fbpx
HOME
Jakub Dolatowski

Zimowe kalinki małych Poleszuków

Teraz akurat pora na jagódki kaliny – czas, by skubniętych z krzaka czerwonych kulek kosztować, bo już dobrze skruszone mrozami (mróz tak samo poprawia nam smak ulęgałek, tarek czy owoców jarzębiny). Gdy zima się przechyla, kalinowe owoce nie są, jak z początku, cierpkie, gorzkie i ściągające, są już dla podniebienia całkiem znośne. Smak jakiś intrygujący, nie do określenia, słodko-mdły, zarazem przyjemny i odstręczający? Jemiołuszki, które właśnie ciągną stadkami na lęgi, w domowe, chłodne i północne strony, zjadają te owoce, opadłszy znienacka całym stadkiem na krzak. Robią to już i jesienią, gdy owoce dopiero co dojrzeją, a ptaki ciągną w drugą stronę, na południe czyli właśnie tu do nas – ale czy wtedy i im, jak nam, drętwieją od garbników, których pełno w świeżych owocach, ich ptasie języki?

To ta kalina „z liściem szerokiem”, którą tak trafnie, jakby byli geobotanikami, opisują poeci – Teofil Lenartowicz widział ją gdy „nad modrym w gaju rosła potokiem”, a dawny pieśniarz z galicyjskiej wioski stawiał naprzeciw siebie, w dialogu dwu kwiecistych krzewów, różę, z wygrzanego słońcem pagórka, i właśnie kalinę, z podmokłych łąk, brzegów łęgów i rowów – „ty pójdziesz górą, a ja doliną / ty zakwitniesz różą, a ja kaliną”, z miejsc, gdzie objawia się białymi kwiatami w maju.

W kalinowym kwiatostanie, płaskim talerzyku, stoją dwa rodzaje kwiatków: na obrzeżu, w postaci okrągłej falbanki, kwiaty z dużymi, białymi płatkami – to one właśnie przyciągają nasze spojrzenia w maju i czerwcu, ale to nie one dają owoce, bo są sterylne; drobniutkie kwiatki płodne, z niepozornymi płatkami, zamyka w swym kręgu wieniec tych białych.

Bardzo jestem ciekaw od lat, odkąd przy okazji lektur mickiewiczowskich wziąłem do ręki jeden z tomików Jana Czeczota Piosnek wieśniaczych z nad Niemna i Dźwiny, z 1846, i kiedy natrafiłem na piosenkę o kalinie koralowej, ze słowami:

cwietok, da bielusieńki […], kwietok, da drabniusieńki

czy „cwietok” i „kwietok”, wyraźnie odrębny przecież w Czeczotowym zapisie, to tylko dwie różne postaci słowa, które jednak określają całkiem to samo, po prostu „kwiat”, lub może jedno jest starsze, a drugie młodsze, lub może pochodzą z różnych stron Białorusi, czy też jednak wieśniacza piosenka odróżniała, przecież diametralnie różne, drobne kwiatki płodne, które dają czerwone owoce, i te duże, ale bezpłodne?

U nas się kalinowych owocków nie jada, zwykle mają je tutaj za niezdrowe, nieco trujące. Ale zupełnie inaczej jest na wschodzie, od Siedmiogrodu po Białoruś. Widywałem jak baldachy owoców, szerokie „miotełki” z błyszczącymi owockami (w środku – płaska, zaróżowiona pesteczka w kształcie serduszka), kobiety sprzedawały – taki bieda-handel – z koszyków albo i wprost z rozłożonych na chodniku spłachetków płótna lub rozpostartych gazet; widywałem to – i kupowałem sobie te owoce – we Lwowie, na targu za Operą, i w Białej Cerkwi, przed miejskim targowiskiem. W sklepach wszędzie tam można trafić na słoiki z kalinową galaretką, dobrą na kaszel.

Przed II wojną Czesław Pietkiewicz w Polesiu rzeczyckim materiałach etnograficznych, części I. Kulturze materialnej, jednej z trzech książek o Polesiu Rzeczyckim (ostatnią cudem, z ocalałych „szczotek” drukarskich, wydano dopiero przed paru laty), opisał jagody kaliny jako dziecięcy zimowy przysmak. Teraz ten drobny posiłek, po stu latach, po tak głębokim przekształceniu i przyrody, i społeczeństwa tamtych stron, stał się anachroniczny i nagle – jak z czasów zamierzchłych. W tej krainie rzek, jezior, rozlewisk i mokradeł, gdzie zawsze dużo kalin, koszone latem siano można było zwozić do obejścia w miarę bezpiecznie dopiero zimą, gdy lód skuł wody. Latem, wśród wód, stawiano stogi, ogromne poleskie stogi siana, na wyniesionych platformach z desek, i, jak zanotował Pietkiewicz, „całe kiście [kalinowych owoców] ułożone trzymają w stogach i wybierają podczas przewożenia siana do domu zimową porą. Jagody dojrzałe w tych warunkach mają dość przyjemny smak słodko-gorzkawy. Zwykle bywa ich mało i zjadane są bardzo prędko, głównie przez dzieci”.

Czyli to były takie, objadane, z zziębniętej dłoni, jagódka po jagódce, zimowe lody małych Poleszuków. Gdy przypominam sobie ten passus u Pietkiewicza, zawsze wracają do mnie i wspaniałe fotografie z Polesia, robione przed stu laty przez kilku badaczy i pasjonatów – Stanisława Bochniga, Emmę Jeleńską, Kazimierza Moszyńskiego, Józefa Obrębskiego, Czesława Pietkiewicza, zdjęcia, na których tak często widziałem dziesiątki stogów, w pustce między niebem a ziemią i wodami, jakby to było w pierwszych dniach stworzenia. Wraca tak do mnie szczególnie jedna fotografia (teraz w zbiorach Instytutu Sztuki PAN, sygn. 11230), zrobił ją w 1929 r. Stanisław Bochnig, nad jeziorem Nobel, a wraca tak dla niesamowitego nagromadzenia dziesiątków stogów, i dla tajemniczej nazwy samego jeziora.

Znawczyni geografii wschodniej Słowiańszczyzny, tamtejszej toponimii, kultury wsi białoruskiej i litewskiej, wreszcie – tajemnic klimatu i pogody, autorka m.in. cieniutkiej, a pasjonującej książeczki, słownika etymologicznego Gìdronìmy Brasłaŭščyny – sloŭnìk, widzi sens tej nazwy, podobnie jak w bliskich nazwach innych wód – jeziora Nabista, rzek Newda, Newa czy Niewiaża, w rdzeniu „niew”, co oznacza „wilgotny mech”; w dodatku w niektórych stronach Polesia, „nebel” to po prostu określenie bagna, trzęsawiska. I stąd ta nazwa, miękka, wodna, z mokradeł, mgieł i oparów.

JAKUB DOLATOWSKI

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek