Stanisław Kasprzysiak
Krótkie, szczęśliwe, odwieczne rozmowy
W wywiadzie radiowym, Pavese pytany o najbardziej istotną ze swoich książek, odpowiedział: „«Dialogi z Leukoteą», te dialogi, które są może rzeczą najmniej nieszczęśliwą ze wszystkich, jakie przeniosłem na papier”. Tylko o tę jedną ze swoich książek chodził codziennie dopytywać, jak się sprzedaje. Uznał ją za szczęśliwą, bo chciał, aby przeprowadzała rzeczy z ciemności w obszar światła. Aby nie przychodziło ciągle tylko się o nie potykać, jak o przedmioty w ciemnym pokoju, jak o własny los. Już tego wystarczało za szczęśliwość. Zwłaszcza że chodziło o szczęśliwość, powiedzieć można, ostateczną. Pavese określił ją zresztą w jednym z dialogów: „Proszę o to, bym mógł żyć, nie o to, bym był szczęśliwy”. Tej szczęśliwości sprzyjać miała Leukotea. Nie dwie osoby biorą w nich udział, ale cztery: dwie kolejno do siebie mówią, a dwie inne, Leukotea i Pavese, milcząc, nieustannie w każdej z tych rozmów uczestniczą. Leukotea mówi samą swoją obecnością, a Pavese samym swoim milczącym oczekiwaniem. Przecież z tego, o czym się rozmawia i dla niego ma coś wyniknąć.