fbpx
HOME
Katarzyna Kuczyńska-Koschany

Pod tlenem – 55 sonetów (XIV)

Sonet trzynasty cyklu pierwszego: smak owoców i świata

Rilke zdaje się mówić w tym sonecie: świat smakuje, odważcie się smakować świat, rozkoszować nim jak dojrzałym owocem, jak pełnią lata. Pełnia lata – bohaterka innych wierszy Rilkego, tych które umieszcza się najczęściej w domenie Dingdichtung (poezji rzeczy), w jej odmianie kwiatowej[1] – jest może najbardziej obecna wierszu Das Rosen-Innere (Wnętrzu róż). Zakończenie tego wiersza o toku przerzutniowym (jak płatek róży nakłada się na następny płatek tak wers nakłada się na kolejny wers, a w samych wersach słowa ciasno się dotykają) brzmi:

 

Sie könnten sich selber kaum

halten; viele ließen

sich überfüllen und fließen

über von Innenraum

in die Tage, die immer

voller und voller sich schließen,

bis der ganze Sommer ein Zimmer

wird, ein Zimmer in einem Traum.

 

Co Mieczysław Jastrun spolszcza – (równie) pięknie:

 

Ledwo mogą się same

utrzymać; wiele z nich dało

się przepełnić, aż pełnię wylało

poza wnętrza ramę

na dni, które się równocześnie

coraz pełniej zamykają w wnętrzu swoim,

aż się w końcu stanie pokojem

całe lato, pokojem we śnie.

 

Rozwieranie się róży, przekraczanie granic samej siebie to przepełnianie się lata, jego marzenia o własnym schyłku. Zaraz potem – mówiąc słowami innego poety – „mimozami jesień się zaczyna”.

Coś podobnego dzieje się właśnie w sonecie trzynastym cyklu pierwszego: zapach, smak, barwa, dojrzałość i wszelkie między nimi synestezje przelewają się poza granice wyrażania – poeta próbuje je: a to powstrzymać trzykropkiem (poetycki inhibitor), a to przyszpilić wykrzyknikiem (poetycki gwóźdź), a to ujarzmić inaczej – dłuższą frazą, enumeracją. Uważa się, że sonet trzynasty, podobnie jak czternasty i piętnasty, tworzą triadę wierszy nawiązujących do owocowych martwych natur Cézanne’a i Pauli Modersohn-Becker.

A zaczynają się te czary[2] tak:

 

Voller Apfel, Birne und Banane,

Stachelbeere… Alles dieses spricht

Tod und Leben in den Mund… Ich ahne…

Lest es einem Kind von Angesicht,

 

wenn es sie erschmeckt. Dies kommt von weit.

Wird euch langsam namenlos im Munde?

Wo sonst Worte waren, fließen Funde,

aus dem Fruchtfleisch überrascht befreit.

 

Co u Jastruna brzmi nieco mniej osobiście niż w oryginale (u Rilkego pojawia się wszak wyraźnie „ja” przeczuwające smak z całym jego bogactwem, a z korespondencji poety wiadomo jeszcze, że było to silne i częste doznanie samego autora sonetu), choć nie mniej synestezyjnie (z całą soczystością tego zmysłowego doświadczenia):

 

Pełen gruszek, bananów i jabłek,

i agrestu… To w usta wszeptuje

śmierć i życie… I przeczucie nagłe…

Z twarzy dziecka, gdy smak ich poczuje,

 

wyczytajcie. To nadchodzi z dala.

Czy wam w ustach zbezimiennieje?

Tam gdzie słowa były, sok się leje,

z miąższu nagle nowość się wyzwala.

 

U Antochewicza – niezrozumienie prostoty wyrazu i jej jedyności (takiej, jak u Cézanne’a czy wielkiej malarki i przyjaciółki Rilkego) daje efekt wręcz kuriozalny, zatraca całą urodę wiersza (amplifikacje to – momentami – egzekucje):

 

Pełne jabłko, gruszka i banany,

agrest nawet…Wszystko to wciąż wsuwa

śmierć i życie w usta… Lecz przeczuwam…

Wnet to odczytacie z dziecka twarzy,

 

kiedy je smakuje. To przychodzi z dala.

Wasze usta czy się niewymowne stają?

Gdzie zazwyczaj były słowa, wypływają

dary z miąższu uwolnione naraz.

 

U Pomorskiego nadużyciem jest, z kolei, zbyt mocne dopowiedzenie tego, co w oryginale pozostaje zaledwie sugestią (zaledwie i aż), a także punktowe osłabienie przerzutni, co czyni synestezyjne doznania niejako namacalnymi (dosłownymi):

 

Jabłka, gruszki, agrest i banany…

Wszystko to, co wmawia śmierć i życie

ustom… Smak przeczuwam niedoznany…

W twarzy dziecka jego znajdź odbicie,

 

skoro dojdzie doń. Dochodzi z dala.

Czy to z wolna w ustach nam się zmienia

w coś bez nazwy? Zamiast słów – olśnienia,

które nagle z siebie miąższ wyzwala.

 

Jeśli Antochewicz chybia, nie ekwiwalentyzuje, gdyż doprowadza do translacyjnej symplifikacji, a Pomorski „opowiada” Rilkego, przekład wyprzedzający ich decyzje proponuje, w jakiejś mierze, Jerzy Kamil Weintraub, który tłumaczył Sonety do Orfeusza i inne wiersze Rilkego tuż przed II wojną światową i w czasie jej trwania – oto pierwsze dwie strofy analizowanego sonetu w tym spolszczeniu;

 

Pełne jabłka, gruszki i banany,

agrest źrały… W ustach śmierć i życie…

Wyczytywać ów smak przeczuwany,

gdy twarz dziecka rozkwita w zachwycie.

 

Ów smak dziwny wynurzasz, głębino.

Jakże w ustach brzmi niewysłowione?

Już nie słowa, lecz odkrycia płyną

z soczystego miąższu uwolnione.

 

Odwołując się do monografisty cyklu Die Sonette an Orpheus, Hermanna Mörchena, interpretowałam przekład Weintrauba w książce Rilke poetów polskich – nie będę zawartych tam intuicji powtarzać. Wydaje mi się on drugim najlepszym po Jastrunowym. Tylko Jastrun jednak powtarza Rilkeańską melodię, ów skomplikowany zapis nutowy synestezji, także rytmikę:

 

Lecz powiedzcie, co się u was nazywa

jabłkiem. Słodycz, co wpierw się zagęszcza,

by się z wolna w smaku wznosząc z wnętrza

 

przejrzyściała, obudzona, żywa,

a z ziemi, z słońca podwójne jej imię:

O doznanie, czucie, szczęście – olbrzymie!

 

Weintraub zaś streszcza niejako niedomagania późniejszych tłumaczy (zwłaszcza hiperbole i amplifikacje), zachowując jednak jasną, afirmatywną aurę wiersza:

 

Wysłów tylko jabłka sens przeczysty.

Owa słodycz zgęszczona, prawdziwa

i ów smak, co z niej wolno wypływa,

 

czujny, jasny, ziemski, przezroczysty

i dwuznaczny, słoneczny najprościej:

o zachwycie, poznanie, radości!

 

Ten sonet – jako pierwszy w triadzie – także zapowiada dwa następne. Ich liścienność, kwietność, owocowanie, taniec. Zapowiada mój ulubiony imperatyw kategoryczny z całego, podwójnego, cyklu sonetów, owo „Tanzt die Orange” – „tańczcie pomarańczę” z sonetu piętnastego. O tym jednak napiszę dopiero za dwa miesiące. Już latem.

KATARZYNA KUCZYŃSKA-KOSCHANY

[1] Takie wiersze z tomu wydanego w roku 1907, zatytułowanego Neue Gedichte oraz z następującego po nim Der Neuen Gedichte anderer Teil(1908) jak Blaue Hortensie / Błękitna  hortensja, Rosa Hortensie / Różowa hortensja, Die Rosenschale / Waza z różami czy Persisches Heliotrop / Perski heliotrop są swego rodzaju serią, quasi-cyklem poetyckiej afirmacji istnienia w urodzie kwiatów. Najważniejszy z nich jest, jak sądzę, wiersz Das Rosen-Innere / Wnętrze róż. Pisałam o nim w monografii Rilke poetów polskich (wyd. II, 2017), zaś o Błękitnej hortensji w szkicu Zieleń: destylacja: błękit. „Blaue Hortensie” Rainera Marii Rilkego, przedrukowanym w książce autorskiej Interlinie w ciemności. Jednak interpretacja (2012).

[2] Może nie bez znaczenia jest informacja, że ten sonet, powstały między 2. a 5. lutego 1922 w Muzot, Rilke opublikował po raz pierwszy w praskiej „Deustche Zeitung Bohemia” 24 grudnia tego samego roku, w dodatku bożonarodzeniowym.

Warto również przeczytać...