzeum dom Kornela Makuszyńskiego jest tylko muzeum. Makuszyńskiego chyba się nie czyta. O jego ludzkich osobliwościach się nie pamięta, o zawiłościach poglądów też nie.

Wacław Kraszewski, nawet na odległość, epistolarnie, że tak powiem, dobrze pilnuje swojej rodziny, w jego radach, pouczeniach i troskach, brzmi ton patriarchalny, ale nie autorytarny. Życie praktyczne zaprząta go w równym stopniu, co życie wewnętrzne. Na przestrzeni wielu stron, z perspektywy wielu miejsc, świadczy o swoim głębokim poczuciu moralnym, choć czasem spowiada się przed narzeczoną i żoną ze słabości, niezbyt w tekście rozpoznawalnych. Czyżby dotknął go grzech chwilowej zdrady?

Życie przed i powojenne ma w tym zbiorze wiele fascynujących odsłon.

Praktyczną: mieszkanie, remonty domu, rachunki i długi, zdrowie i profilaktyka tegoż, zatem wszelkie czynności mało duchowe, które są skrupulatnie odnotowane. Dom zostaje odkupiony od rodziny góralskiej, Kraszewski niewiele zmienia w jego wystroju. Przestrzeń mieszkalna pozostaje, przez dziesiątki lat, taka sama.

Fot. za portal księgarski ksiazka.net.pl

Intryguje takie oto pytanie: czy doktor Kraszewski pisał te listy, szczegółowe i skrupulatne na wzór komunikatów gazetowych budujących w efekcie jego biografię? Jeśli tak – jaki z niej mamy dziś pożytek poznawczy? Ogromny, jak z wielu listów „z epoki”. Jeszcze bardziej zastanawia styl i język, jakimi doktor dysponuje. Zwierza się żonie, iż dużo czyta. Jakie to były książki, jacy pisarze, tego dokładnie nie wiemy.

Ale wzniosłość stylistyczna młodopolszczyzny, jak się okazuje w listach, jest wyraziście słyszalna. Zarówno w wyznaniach skierowanych do żony, jak w pouczeniach dla dzieci, chwilowo pozbawionych kurateli ojca, jak w relacjach z psychicznych zapaści. Kraszewski uważa, w latach późniejszych, iż został odrzucony, pominięty politycznie, że zasłużył na więcej. Żona, po jego śmierci, zwraca się do rządu, o odpowiednie dla męża odznaczenie, które wydobyłoby go z niezasłużonego cienia.

Czyżby więc listy o społecznej krzywdzie? Też nie. Rozpoznajemy w nich człowieka o niesłychanej energii wewnętrznej, ekstrawertyka, sumiennego lekarza, poważnego opiekuna rodziny. Ten model odpowiedzialności, połączony z ową uderzającą rzewnością emocjonalną, to jeden z możliwych autoportretów inteligenta przełomu dwóch stuleci: wiernego zasadom moralnym, nie unikającego żadnych obowiązków, nastawionego patriotycznie, a więc również obywatelsko, niezbyt zamożnego, pracowitego w pozytywistycznym sensie i rozumieniu, spoglądającego w głąb własnej duszy (bo o duszy również się tutaj rozprawia) z rzadkim krytycyzmem.

W przyszłościowych planach młodego lekarza jest nie tylko rodzina i odpowiedzialność za nią. W roku 1901 pisze z Charkowa do narzeczonej: „Wczoraj byłem na koncercie Hoffmana: nigdy go jeszcze nie słyszałem. Sam Hoffman bardzo wstrętnie wygląda: małego wzrostu, bez zarostu pomimo 22 lat, ale smarkacz gra diabelnie dobrze […]. Szczególnie Taniec derwiszów Beethovena i RondoMendelshona znakomicie odegrał. Szopena grał marniej, może dlatego wątłe wrażenie wyniosłem o jego rozumieniu Szopena, że grał rzeczy nieznane mi, prócz jednego mazurka fis-moll. Jak będę cię miał przy sobie, to na taką rozkosz estetyczną będziemy sobie pozwalać częściej”.

Wracam do szlaków medycznych. Oczywiście, na Krupówkach dalej są apteki, ale pozbawione własnej historii. Nieco podobnie, jak miejsca i domy pisarzy, choć te są o wiele lepiej rozpoznane. Dzieci, które niegdyś z szacunkiem spoglądały w pensjonatach i domach pracy twórczej na szacownych pisarzy, opisały już te spotkania. Ale barwnego towarzystwa lekarsko-pisarskiego już nie ma, co zapewne jest losem wszystkich takich kręgów. Ich tajemnica się ulatnia.

Nad Domem Doktora czuwa dzisiaj Magda Kraszewska, plastyczka, malarka, wnuczka doktora. Jej galeria przyciąga zwiedzających, choć zapewne nie są to tłumy. Przypominam sobie, sprzed lat, ten dom, zamieszkały przez starsze pokolenia, młodzież miała w nim jednak swoje wakacyjne miejsca.

W reprezentacyjnym pokoju na piętrze, większym od innych i z balkonem, znajdował się warsztat tkacki. Matka Magdy, Birtusówna z domu, pani Janina, żona Kazimierza Kraszewskiego, syna doktora, tkała na nim piękne samodziały użytkowe, na ubrania. Obserwowałam jej pracę z fascynacją. Nie myślałam, a może i nie wiedziałam, iż musiała tym sposobem zarabiać na utrzymanie rodziny, bo jej mąż, przedwojenny przemysłowiec, został pozbawiony majątku i zatrudnienia. To były sygnały z innego świata, które wciąż słabo do mnie docierały.

Praktyczni, pracowici, honorowi. Dom doktora i listy doktora pozwalają obcować z tą enklawą, nie tyle może zupełnie zapomnianą, ile w naszych czasach skrajnie oddaloną.

MARTA WYKA

Miłosne listy medyczne i polityczne. Wacław Kraszewski do narzeczonej i żony. Posłowie Marek Sołtysik. Kraków, Towarzystwo Słowaków w Polsce, 2020.

Warto również przeczytać...