fbpx
HOME
Świadectwa

„Garncarz i hoplita”

Hoplita odstawił włócznię, zdjął z pleców tarczę i usiadł pod jesionem. Pierwszy przywitał go Strepsjades i obwąchał jego sandały. Garncarz przyniósł chleba pszennego i oliwy.

– Nic nie jadłem od kilku dni – powiedział żołnierz. – Nazywam się Proksenos. – Odłamał kawał chleba i umaczał go w oliwie. – Ładnie pachnie. Chleb i attycka oliwa, dwie z trzech rzeczy, których najbardziej mi brakowało.

– Widzę, że wojna cię nie nakarmiła – powiedział garncarz.

– Wojna nie karmi, wojna zaludnia Tartar – roześmiał się hoplita, głaszcząc Strepsjadesa. – Zwierzęta nie znają wojen, tym darem bogowie uszczęśliwili jedynie ludzi.

– Tylko raz wyruszyłem na wojnę – powiedział garncarz – ale Hermes zarządził rozejm, zanim zostałem zabity.

– Tym razem zwycięstwo nie stało się naszym udziałem – rzekł Proksenos. – Zwycięstwo przypadło komu innemu.

– Nikt by się tego nie spodziewał, Proksenosie.

– A najmniej nasi wrogowie.

– Kto był tym razem naszym wrogiem? – zapytał garncarz.

– Stawiliśmy czoła koalicji – powiedział hoplita, wpychając do ust kolejny kawałek chleba. – Zaatakowaliśmy Beotów, którym w sukurs przyszedł Korynt i Lesbos.

– A kto nam przyszedł w sukurs? – zapytał garncarz.

– Rodos nas wsparł i Kreta.

– Zacni sojusznicy.

– Zacni i pobożni. Tak, tak, piesku, zacni i pobożni – Strepsjades obiegł żołnierza, wniebowzięty, że dopuszczono go do rozmowy. – Złożyli Nike ofiary w intencji zwycięstwa, ale nie przysłali ani jednego żołnierza. Sytuację pogorszyli nasi wodzowie, którzy nie stanęli na wysokości zadania. Jeden przeszedł na stronę Beotów, a drugi przebił się włócznią czy mieczem, a może jednym i drugim.

– Temperamenty, można powiedzieć, całkowicie odmienne – powiedział garncarz. – Wobec takich rozbieżności trudno o zgodę.

– Jeden chciał żyć, a drugiemu Atena obiecała nieśmiertelność po śmierci.

– Inwencja Pallady nie zna granic. Staram się nie być jej wierzycielem ani dłużnikiem – powiedział garncarz puszczając swoje koło w ruch. – Obyśmy nigdy nie stracili cierpliwości do naszych bogów.

„Walka hoplitów”, Luwr. Domena publiczna

– Już przeszło miesiąc, jak nie obcowałem z kobietą. Obiecywali nam, że po zdobyciu Tespiów każdemu hoplicie przypadnie Beotka, ale już wkrótce nie brankami się cieszyliśmy, lecz życiem, jeżeli je kto zachował. W Keramejku lupanarów nigdy nie brakowało.

– Niektóre wesołe hetery przeniosły się ostatnio z Keramejku do Pireusu.

– Po co wozić drzewo do lasu?

– Wiejscy bigoci, Proksenosie, narzekają, że w tawernach hałas nie milknie do rana i nie mogą zmrużyć oka po trudach obrad w Zgromadzeniu. Jak w takim rozgardiaszu odmawiać litanię do Ateny Dziewicy? Żądają, żeby ogłosić miasto świętą strefą, a hetery wygnać za mury, niech tam się bawią i dokazują. Jeszcze do tego nie doszło. W domu miłej Mnesarete, obok świątyni Afrodyty Pandemos, za drachmę nacieszysz się tym, czego łakniesz, hoplito.

– Znam ten zacny przybytek, garncarzu, a i sama Mnesarete musi mnie pamiętać z lepszych czasów, bo do niedawna zapału i drachm mi nie brakowało. Teraz pozostał mi tylko zapał, ale to przecież lepiej niż gdyby było odwrotnie, bo co ci po drachmach, skoro miłosnego zapału w sobie nie czujesz. Stary Sozomenos zawsze był mi życzliwy, zastawię w jego lombardzie moją tarczę. U Mnesarete nie będzie mi potrzebna, osłaniał się nią nie będę.

Garncarz roześmiał się i rzucił patyk Strepsjadesowi.

– Gdybyś mnie przyjął pod swój dach, wyćwiczyłbym twego syna we władaniu włócznią i mieczem.

– I włócznią, i mieczem! – zawołał garncarz. – Jako młody chłopak nie marzyłem o niczym innym. Potem zrozumiałem mądrość Odysa, kiedy szaleństwo udawał przed Palamedesem, by nie płynąć pod Troję z Menelaosem i całą zgrają. Zaprzągł do pługa osła i wołu, a rolę obsiewał solą. Chytry Palamed zdemaskował podstęp, małego Telemacha kładąc przed pługiem ojca, który zatrzymał lemiesz. Nie wierzę, że Odyseusz wrócił. Brzemię trojańskiej zbrodni było zbyt ciężkie, oszalał naprawdę i skoczył do morza z ostatniego statku, jaki mu pozostał. Mój syn, Proksenosie, wrodził się we mnie i nie ma pociągu do wojaczki.

– Widzę, że go przymuszasz do kręcenia kołem i macania gliny. A on przecież zaczytuje się w Iliadzie, podziwia Achillesa i w skrytości marzy o nieśmiertelnej sławie. Za męstwo w boju Ateny obdarują go obywatelstwem, którym ty nie możesz się poszczycić. Garnki potrafi lepić byle kto, a na wojnę zwołują tylko najdzielniejszych. Twoje koło garncarskie wierci się wokół własnej osi, a moja kolista tarcza przemierzyła ze mną pół świata, nie policzę, ile razy odbiła cios, który mógł mnie pozbawić życia. Ochraniała mnie od deszczu i wiatru, ogrzewała w chłodne noce jak czuła kochanka.

– Twoja tarcza jest bękartem koła pewnej boginki, którą Rzymianie nazywają Fortuną. Dobrze się bawią bogowie, patrząc na bitewny hazard. Skinieniem dłoni wysyłają na śmierć ludzkie marionetki.

– Wolę zginąć za sprawą kaprysu bogów, niż wieść życie podobne do twego. Jest gorsze od losu niewolnika, bo właściciel może niewolnika wyzwolić, a ciebie uwięziła glina. Tkwisz w niej jak w zastygłej lawie, która wylała się z Tartaru.

– Moje amfory i kratery…

– Amfory, kratery. Mówisz jakby to były posągi dla naszego Akropolu. A to są tylko skorupy, bo nic innego na tym Keramejku nie może się urodzić. Pełno tu tkaczy, kowali, farbiarzy. Ludek zręczny, ale mało lotny. Unikam was, kiedy tylko mogę.

– Nakładają ci jarzmo i każą zdychać z imieniem świętej Ateny na ustach. A ty idziesz potulnie jak wół ofiarny pod nóż.

– Masz szczęście, że nie powtórzę twoich słów archontom.

– Myślisz, że ich obchodzi gadanina jakiegoś garncarza z Keramejku, ubogiego metojka?

– Metojków w ryzach trzeba trzymać. W dostatki opływają, ale na miłość do Aten ich nie stać.

– Atena to oziębła bogini, ale klimat ateński mi służy – powiedział garncarz, zły na siebie, że wdał się w sprzeczkę z hoplitą.

– Ale chwała miasta jest wam obojętna. My, synowie Aten, mamy ich wielkość we krwi. Bliska jest chwila, kiedy Ateny znów otoczą opieką ludy, upokorzą tyranów, zetrą w proch…

– Ładnie prawisz, Proksenosie. Masz zadatki na męża stanu. Zgromadzenie Ludowe lubi mówców patetycznych. Ich przemowy działają jak zioła nasenne.

– Ateny się obudzą.

– Myślę, że są wystarczająco przebudzone.

– Moja i twoja miara są inne.

– Ja mierzę zwykle pojemność moich amfor i kraterów – powiedział garncarz, który chciał już zakończyć rozmowę.

– Moja miara wywodzi się z opowieści Homerowych. Znajdziesz tam Greków prawdziwych. Przeczytaj kilka pieśni, a może zrozumiesz.

– Masz rację, szał wojenny nie ma równego sobie. Z jaką ochotą śpieszą ludzie na pole bitwy, ile serca wkładają w zabijanie się nawzajem.

– Widok ateńskiej falangi idącej do boju budzi zachwyt i dumę – powiedział hoplita.

– Wróg drży, o zwycięstwie wątpić zaczyna i rozgląda się, dokąd uciec.

– Najtrudniej poradzić sobie z pierwszym zabitym wrogiem. Zadałem mu tylko jeden cios i osunął się przede mną martwy. Nie umiem zapomnieć tego żołnierza, któremu odjąłem oddech tak szybko jak gaśnie gwiazda. Drugiego nie pamiętam, dziesiątego tym bardziej. Zabiłem wielu, sam nieraz ledwie z życiem uszedłem i rany długo musiałem goić, ale tylko ten pierwszy wróg nawiedza mnie w chwilach wesela i odbiera mi radość. Nienawidzę go bardziej niż on mnie.

Proksenos podziękował za poczęstunek i odszedł. Strepsjades odprowadził go do zakrętu ulicy.

– Narysuję cię, hoplito, na jednej z moich amfor – powiedział garncarz w ślad za żołnierzem. – Dostaniesz to miejsce za darmo i na zawsze, w nagrodę, że się wydarzyłeś. Nie wiem, jak tam dawałeś sobie radę w polu, ale pod moim jesionem dzielnie stawałeś.

z greki przełożył

Prokopios

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek