fbpx
HOME
Świadectwa

Grzegorz Moroz „Paralaksy Patricka Leigh Fermora i Nicka Hunta”

Po południu 9 grudnia 1933 roku niespełna dziewiętnastoletni Patrick Leigh Fermor wsiadł na przystani w centrum deszczowego Londynu na pokład niewielkiego niderlandzkiego frachtowca „Stadhouder Willem”. Był jego jedynym pasażerem. Następnego dnia, kilka godzin przed świtem „Stadhouder” rzucił kotwicę w zaśnieżonym Hoek van Holland, a młodzieniec rozpoczął swoją wędrówkę przez Europę w stronę miasta, które uparcie nazywał Konstantynopolem.

9 grudnia 2011 roku jego śladami wyruszył inny Brytyjczyk, trzydziestoletni Nick Hunt. Dokładnie siedemdziesiąt osiem lat później (28489 dni, jak skrupulatnie obliczył Hunt). Książkowy zapis swojej wędrówki ogłosił w 2014 pod tytułem Walking the Woods and the Water: In Patrick Leigh Fermor’s Footsteps from the Hook of Holland to the Golden Horn (Pieszo lasami i nad wodą: Śladami Patricka Leigh Fermora z Hoek van Holland do Złotego Rogu).

Pieszo lasami i nad wodą to książkowa relacja z podróży, umieszczana przez badaczy podróżopisarstwa w obrębie podgatunku zwanego „the second journey” (druga podróż) wśród opisów wedrówki śladami wcześniejszych pisarzy i ich utworów. Najbardziej znanymi przykładami takich „drugich podróży” są te podejmowane śladami Roberta Louisa Stevensona i jego Travels with a Donkey in the Cévennes (1879).

Patrick Leigh Fermor zmarł sześć miesięcy przed podróżą Hunta. Pieszo lasami i nad wodą jest więc rodzajem spóźnionego listu wysłanego do podziwianego pisarza. Hunt stwierdza, że jego zaciekawienie Paddym nie jest jednak biograficzne, że nie próbuje być jego współczesnym odbiciem, że ciekawi go jedynie podróż Fermora i różnice pomiędzy nią, a jego własną wędrówką. To nie do końca prawda, przynajmniej w tym sensie, że książkę Hunta przenika duch Fermora i sam autor przyznaje, że wielokrotnie w trakcie podróży doświadczał uczucia „synchroniczności”, duchowej łączności z Paddym, w miejscach, w których ten przebywał osiemdziesiąt lat wcześniej i które po czterdziestu latach opisał.

Artemis Cooper w biografii Patrick Leigh Fermor: An Adventure (Patrick Leigh Fermor: Przygoda) pisze o paralaksie – terminie z astronomii oznaczającym efekt niezgodności obrazów wybranego obiektu obserwowanego z odmiennych stron – jako najważniejszej metaforze, za pomocą której Fermor postrzegał różnicę między sobą jako nastolatkiem wędrującym pieszo przez Europę w latach 1933-1934, a doświadczonym pisarzem po pięćdziesiątce opisującym siebie i Europę sprzed czterdziestu lat. Fermor chciał nawet, by jego książka nosiła tytuł Parralax (Paralaksa), ale sprzeciwił się temu wydawca i przyjaciel John Murray (z tych Murrayów). Uważał nie bez racji, że taki tytuł byłby zbyt „naukowy”. Książka Hunta również mogłaby nosić tytuł Paralaksa, bo jej autor do dwóch perspektyw, punktów odniesienia z Czasu darów Fermora dodaje trzeci, własny, z własną wrażliwością, estetyką, sposobem narracji.

Pieszo lasami i nad wodą jest zapisem wędrówki śladami Fermora. Hunt bezpośrednio odnosi się do trylogii Fermora już w tytule, a każdy z dwunastu rozdziałów jego książki zaczyna się kilkuzdaniowym mottem z „gospodarza”. Ponadto w każdym rozdziale Hunt przynajmniej dwa razy cytuje lub parafrazuje fragmenty trylogii („jak napisał Paddy…”), a na początku swojej opowieści zaznacza, że jedynymi „przewodnikami”, które zabrał ze sobą w drogę były książki Fermora. „Saturacja Fermorem” jest więc w książce Hunta bardzo intensywna, ale dla miłośników trylogii, do których sam się zaliczam, to raczej zaleta, a nie wada. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału książki Hunta ściągnąłem z półki trylogię i zacząłem czytać Fermora i Hunta równolegle. To naprawdę fantastyczne przeżycie! Hunt nie usiłuje pisać wykwintnym, wyszukanym, poetyckim stylem Fermora, używa języka dużo prostszego, ale równie precyzyjnego. Pieszo lasami i nad wodą nie jest hołdem złożonym Fermorowi, ale hołdem złożonym arcydziełu podróżopisarstwa. Europa, rozciągnięta pomiędzy Hoek van Holland a Stambułem, między rokiem 1934 a 2012, zmieniła się diametralnie i ta Zachodnia, i ta Środkowa i ta Południowa. Hunt uważnie opisuje te zmiany, komercjalizację Europy Zachodniej i gentryfikację wielu dzielnic jej miast, zniknięcie arystokracji, której przedstawiciele gościli Fermora tak serdecznie i wylewnie, ponure dziedzictwo komunizmu w Europie Środkowej, narastający nacjonalizm na Węgrzech po dojściu do władzy Orbana, dylematy młodych Rumunów, Bułgarów i Turków. Podróż Hunta to też, jak w wypadku Fermora „czas darów”, gościnności i serdeczności, ale tym razem doświadczanej nie w zamkach, pałacach, czy pasterskich szałasach, a najczęściej w mieszkaniach. O ile Fermor szedł szlakiem listów polecających przesyłanych przez arystokratów, od czasu do czasu nocując „na dziko” lub „na pół dziko”, to Hunta gościli znajomi znajomych, poznani przez internet miłośnicy prozy Fermora, czy życzliwi członkowie coachsurfing.com.

Dopiero czytając Hunta uświadomiłem sobie jak bardzo „pastoralna” jest narracja Fermora. I to nie tylko dlatego, że Europa Hunta jest dużo bardziej zurbanizowana, ale Fermor przenosząc na papier wspomnienia z wędrówki sprzed czterech dekad w ogromnym stopniu zapomniał, albo nie chciał pamiętać, o fizycznych trudach pokonywania pieszo 40-60 kilometrów dziennie, często w deszcz czy mróz, o odciskach, zakwasach, bólach mięśni i stawów, naderwanych ścięgnach. Hunt pisał swoją książkę na świeżo i pewnie dlatego jego opisy forsownych marszów wydają się dużo bardziej realistyczne.

Jedną z osób którym Hunt dziękuje „za zachętę i entuzjazm” jest wspomniana Artemis Cooper. W biografii Fermora pokazuje, ile zmyślenia jest w „niefikcjonalnej” z założenia trylogii. We wstępie do Pieszo lasami i nad wodą Hunt podobnie pisze o książkach Fermora jako o „na wpół zapamiętanej, na wpół na nowo wyobrażonej podróży przez kultury, których już nie ma, przez krajobrazy nieodwracalnie zmienione przez traumy XX wieku”. A potem wielokrotnie pokazuje za Cooper, jak bardzo Fermor, układał i tworzył opisywany świat, spotykane po drodze postaci i wreszcie swoją osobę.

Pieszo lasami i nad wodą było debiutem Hunta jako długodystansowego piechura i jako podróżopisarza. Najwyraźniej zasmakował w jednym i drugim. Do dziś ukazały się jego trzy książkowe relacje z pieszych wędrówek, ostatnia, wydana w ubiegłym roku, to Outlandish: Walking Europe’s Unlikely Landscapes (Nie z tej ziemi: pieszo przez nieoczywiste krajobrazy Europy), gdzie jedna z czterech części jest relacją z pieszych wędrówek autora po Puszczy Białowieskiej.

GRZEGORZ MOROZ

Warto również przeczytać...