fbpx
HOME
Świadectwa

Zbigniew Raszewski „Stempowski”

Nie pamiętam, jak do tego doszło. Kto wpadł na pomysł, by Zbigniew Raszewski wygłosił wykład o Jerzym Stempowskim dla studentów i absolwentów Wydziału Wiedzy o Teatrze? Na pewno nie był ogłoszony i miał charakter nieoficjalny, nawet nieco konspiracyjny. Działo się to jeszcze przed sierpniem 1980 roku. Ponieważ akurat wtedy prowadziłem z kolegą małą drugoobiegową oficynkę poetycką, męczyłem profesora, by spisał wykład i mamiłem go publikacją poza cenzurą w oddzielnej broszurze. Niestety, nie dał się namówić. Zachowały się jednak bardzo uważne notatki Katarzyny Madoń.

Wydaje mi się, że wartość tego zapisu polega na tym, że jest to nie tyle obiektywny portret Stempowskiego, co pewien wyraz własnych poglądów profesora na sprawy według niego zasadnicze.

Piotr Mitzner

Zbigniew Raszewski

STEMPOWSKI

Wykład w PWST w Warszawie, 22 kwietnia 1980 roku

Notatki słuchaczki, Katarzyny Madoń

Piękno jego zdań. Niebywała celność i precyzja, co nie wydaje się dziś ambicją pisarzy. Wyrafinowana szata dźwiękowa, wolna od wszelkiej kokieterii. W niektórych kadencjach odznacza się doskonałością muzyczną.

Metafora jest rzadka u S., a jeśli jest, to zupełnie nowa, niezużyta.

Stałe nasycenie tej prozy obrazem.

S. uprawia esej. Pisze szkice z reguły poświęcone jakiejś myśli, często nie dającej się wyświetlić.

Stempowski szlifował swoje teksty. Nad jednym zdaniem potrafił pracować cały dzień. Przy tym pisał stosunkowo łatwo i dużo (wiele tysięcy listów, dotąd większość nieopublikowana. Każdy z tych listów jest arcydziełem pisarskim). Nie jest prawdą, że mu się pisało za trudno. Tylko stawiał sobie niesłychane wymagania, gdy przygotowywał coś do druku.

Obce mu były większe formy pisarskie (jedyna książka o Jowialskim to rzecz słaba). Po wojnie zamierzał napisać książkę o Owidiuszu, praojcu wszystkich emigrantów. Z tego pozostał tylko jeden szkic.

Z temperamentu miniaturzysta, co czyni go rzadką postacią w kulturze polskiej. Polakom obca jest miniatura.

Jest to autor doskonale zadomowiony w łacinie.

Studiował na kilku uniwersytetach. Po I wojnie osiadł w Warszawie. Miewał dobre posady. Cenił pracę wykładowcy w PIST. Wiele czasu spędzał na Zachodzie.

Formacja klasyczna. Życie z Europą. Trochę pisywał po francusku. Łacińska tradycja skłania do zaczynania zdań od podmiotu.

Radykalny sceptyk. Niewierzący. Wręcz typ niedowiarka. Interesuje się powstawaniem nowych teorii, korzysta z nich. No ogół jest jednak wobec każdej teorii nieufny. Rozstrzygające znaczenie przyznaje własnemu doświadczeniu życiowemu.

Interesuje się problemami metodologii. Niebywała pamięć. Ogromna kultura naukowa i filozoficzna. A jednak doświadczenie. Choć ceni metodyczne szkolenie, ale to niekoniecznie musi odbywać się na uniwersytecie.

Nieznużenie tropi związki między zjawiskami, często związki ukryte. Jest w tym mistrzem.

Połączył XVIII-wieczny sentymentalizm z brutalnością współczesnej prozy, zapoczątkowaną przez Hemingwaya – to sentymentalizm à rebours (przekleństwo w miejscu dawnych łez). I tu, i tu – nieumiar uczuć.

Nieodwracalna katastrofa cywilizacji europejskiej – to właściwie jedyny temat twórczości S.

– odrażająca cywilizacja przemysłowa

– pochwała cywilizacji pasterskiej

– odrażające właściwości państwa narodowego

Stempowski uważał się za Europejczyka, a za bliższą swoją ojczyznę uważał Dolinę Dniestru, gdzie mieszkali drzwi w drzwi Ukraińcy, Polacy, Żydzi, Rosjanie, dzicy ludzie jarowi, wszyscy w najlepszej zgodzie. Wszyscy ci ludzie mieli wysublimowane poczucie przynależności do jakiejś kultury.

Państwo narodowe to niebywałe zubożenie kultury.

Rozwój wypadków na tym polu śledzi S. z rosnącym przerażeniem (era hitleryzmu).

Czym jest wspólność języka wobec wspólnie znanej tajemnicy ziemi?

Po wojnie zalew barbarzyństwa. Pogarda dla historii i tradycji.

S. humanista głosi konsekwentnie wyższość wykształcenia humanistycznego.

Stary mason (syn znakomitego masona), przepowiada odrodzenie moralne Kościoła.

Świetnie uzdolniony pisarsko katastrofista – to nie jest rzadkość w XX-wiecznej Europie. Ale wszyscy katastrofiści to figury posępne, biorące odwet na czytelniku za własne rozgoryczenie. Nic z tego nie ma u S., żadnej goryczy. To go wyróżnia. Pod tym względem jest absolutnym unikatem. Nie ma złudzeń. Śledzi bieg rzeczy z reguły spokojnie, życzliwie. Aczkolwiek przypatruje się temu, co się dzieje z niesmakiem („łotrostwo bardzo podupadło”).

Wrażliwość stylistyczna S. niewiele ma równych. Był on poruszony debiutem Żukrowskiego. Pytał go w liście: po tak znakomitym debiucie, co dalej?

Stempowski od innych katastrofistów jest bardziej ludzki.

Do końca pozostaje wierny sobie. Ma wstręt do wielkich słów.

Zachować przytomność, zdolność do zachowania proporcji, być świadkiem.

Jest to pisarz głęboko niewspółczesny. Jest prawie nieznany w Polsce, cenzura zewsząd skreśla jego nazwisko, ale to nie jest jedyna przyczyna. Jest on w polemice z własnym czasem. Obcy Polakom.

Także jego stosunek do sztuki jest głęboko niewspółczesny. Ale śledzi z zainteresowaniem jej rozwój. Jest świadkiem narodzin awangardy, ruchu dadaistów. Analizuje nieznużenie. Jest do końca otwarty, pełen dobrej woli, ale w zasadniczej polemice.

Kwestia piękna. S. nie usuwa ze swego słownika pojęcia piękna. Jest to coś żywego, tajemniczego – to podwyższa jego wartość.

 „Doznaję czasem krótkich, dziwnych i gwałtownych objawień piękna. Zachowuję te doznania dla siebie. Są one racją mojego bytu” – to zdanie Maupassanta podzielał Stempowski.

Sztuka czerpie swoją rację z tego, że usiłuje piękno wywołać, bądź pomnożyć. Piękno pozostaje tajemnicą. Inaczej ze sztuką, która jest wytworem ludzi, przejawia się w historii, można badać jej prawidłowości. Poddaje się analizie.

Fredro (bardzo lubił Fredrę, także jako krajana, wieszcza) i romantycy. Zasadnicza różnica. Tamci trzej znali Napoleona z legendy, Fredro był jego adiutantem.

Sztuka a życie. To jedna z pasji S. Luźne związki, literatura raz wyprzedza historię, raz spóźnia się. Jednej reguły nie sposób ustanowić.

Nie wierzył w ciągłość rozwoju idei. To nie jedna idea rodzi inną. Ludziom po prostu jakaś idea w końcu się przykrzy i wymyślają nową.

ZBIGNIEW RASZEWSKI

do druku podał: Piotr Mitzner

Warto również przeczytać...