fbpx
HOME
Krzysztof Czyżewski

Łza klauna

Z trudem przychodzi mi pisać o tej wojnie. Słowa, wcześniej z dużym przyzwoleniem układające się w eseje albo filozoficzne medytacje, teraz szybko się starzeją, zdania zawsze są spóźnione, refleksje wpadają w utarte koleiny. Wymyka się mi to inne, dziewicze, które wyczuwam pod sercem Ukrainy. To tam dzisiaj bije źródło oryginalnej mowy, z której staramy się tłumaczyć na język rodzinnoeuropejski albo jakiegoś innego plemienia. Lecz wiele gubimy w przekładzie. I nie pomaga mi świadomość, że tyle wiedziałem od tak dawna; wręcz przeszkadza natrętnie powracające: „a nie mówiłem”. Bo to dawne nie chwyta unicum tej wojny i tego czasu. Potrafiłem pisać w Bośni, w Kosowie. Tamte wojny mnie zmieniły, wyobcowały ze świata tych, którzy trzymali się od nich z daleka, bez większych oporów dając sobie wlepiać kit Kusturicy albo Handkego. Obecnie to wyobcowanie maleje, wojna podeszła zbyt blisko zbyt wielu. Rośnie odporność na „kłamstwo wojenne”. Ale i to nie wystarcza. Podobnie jak nie wystarcza powtarzanie przez Środkowoeuropejczyków mantry skierowanej do Zachodu: „a nie mówiliśmy”. To oczywiście prawda. Lecz są inne prawdy, mniej oczywiste i trudniejsze do odkrycia, wymagające wyswobodzenia się z wysłużonego już kieratu własnych racji. Zaroiło się wokół nas od specjalistów od Rosji. Tymczasem tych, którzy próbują dosłyszeć mowę Ukrainy i nie uronić zbyt wiele przy jej tłumaczeniu na znane sobie języki, wciąż jest jak na lekarstwo. Od pierwszego dnia wojny nasłuchuję słów wypowiadanych w całej jaskrawości widzenia z jądra ciemności. Dlatego dużo czytam i tłumaczę poezji ukraińskiej, również tej przezierającej z dzienników i notatek wojennych wpisywanych przez przyjaciół pozostających w Ukrainie do naszej korespondencji albo do internetu. Od pierwszego dnia wojny notowałem „łzę klauna”.

 

łza klauna

nie do zniesienia w pustą noc człowieka

z pomroki upadku wznosi bezsennych

pod most Skakuna ku obronie Buczy

 

toczy się po twarzy

zakrwawionej Ziemi

z grymasem Irpienia

 

maczajcie w niej stalówki piór Ziemianie

ten atrament wciąż jeszcze pisze prawdę

słowo zestrzelone z ciałem Charkowa

 

oddajcie swe racje

sercem rozumnemu

buntowi Kijowa

 

stańcie na wysokości spojrzenia w twarz

klauna co mężom stanu się nie kłania

on tut im pod prąd przez most Zaporoża

 

i w oczach mu stoją

ciężarna na noszach

mer z Hostomela

 

całunem łzy owija światło zmarłych

i zmarszczką Dniepru spływa w serce narodu

idzie ku wam greckim brzegiem Odessy

 

idzie po wasze sny

do samego Rzymu

niesie zdradzony Krym

 

niesie łzę dziecka inną niż Iwana

w imię której wszystko wolno więc ruskie

rozstrzelali przedszkole w Starobielsku

 

nie odda biletu

schylony nad każdym

w gruzach Chersonia

 

idzie dalej niż sięga władza bestii

z piekła otwartego nieba ku wam

idzie rozbombionym mostem Europy

 

ze łzą everymana

krzyk moralitetu

niesie z Mariupola

 

on z Aleppo Sarajewa Warszawy

on z Guerniki Groznego i Masady

niesie dom starców zabitych w Kremiennej

 

boicie się klauna

zawiązani w krawat

przymknięci okiem Chin

 

fałszywą wagą rozdzielacie piękno

od dobra przez prawdę osieroceni

gubicie ślad meridiana z Czerniowiec

 

mówicie że klauna

zostawił za sobą

Żyd z Krzywego Rogu

 

lecz ta łza powracającej tragedii

któż odważyłby się ją zetrzeć z twarzy

skutej niemym krzykiem Babiego Jaru

 

idzie ku wam inny

bez czytania z kartki

opowie o Rosji

 

zróbcie mu miejsce niech wejdzie wam w serce

ten co ciemne jasno widzi i klęczy

przy martwych z kolejki po chleb w Czernichowie

 

przemienia Ziemię łza

klauna peremoha

idzie z Ukrainy

KRZYSZTOF CZYŻEWSKI

NOTA:

tut – rozbombiony – peremoha: trzy słowa ukraińskie. Tut – nawiązuje do wypowiedź prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, nagranej przez niego na komórkę na samym początku wojny, gdy Amerykanie proponowali mu pomoc w ucieczce z kraju: Ja tut! – jestem tutaj, w Kijowie, z żołnierzami, z narodem, i pozostanę tu do końca. Rozbombiony – zbombardowany most, z otwartego nieba, którego Europa i świat nie chce pomóc Ukrainie zamknąć dla rosyjskich samolotów. Peremoha – zwycięstwo; szczególne słowo, inne niż wieńczące bój łacińskie victoria, bliższe polskiemu „przezwyciężeniu”, podkreślające długą drogę przemiany; koniec wojny to jeszcze nie zwycięstwo.

Warto również przeczytać...