fbpx
HOME
Krzysztof A. Worobiec

Trudne początki…

Początki Oberży były trochę dziwne i z pewnością trudne. Jej otwarcie nastąpiło 1 maja 1999 roku. Zrobiła to Danusia – sama, bo ja w tym czasie zarabiałem w Berlinie na wykończenie… kuchni (!) i naszego mieszkania na piętrze.

W chałupie przeniesionej z Dąbrów w maju 1999 zaczęła działać Oberża. Jeszcze bez szyldu nad wejściem, dlatego na schodach ustawiliśmy małą tablicę z nazwą oraz godzinami otwarcia. Nie było też jeszcze „ogródka” ze stolikami w cieniu drzew, bo nie było jeszcze wokół tych drzew, ani też innych budynków…, lato 1999

Otwarcie restauracji bez kuchni, jak to możliwe? Owszem, możliwe, bo przecież w jednej z izb została wybudowana – zgodnie z oryginałem, tradycyjna kuchnia, opalana drewnem, z żeliwnym blatem i fajerkami. Na początku tam właśnie grzała się zupa… ugotowana wcześniej rano w kuchni w naszym murowanym domu. Tam Danusia z Anią – naszą pierwszą pracownicą, lepiły pierogi oraz nosiły naczynia do zmywania. Krótko mówiąc trzeba było się nabiegać między budynkami. Na miejscu, w oberży, na tej kuchni były odsmażane przyniesione pierogi, smażone naleśniki oraz gofry na starej, żeliwnej „poniemieckiej” gofrownicy. Dopiero latem, po powrocie z Berlina, ułożyłem w naszej kuchni elektryczne ogrzewanie podłogowe (które przywiozłem – w Polsce wówczas była to rzadkość), kafelki oraz pomalowałem ściany. W końcu mogliśmy ustawić meble i urządzić „prawdziwą” kuchnię, która przypominała domową, nie „gastronomiczną”, bo zamierzaliśmy gotować jak w domu…

Początki były trudne, bo wbrew panującym w okolicy zasadom (że lokal otwiera się tylko na sezon), postanowiliśmy działać codziennie przez cały rok, choć wielu okolicznych knajpiarzy mówiło, że raczej szybko splajtujemy. Danusia tak wspominała ten okres [D. Worobiec, „Zabytkowa chata warnowska i kwartalnik „Borussia”, Borussia 2011 nr 49]: „Wszechobecna opinia miejscowych o tym, że turysta to „coś”, co występuje na Mazurach stadnie, tylko od 15 lipca do 15 sierpnia, i trudno z niego „wyżyć”, dawała nam dużo do myślenia. Przecież my wcześniej też byliśmy turystami, którzy przyjeżdżali na Mazury… ale zawsze po sezonie, dla spokoju i dla innego krajobrazu (choć Berlin to także jeziorna kraina). I trudno było nam wtedy, po sezonie, znaleźć miły, przytulny i ciepły nocleg oraz coś do jedzenia. Wtedy w wioskach nawet sklepy były po sezonie pozamykane (później się dowiedzieliśmy, że trzeba było szukać właściciela w domu, to by sklep otworzył). Piekliśmy więc kiełbasy na ognisku, jedliśmy przywiezione z Berlina zapasy konserw i nie mogliśmy się nadziwić, dlaczego mieszkańcom Mazur nie chce się zarabiać, na nas turystach, po sezonie. Kiedy więc planowaliśmy już zostać na Mazurach, zakładaliśmy, że turystów poszukujących po sezonie – tak jak my – piękna krajobrazu, musi być więcej, i że to oni będą naszymi gośćmi. Uważaliśmy, że Mazury reklamujące się tylko jeziorami, zapraszają gości nad jeziora tylko wtedy, kiedy jest ciepło i woda w jeziorze jest ciepła. Tak więc, gdy już staliśmy się dumnymi posiadaczami starej drewnianej chaty w maleńkim Kadzidłowie, i to nie nad jeziorem, i z dala od szosy, powiesiliśmy tablicę „Oberża pod psem – czynna codziennie, przez cały rok”. Czekaliśmy na tych „innych” gości, którzy przyjeżdżali dla krajobrazu, doceniających zabytki, a czekając czytaliśmy literaturę mazurską, poznawaliśmy mieszkańców Mazur i Mazury”.

Tak wytrwaliśmy w pogotowiu cały rok, latem przyjeżdżało do nas coraz więcej gości, ale po sezonie wakacyjnym nie było zbyt wesoło… Choć były też sytuacje zabawne – wieczorem pewnego jesiennego dnia weszło dwóch gości i jeden z nich powiedział do drugiego: „A widzisz, mówiłem ci, że tu będzie czynne...”. A do nas: „Nie chciał mi wierzyć, pytał, gdzie go wiozę, do jakiegoś ciemnego lasu. Skoro w Mikołajkach wszystko pozamykane, to tu będzie tym bardziej. No i się pomylił”.

Takich przypadków było więcej – o wszystkich nie będę pisał, ale kiedyś przypadkowo natknąłem się w internecie na niepodpisane nazwiskiem trzystronicowe opowiadanie W stumilowym lesie z mężem i plecakiem syna, a w nim podobne zdarzenie: „…Janek zdenerwował się, skręcił w prawo przy pierwszym lepszym zjeździe i powiedział, że dalej nie jedziemy. Ciemno… Spod świateł samochodu wyłaniają się drzewa… Straszą… […]. Po chwili z mroku wyłania się stara chata. Czytamy – Oberża pod Psem. Dziwna nazwa. […] Wchodzimy do środka. Światło świeczek rozświetla wnętrze chaty. Jak tu przytulnie! Stary chodnik, stara misa, czajnik, naczynia. Stare meble. Trochę niepewnie usiedliśmy przy stoliku. Warzywa, owoce w wazach. Chleb domowej roboty. Tabliczka na drzwiach: „Nie mamy czasu dla tych, co nie mają czasu”. To jest właśnie to miejsce, którego szukaliśmy! Zapach pierogów. Zamówiliśmy wino i pierogi z kapustą”.

Oberża w scenerii zimowej… sztucznej, bo filmowej, „zrobionej” w dwa dni przez dekoratorów na potrzeby „milenijnej” reklamy, listopad 2000

Owszem, goście pojawiali się, ale poza sezonem było ich za mało, żeby wystarczyło nam na utrzymanie się z restauracji przez cały rok. W przetrwaniu drugiej zimy pomógł nam przypadek (kolejny!). Późną jesienią pojawiała się jakaś ekipa, pochodzili, popatrzyli, coś tam pogadali, zrobili zdjęcia, wypili herbatę i pojechali. Po kilku dniach wrócili z zapytaniem czy pozwolimy im nakręcić reklamę. Będą trzy, może cztery dni, na które będziemy musieli zamknąć oberżę, ale dobrze nam za to zapłacą, no i zrobią nam z jesieni …zimę. Bo ten bajkowy widok na zdjęciu (poniżej) to iluzja, zima hollywoodzka, dekoracja filmowa, a raczej reklamowa. Jej „budowa” trwała prawie dwa dni, to znaczy tyle trwała metamorfoza naszej oberży w domek, jak z zimowej bajki. Po dekoratorach zjechała reszta ekipy filmowej – łącznie jakieś 40 osób, z kamerami, statywami, wysięgnikami, kablami, oświetleniem, generatorami prądu…etc. Nie było tylko cateringu, bo przecież przyjechali do oberży i oprócz wynagrodzenie za „użyczenie wizerunku wnętrz” zarobiliśmy także jako restauracja!

Olbrzymi balon na ciepłe powietrze wiszący nad Oberżą służył do filmowania z lotu ptaka. wtedy nie było przecież dronów, które do tego są teraz wykorzystywane, listopad 2000

Dekoratorzy nie poprzestali tylko na otoczeniu oberży, ale przemeblowali nam także pierwszą salę, a nawet wymontowali całe okno z ramami (!) po to, by kamera na długim wysięgniku teleskopowym mogła z zewnątrz wjeżdżać do środka. I gdy już wszystko było gotowe, pani – siedząca na fotelu (który ekipa filmowa przywiozła), ustawionym pod naszym kolorowym łyżnikiem, spokojnie i z uśmiechem czytała list, który niczym gwiazdka „sfrunął” do niej prosto z nieba. By uzyskać ten ostatni efekt – czyli gwiazdki spadającej z nieba, trzeba było zrobić zdjęcia z lotu ptaka, czyli z wielkiego balonu ogrzewanego ciepłym powietrzem, który wzniósł się nad oberżą (rosnących wokół drzew wówczas jeszcze nie było). W ten sposób w listopadzie 2000 roku nakręcono telewizyjną noworoczno-milenijną reklamę na zamówienie Poczty Polskiej, która z wnętrza naszej Oberży wszystkim Polakom „życzyła wszystkiego najlepszego na Nowe Tysiąclecie”!

Wnętrze Oberży zaaranżowane na potrzeby filmowe (reklamowe): na fotelu siedzi kobieta czytająca list, który przez okno „przyleciał ” do niej „prosto z nieba”; listopad 2000

To niecodzienne i spektakularne wydarzenie – bo oprócz zarobku stanowiło dla nas nie lada atrakcję, pozwoliło spokojnie przetrwać do kolejnego sezonu letniego. A potem było już „z górki”…

KRZYSZTOF A. WOROBIEC

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek