fbpx
HOME
Agnieszka Kania

Wróżbita

Miałam zobaczyć „Cranacha dzikiego”, bo taki tytuł nosi wystawa w wiedeńskim Kunsthistorisches Museum. Znalazłam Cranacha wróżbitę.

Urodził się w 1472 roku w Kronach w Górnej Frankonii. Nie lubił strzelać z procy, bawić się w wojnę czy inne podchody, więc posłano go na lekcje rysunku, do (nomen omen) Hansa Malera. Niezły był z niego dziwak. Raz na rok spędzał hulaszczy wieczór w karczmie, resztę dni trwonił w fortecy górującej nad miasteczkiem. Odkąd miał ucznia, ciągnął go za sobą. Razem szkicowali wieże i wieżyczki, mury, tunele, baszty i brukowane ścieżki. Czasem zapuszczali się do lochów. Światło wciskało się tam wąską strużką, zmiękczało zawilgocone ściany i malowało na nich żywe obrazy.

– Bądź jak światło. Poruszaj – radził chłopcu Maler. Po latach nauki kazał mu ruszyć na południe. I chłopiec wyruszył.

Około 1500 roku, już jako Lucas Cranach (nazwisko pożyczył od rodzinnego miasteczka), dotarł do Wiednia. Nie mógł liczyć na meldunek: nie miał ani tutejszej żony, ani papierów mistrzowskich. Miał za to fart. Pewnego dnia niczym kot wygrzewał się na schodach oberży. W pobliżu panna doglądała kwiaty w przydomowym ogrodzie. Z niezwykłą troskliwością pełła piwonie, jakby je wszywała w serwetę. Cranach wygrzebał z torby brulion i kreska po kresce czernił włosy opadające na ramiona dziewczyny, sznurował gorsecik i mnożył fałdy spódnicy. Na koniec wcisnął jej do ręki lampkę oliwną.

– Będzie jedną z głupich dziewic biblijnych – wymamrotał do siebie.

– Może być też Madonną – rzucił mimochodem zachrypiały głos. Cranach spojrzał w górę. Oparty o futrynę mężczyzna zamknął książkę.

– Niedługo się wżenię w rodzinę szambelana cesarskiego – westchnął. – Szukam portrecisty.

Lekarz, poeta, wicekanclerz Uniwersytetu Wiedeńskiego Johannes Cuspinian (1473–1529) z obrazu Lucasa Cranacha Starszego (1472–1553) to typ wiecznego chłopca. Tęgawy blondyn z cienkimi kręconymi włosami, świdrującymi oczami i perkatym zaczerwienionym nosem. Ma krótką szyję i jasną karnację ludzi Północy (pierwsze promienie słońca spieką go na raka). Na lnianą koszulę narzucił ciemny płaszcz podbity futrem. Upierścieniowanymi, pulchnymi jak serdelki palcami znaczy stronę oprawionej w skórę książki. Za nim pejzaż: rdzawe dolomity z twierdzą na szczycie (podobną do fortecy w miasteczku Kronach). Osobna skała dla samotnej czworokątnej wieży, na lewo lodowiec (widać, że malarz znał gleczer tylko z opowiadań). Na niebie ptactwo. Sowa, która pomyliła noc z dniem, chwyciła w szpony krzykliwego bażanta. Sroka i czapla fruwają po cichu. Pod nimi łąka. Spory ruch jak na alpejską dolinę: siedem kobiet, z tego trzy całkiem gołe. Krytycy sztuki mówią o nich „muzy”. Jest więc bogini pływania żabką, bogini prania bielizny, bogini wcierania wonnych olejków, bogini nicnierobienia i spacerów po lesie.

Na bliźniaczym obrazie Anna Putsch garbi się z lekka. Na głowie ma guz, który z bliska okazuje się czepcem. Nie do twarzy jej w tym hełmie. Za to suknia! Z ciemnoróżowego, ręcznie malowanego jedwabiu. Gorset i rękawy wykończono czarnym aksamitem. Stanik haftowany jak turecki kilim. Do tego złoto. Złoto siedmiu pierścionków (ile boginek, tyle ozdób), złoto paska, sprzączki, naszyjnika, błyszczą się nawet brwi i rzęsy. Tylko goździk pochwycony w dwa palce lewej ręki pachnie skromnością.

Za plecami Anny przedłużenie landszaftu męża. Pasmo szczytów wrzyna się w chmury. Gdzieś tam można dostrzec dzwonnicę kościelną trawioną przez pożar. Zamiast nagich kobiet (albo muz, jak chcą krytycy) psy, skundlone pudle baraszkujące w trawie. A na gałęzi drzewa papuga. Wyłącznie jest. Trwa. Czy coś łączy Annę z ptakiem, którego Niemcy nazywają arą piekielnie czerwoną?

AGNIESZKA KANIA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek