Julka w zatłoczonym tramwaju chciała koniecznie wiedzieć, gdzie Natalia ma swojego Witka. Musiałam jej powiedzieć, że go WRONa internowała. A dlaczego? – padło nieuchronne u czterolatki pytanie, skupiając na nas uwagę współpasażerów. – Myślę, że się go boi – odpowiedziałam czując na sobie badawcze spojrzenia. Nie dało się odgadnąć czy życzliwe. [...] Jutro Natalia jedzie do Witka. Upiekę czarne ciasto. Chciałam je czymś nadziać, choćby kartką z ucałowaniami, ale okropnie na mnie nakrzyczeli (Mirek z Natalią, a potem dołączyła Teresa). Nie rozumiem ich. Na pewno nadziewane byłoby dużo lepsze. W końcu zgodzili się na daktyle.
Zapiski w szarym 100-kartkowym zeszycie zaczęłam prowadzić, żeby rozładować kipiące we mnie emocje wywołane warunkami życia pierwszych dni stanu wojennego, zaradzić przymusowej bezczynności, zapanować nad niszczącym poczuciem bezsilności, zwalczyć bezradność. [...] Zapiski miały charakter osobisty, intymny i nie miałam zamiaru ich publikować. Dziś zdecydowałam się je ogłosić, bo tamte emocje zblakły, a dziennik czytany po czterdziestu latach nabiera wyrazistości, obserwacje i komentarze w nim zawarte, aktualności.
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.