fbpx
HOME
Renata Gorczyńska

Miłosznik

Nocą dotarł do mnie mail od Roberta Hassa: w Berkeley zmarł nagle David Frick. Ta wieść mocno poruszyła Hassa, bo obaj od ponad roku pracowali nad przekładami wierszy i poematów Czesława Miłosza z czasów jego pierwszego okresu amerykańskiego. Pokusili się nawet o tłumaczenie Traktatu moralnego, co było nie lada wyzwaniem. Byli umówieni na dłuższe posiedzenie, by ostatecznie zdecydować o zawartości tomu i wnieść niezbędne poprawki. Stało się inaczej: 67-letni David Frick, Distinguished Professor Emeritus od 2020 roku, tuż po powrocie z Wilna, które było tematem jego dogłębnych studiów, zmarł we śnie nocą 10 grudnia. Jak się dowiedziałam, był wątłego zdrowia, przechodził fizjoterapię z powodu choroby kręgosłupa, ale nic nie zapowiadało jego nagłego odejścia.

Frick, którego miałam okazję poznać w 2010 roku, w wyniku konkursu przejął po Miłoszu katedrę na wydziale slawistyki Uniwersytetu Kalifornijskiego. Poeta z początku nie był zadowolony z tego wyboru, bo jego następca był rusycystą i specjalizował się w epoce średniowiecznej; język polski znał wtedy rudymentarnie. Do tego Fricka przyjęto na stanowisko associate professor, co w oczach Noblisty obniżało rangę studiów polonistycznych w USA, zwłaszcza po długiej chorobie i przedwczesnej śmierci Stanisława Barańczaka, profesora na Harvardzie. Jednakże filolog i historyk amerykański nie tylko uczył, ale i pilnie uczył się sam, uzupełniając wiedzę na temat literatury polskiej. Tłumaczył Pilcha i Chopina. Odkrył też w sobie pasję do historii miast w Europie Wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Wilna. Tylko jedna z jego książek o tej tematyce została przełożona na polski, ale za to taka, której Miłosz by mu pogratulował: Wilnianie. Żywoty siedemnastowieczne.

 

I to właśnie z inicjatywy Fricka Robert Hass został wprzęgnięty w kolejne prace translatorskie poezji Miłosza. Przypomnę, że ten wybitny poeta amerykański obsypany nagrodami za własną twórczość poświęcił całe lata przekładom wierszy Noblisty, łącznie z poematami Miasto bez imienia, Gucio zaczarowany i jego opus magnum Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada. Gdy Miłosz przeprowadził się z Berkeley do Krakowa, ich współpraca trwała nadal dzięki internetowi i okazjonalnym spotkaniom w Polsce.

Nie raz zadawałam pytanie Hassowi, czy nie żałuje tych lat, poświęconych dziełu innego poety, ze stratą dla własnej twórczości. „Wręcz przeciwnie” – brzmiała odpowiedź. Najlepszym dowodem podziwu i fascynacji dla poezji Miłosza był jego tegoroczny cykl sześciu cotygodniowych wykładów-opowieści połączonych z dyskusją nad dziełem Noblisty, zorganizowany przez Stowarzyszenie Poetów Kalifornijskich i dostępny odpłatnie przez internet. W swoich pierwszych słowach Hass stwierdził, że w jego oczach Miłosz jest jednym z trzech najwybitniejszych poetów XX wieku, czemu znaczna część uczestników przytaknęła.

Poświęcenie Hassa jest tym większe, że jego znajomość języka polskiego nie wystarcza na samodzielną pracę translatorską. Służyłam mu pomocą, gdy pracowałam dla Miłosza w Berkeley w 1980/81 roku. Już po śmierci Miłosza podjęliśmy po latach wysiłek nad tłumaczeniem jego Wierszy ostatnich, ale do ich wydania nie doszło, bo uczynił to Anthony Miłosz, syn poety.

Gdy projekt Fricka zaczął nabierać kształtów, Bob Hass zwrócił się do mnie, by pomóc im obu w rozsupłaniu niejasnych dla nich passusów i zasugerować ich przekłady. I w ten sposób powróciłam do zadań sprzed czterdziestu lat. Czyniłam to honorowo, uważając je za zbawienną gimnastykę umysłu. Wymieniliśmy z Bobem i Davidem mnóstwo maili i odbyliśmy sporo rozmów telefonicznych.

Ostatnio dowiedziałam się od Hassa, że szacowne wydawnictwo Alfreda Knopfa zamierza wydać wszystkie dzieła Miłosza przełożone na angielski. Nie wiadomo jeszcze czy w tym zbiorze ukażą się wiersze z okresu waszyngtońskiego. Z pewnością jednak zostaną ogłoszone w edycji książkowej.

I tylko żal, że inicjator tej idei i współtłumacz nie ujrzy tego tomu. Myślę, że był to hołd złożony jego poprzednikowi w katedrze slawistyki UC.

RENATA GORCZYŃSKA

Warto również przeczytać...