fbpx
HOME
Beata Bolesławska-Lewandowska

„Forte-piano” Ewy Pobłockiej

O tym, że Ewa Pobłocka pisze, wiem nie od dziś. Mam to szczęście, że naszą damę fortepianu znam od lat. Kiedyś nawet dla niej pracowałam, czas ten wspominam zresztą z wielkim sentymentem. I choć dawno przestałam zajmować się opieką nad artystami, nasze relacje pozostały bliskie. Stąd wiem o Ewy zamiłowaniu i do czytania, i do pisania. Pamiętam, jak duże wrażenie zrobiło kiedyś na niej zaproszenie na łamy „Zeszytów Literackich” i jak później z przejęciem mówiła o tym, że przyjęła zamówienie na wydanie wspomnień. Przesłała mi nawet do przejrzenia rozdział, w którym wspaniałomyślnie i jakże życzliwie wymienia moje nazwisko – czytałam go z niemałym wzruszeniem. W końcu, już w czasie pandemii, rozpromieniona obwieściła, że jej książka się ukazała.

Forte-piano, bo taki nosi tytuł, ukazała się nakładem gdańskiego wydawnictwa słowo / obraz terytoria w tym roku. Trudno o bardziej naturalny tytuł w przypadku pianistki. I równie trudno wyobrazić sobie lepszego wydawcę. Gdańsk to bowiem ukochane miasto Ewy Pobłockiej. Miasto rodzinne, do którego od lat coraz częściej wraca, znajdując przystań w dawnym mieszkaniu nieżyjących już dziś rodziców. Gdańsk pozostaje zresztą ważnym bohaterem jej książki, to od niego wszystko się tu zaczyna i do niego wraca. Miłość Ewy do Gdańska staje się jeszcze wyraźniejsza, kiedy przyznaje, że nigdy nie lubiła Warszawy – choć to tu spędziła większą część dorosłego życia, tu przyszły na świat jej córki i tu rozwijała pianistyczną karierę. Z czułością wraca jednak do Gdańska, by spacerować znanymi od dzieciństwa dróżkami.

Książka przede wszystkim mówi jednak o muzyce. O wielkiej pasji, dzielonej od najmłodszych lat z mamą, wybitną śpiewaczką Zofią Janukowicz-Pobłocką. A także z ojcem, cudownym opiekunem żony i córki, oddanym bezgranicznie obu swym kobietom. Ewa z uczuciem wspomina lata dziecięce i młodzieńcze, wypełnione godzinami ćwiczeń na fortepianie, których jednak nigdy nie postrzegała jako przesadne obciążenie. Od dziecka lubiła występować dla publiczności, głód estrady szybko pogłębiły wspólne koncerty z matką, której akompaniowała przy fortepianie podczas solowych recitali, w tym podczas tournée po Związku Radzieckim. To musiało być wyzwanie dla kilkunastoletniej dziewczynki. Ewa wiedziała już jednak, że fortepian będzie jej przyszłością. I że praca z mamą jest wspaniałą nauką wspólnego muzykowania. Nie bez powodu artystka do dziś lubi występy kameralne. Wielokrotnie towarzyszyła wybitnym śpiewaczkom, jak Ewa Podleś, Olga Pasiecznik czy Jadwiga Rappé. Tworzyła też trio z Markiem Mosiem i Andrzejem Bauerem, a w ostatnim czasie coraz chętniej występuje z córkami.

Jej radość wspólnego cieszenia się muzyką przebija także we wspomnieniach współpracy z dyrygentami, Jerzym Maksymiukiem i Kazimierzem Kordem. Artystka z wdzięcznością pisze, jak wiele się od nich nauczyła, jak wiele wskazówek i wsparcia otrzymała. To niezwykle ujmujące. Podobnie w pamięć zapadają jej opisy wspólnych koncertów z kolegą z Konkursu Chopinowskiego z 1980 roku, wietnamskim pianistą Dang Thai Sonem. To on wówczas zwyciężył, pozostając jednak w cieniu słynnego przegranego, Ivo Pogorelicha. Ewa utrzymała ciepłe relacje z Sonem, jakiś czas temu dali razem serię koncertów, wykonując program złożony z utworów na fortepian na cztery ręce. Próby do niego prowadzili nawet w pociągu, zapamiętale odśpiewując swoje partie w zamkniętym przedziale. To jeden z najbardziej zabawnych, a jednocześnie wzruszających fragmentów książki.

Inne wzruszenia towarzyszą opisom współpracy z wybitnymi kompozytorami – Witoldem Lutosławskim, Andrzejem Panufnikiem, Pawłem Szymańskim. To niebywała gratka, że dzięki wspomnieniom Ewy Pobłockiej – wykonawczyni partii solowych ich koncertów fortepianowych – możemy tutaj dotknąć osobowości samych twórców. Ewa pisze o nich z niekłamanym podziwem, nie ukrywając, jak wiele obaw i zdenerwowania towarzyszyło jej podczas pierwszych kontaktów. Obaw wynikających z poczucia odpowiedzialności – bo powierzyli jej pierwsze wykonanie (lub jedno z pierwszych, jak w przypadku Lutosławskiego) nieznanej dotąd kompozycji.

Ewa Pobłocka jest artystką niezwykle wrażliwą. Muzyka pozostaje dla niej zawsze najważniejsza. Dotknięcie tego, co w niej nienazywalne, nieuchwytne. Szuka tego zarówno w utworach klasycznych, jak i w świecie muzyki nowszej. Jej interpretacja Koncertu fortepianowego Lutosławskiego wydobywa z tego utworu pokłady romantyzmu, o które trudno by w pierwszej chwili podejrzewać tego twórcę. Podobnie w przypadku Koncertu fortepianowego Panufnika – utkana z dźwięków, oniryczna środkowa część tego utworu to w jej wykonaniu poezja najwyższej klasy. Sama jednak, jak przyznaje, na co dzień wraca najczęściej do Bacha.

Życie pianistki obfituje w ważne artystyczne spotkania. Pełne jest podróży, koncertów i niezapomnianych wrażeń. Dzięki wspomnieniom Ewy Pobłockiej możemy przez chwilę pobyć w jej muzycznym świecie. Podziwiać zaangażowanie i pasję, jej oddanie muzyce. Ale także umiłowanie życia – dobrej lektury, wizyt w najlepszych galeriach czy muzeach świata, a także miłych wspomnień dobrych restauracji czy czekoladek przywożonych z Japonii dla przyjaciela. Również kolekcji piór wiecznych czy ołówków przywożonych regularnie z hoteli. Ewa Pobłocka żyje dla muzyki, potrafi jednak odnajdować przyjemności życia także poza nią. Każdy, kto zna ją bliżej, wie, że jej śmiech jest szczery i zaraźliwy oraz że potrafi być wspaniałą towarzyszką do rozmowy.

Wszystko to można znaleźć w forte-piano. Książkę czyta się niemal jednym tchem, tak bardzo autorka wciąga nas w swą opowieść. Opowieść nostalgiczną, ale i niepozbawioną humoru, oddającą hołd ważnym osobom spotkanym na swej drodze, ale czyniącą to w sposób ciepły i autentyczny, pozbawiony patosu. I choć dominują tu wspomnienia pozytywne, pełne dobrych wrażeń, uważny czytelnik dostrzeże także i cień porażki (przegrany konkurs we Włoszech), sporów artystycznych (niewydana płyta z Koncertem Lutosławskiego), czy dojmującej samotności (powroty do pustego pokoju hotelowego po koncertach). Autorka nie kryje też swej krytyki wobec działań artystów obliczonych na pokaz, które jakże bledną w zestawieniu z „najbardziej szarą z szarych sukienek” Marii João Pires, kiedy ta siada do fortepianu i uderza w klawisze. Blichtr i błyskotki nie są bowiem potrzebne prawdziwej sztuce. Ewa Pobłocka wie o tym doskonale.

Są tu wreszcie i, dyskretnie zaznaczone, dylematy matki. Nie da się przecież jednocześnie występować z koncertami na całym świecie i być w domu z dziećmi. Dziś urlopy artystek od koncertowania po urodzeniu dzieci są często spotykane, kiedyś były nie do pomyślenia. Ewa bardzo szybko wracała do grania, zostawiając córki pod opieką męża i niań. I właściwie dopiero teraz, podczas pandemii, miała czas, by pobyć z nimi dłużej. Ale czy to wystarczy, by nadrobić czas? Pianistka przyznaje szczerze, że na to pytanie mogą tylko odpowiedzieć same córki. Obie zresztą również są artystkami: starsza Ewa rozwija karierę śpiewaczki, młodsza Maria studiuje grę na wiolonczeli.

Forte-piano to pod każdym względem pasjonująca lektura. Ewa Pobłocka zaprasza do swego świata, uchylając szeroko drzwi i za kulisy sal koncertowych, i do własnego życia. Pokazuje wartość muzyki, nie tracąc przy tym z oczu samego życia. Dzięki temu każdy czytelnik może czuć się jej opowieścią hojnie obdarowany.

BEATA BOLESŁAWSKA-LEWANDOWSKA

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Dzięki nim możemy nieustannie ulepszać stronę. Więcej informacji znajdą państwo w Polityce Prywatności. Więcej.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek