fbpx
HOME
Marta Wyka

„W kręgu Crome” Huxleya

Na pierwszą powieść Aldousa Huxleya patrzymy dziś, znając jego dalszy dorobek, szukamy w niej zatem podświadomie zapowiedzi dalszego ciągu, doskonale wiedząc jaki ten dalszy ciąg był. Napisana została w latach dwudziestych, tłumacz i komentator chętnie nazywa ją powieścią idei. Ale więcej ten tekst mówi o nastrojach grupy ludzi, zgromadzonych na jakiś czas w jednym miejscu (Crome to nazwa posiadłości), zatem jakoś skazanych na siebie i artykułujących towarzyszące im wówczas emocje. Czy będą one trwałe? Jakie jest ich podłoże?

Tradycja literacka „zamkniętych kręgów” jest dawna i zróżnicowana, skomplikowane w nich się dzieją sprawy, tym bardziej pociągające, im zamknięcie jest bardziej hermetyczne. Przypomnijmy sobie w Małym dworku, powieści Gombrowicza i różne izolacje czasów chorób, zarazy, czyli wszelkich okoliczności nieprzewidzianych. Kiedy Huxley pisał W kręgu Crome Witkacy próbował peyotlu pod nadzorem zakopiańskich lekarzy, Teodora Biruli-Białynickiego i Prospera Szmurły. Dowiadujemy się o tym z jego sprawozdania w Narkotykach – Niemytych duszach. Ten szczegółowy dokument powstaje w latach dwudziestych, a więc prawie natychmiast po eksperymentach z peyotlem.

Przywołuję go z biograficznego powodu, związanego z Huxleyem: w latach sześćdziesiątych uznano go za przewodnika kontrkultury, jego nazwisko widnieje na płytach Beatlesów. Nieuleczalnie chory prosił żonę o wstrzyknięcie dawki LSD. Życzenie zostało spełnione.

Pisarz odszedł, przekraczając „drzwi percepcji” w narkotycznym uspokojeniu. W niewielkiej książeczce Drzwi percepcji. Niebo i piekło ukazywał, jak pod wpływem narkotyków przesuwają się granice poznawania i doznawania świata, co dla pisarza zawsze jest bezcenne. Jego doświadczenie z peyotlem przypada na lata pięćdziesiąte ubiegłego stulecia. Skarży się zresztą na brak wizji, obrazów; Witkacy swoje narkotyczne omamy opisał szczegółowo. Były pełne kolorów.

Czy powieść pierwsza zapowiada te eksploracje? Czy warto było podjąć obecnie tłumaczenie, skoro wiadomo, że Crome domaga się przypisów, podobnie zresztą jak Witkacy. Przeszłość zamkniętego kręgu nie istnieje już bez didaskaliów, ale jej wartość narracyjna i artystyczna jest na tyle wyrazista, że i bez nich ją wyczuwamy i akceptujemy? Jest tych przypisów sto czterdzieści osiem, po nich następują wskazówki o prototypach postaci powieściowych. A nie jest to przecież wydanie krytyczne…

Huxley był Brytyjczykiem, narrator powieści już w pierwszych zdaniach, zbliżając się do miejsca spotkania znajomych i przyjaciół, jedzie samochodem przez wiejską, zieloną Anglię. Gałczyński na przykład, w tych samych latach, tworzy poetycką mitologię, czyni to w paru młodzieńczych wierszach, pisze „dąb starej Anglii jest złoty, kiedy weń bije piorun”. Stara Anglia okazuje się jednak krainą, którą trzeba opuścić. Huxley zaszyfrował zatem w Crome postaci z kręgu Bloomsbury (Dorę Carrington). Przypomina się znowu Witkacy i jego 622 upadki Bunga, czyli Demoniczna kobieta (Irena Solska była tą kobietą).

Książki, które ukazywały się w wydawnictwie Hogarth Press założonym przez uczestników grupy, były pięknymi przedmiotami sztuki, ich okładki zachowały się do dziś w stanie prawie nieuszkodzonym. Współczesne wydawnictwo trochę je naśladuje, anonsując tak zawartość powieści: wykwint, wyrafinowanie, perfidia, pożądanie, miłość, cynizm.

Angielscy krytycy, jak już zostało powiedziane, umieszczają młodzieńczą powieść Huxleya (liczył sobie w momencie jej pisania dwadzieścia parę lat) w przegródce „powieść idei”. Dziś wydaje się to kwalifikacją trochę na wyrost. Ale zacytujmy (Malcolm Bradbury, rok 1994): „Była to dekada, w której literatura nabrała cech literatury współczesnej. Ugodzona straszliwym kryzysem i masakrą wojenną, po której nastąpił czas apokaliptycznej niepewności […] jak również rozpowszechniania się wśród młodych osób świadomości, że epoka starszych od nich, co oznaczało już nie tylko okres wiktoriański, ale także edwardiański i gregoriański, dobiegła już kresu i to bezpowrotnie”. Przypominają się znowu dyskusje wokół Witkacego: czy to proza filozoficzna czy proza o filozofii? Zdania są wciąż podzielone – Witkacy nie stworzył oczywiście systemu, opisał jednak środowisko umysłowe swojej współczesności. I trochę podobnie wydaje się funkcjonować krąg Crome. Autor jest jeszcze u progu swoich antyutopii. Aby je napisać, musi rozprawić się z umysłowym otoczeniem i dzieje się to w rozmowach, rytuałach towarzyskich, podróżach pomiędzy dworami rozsianymi na mapie „starej Anglii”.

Huxley pisał Crome pod Florencją, korzystał jednak z realiów zaprzyjaźnionego majątku angielskiego. Powieść napisał szybko, w dwa miesiące. Nie wydaje się zatem, iżby studiował żmudnie obyczaje intelektualne swoich czasów. Sam był uczestnikiem owych kręgów, czyli, jak się okazuje pisarzem świadectwa.

Jeden z bohaterów powieści pokonuje taką oto drogę: „Ivor wyjechał. Wygodnie usadowiony za szybą swojego żółtego sedana mknął drogami wiejskiej Anglii. Superpilne towarzyskie i miłosne spotkania prowadziły go od zwykłych rezydencji do baronii, od zamku do zamku, od dworu w stylu Tudorów do dworu georgiańskiego, rozsianych po całym obszarze królestwa”.

A więc ta właśnie wędrówka przykuła, po latach, uwagę Bradburego. Mitologia starej Anglii mogła co prawda budzić emocje, ale była nieodwołalnie zamknięta. I Huxley był zmuszony do pisania innych książek. Wspaniały świat chciał również osiągnąć w narkotycznym złudzeniu. Witkacy starał się nad podobnym złudzeniem panować.

Drzwi percepcji zostają w Crome uchylone. Ale liczy się przede wszystkim atmosfera tej powieści. Jej konsekwencją wydaje się pytanie: czy i gdzie istnieją we współczesnej kulturze „zamknięte kręgi”?

MARTA WYKA

Aldous Huxley, „W kręgu Crome”. Tłum. Bartłomiej Zborski. Warszawa, Świat Książki, 2021.

Warto również przeczytać...