Miejsce: schody przy zejściu do podziemia dworca kolejowego w Krakowie. Czas: 6 czerwca. W kalendarzyku, z 1996, zapisałam: Łazienki, foto Wojciech Karpiński. „Zejście do podziemia” zrobiłam w ostrym, późnopopołudniowym słońcu, po powrocie z Warszawy, gdzie, w południe tego dnia, byłam umówiona z pisarzem na portret.
Kim był człowiek, któremu postawiono pomnik w Perugii, nie wiem. Z pewnością kimś ważnym; na jednej ręce nosił sygnet, drugą wskazywał kierunek lub błogosławił. Tyle, w czerwcowe południe 1987, zdążył przekazać mi pomnik i jego cień.
Nie tylko topografie miast, także wydarzenia historyczne mogę odtwarzać dzięki negatywom. Na tym, z 27 stycznia 1995, poza kobietą z wózkiem, mam też klatkę ze znakiem "zakaz zatrzymywania się" i tabliczką "OBOWIĄZUJE w dn. 26-28.01.95". Wizytę na Kazimierzu złożył, wtedy, ówczesny premier Izraela - Szymon Peres.
Ten kadr mam w głowie – nagle, zza pałacu po lewej, tuż przy brzegu, wyrasta olbrzymi statek i, na moich oczach, bardzo powoli, wypełnia lukę między domami. Ale na negatywie mam tylko to ujęcie - z drugiej strony kanału Giudecca, gdzie następnego dnia, o ósmej, czekałam na statek. Zawsze, kiedy przeglądam skoroszyt z negatywami z Wenecji z 2006, mam cichą nadzieję, że olbrzym, między pałacami, się znajdzie. Jeśli nie pod datą 27 kwietnia, to gdzieś w okolicy.
Skrzynki stały samotnie przed każdym domem, tuż przy drodze. Ale, im dalej od Franklin Street - głównej ulicy miasteczka, tym bardziej łączyły się w grupki. Takie szeregi spotykałam na początku dróg prowadzących do większych skupisk domów/kondominiów, często ustawionych na planie koła. W naszym drugim roku w Chapel Hill (North Carolina) niecierpliwie wypatrywałam listów. Zdjęcie zrobiłam w marcu 1985.
Niespieszne tempo Graniti najlepiej oddaje obrazek z domu Teresy – kuzynki Nadii, z którą, w czerwcu 1987, przyjechaliśmy na Sycylię. Zgromadzeni w kuchni, wokół stołu, patrzyliśmy jak mama Teresy robiła spaghetti. Rozwałkowane ciasto nawijała na drut starego parasola. Rurka po rurce.
Jak w antycznych czasach, Koloseum gromadzi widzów, ale w styczniową niedzielę 2011, gladiatorzy nie byli na arenie. Maszerowali skrajem ulicy, ku uciesze, zgromadzonych na chodnikach gapiów. Pochód, pobrzękujących łańcuchami muskularnych wojowników, obserwowałam z górnej, widokowej platformy Hop-On Hop-Off busa.
Z oprowadzania po kompleksie świątyń Angkor Wat (Kambodża), w lutym 2008, pamiętam trojaką strategię stosowaną do zabytków odkrytych w dżungli: pierwsza – trzymać naturę pod kontrolą, druga – przeciwieństwo pierwszej, trzecia - połączenie obu. Folię z negatywem, i kadrem twarzy wśród korzeni, opisałam: „świątynia Ta Prohm (dzika)”.
Stoliki i krzesła czekały na gości, na przerwę w debacie „Milcząca inteligencja?” w Willi Decjusza na Woli Justowskiej w Krakowie, w sobotę, 9 września. Konferencja była jubileuszowa. Zorganizowana w dniach 9-10 września 2006 na dziesięciolecie odnowy willi. Wśród uczestników byli m.in.: Tadeusz Mazowiecki, Albrecht Lempp, Wiktor Osiatyński, Łukasz Turski, Henryk Wujec, Andrzej Zoll.
ИОϹИФУ БРΟДСКОМУ - tylko dwa słowa są na cokole pomnika w Moskwie. Na pomnik trafiłam przypadkowo, w październiku 2011, kiedy Bulwarem Nowinskiego szłam z Olą w stronę Arbatu. W tomiku Brodskiego "Wiersze ostatnie" (Znak 1998) natrafiłam na wiersz, którego fragment przytaczam
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.