„Jos mun tuttuni tulisi…”. Dzisiejsza etnografia zna ponoć 157 wersji tej piosenki, po raz pierwszy zanotowanej w 1778 roku przez „ojca historii fińskiej” Henrika Gabriela Porthana w łacińskiej rozprawie „De poesi fennica”; oczywiście wraz z przekładem na język Wergilego. Autorką miała być niepiśmienna służąca pastora z Ostrobotni, a samo pojęcie „poezji fińskiej” stanowiło wówczas egzotykę: pokryte tajgą, bagnami i jeziorami wschodnie prowincje królestwa Szwecji w powszechnym mniemaniu tworzyły obszar geograficzny, nie kulturowy. W znacznej mierze zamieszkiwały je koczownicze plemiona, nieuchwytne w lasach, powierzchownie choć brutalnie chrystianizowane, mówiące niezrozumiałymi narzeczami, monotonnie śpiewające i wyznające nieznane nikomu bóstwa i potęgi. Jedynym ośrodkiem europejskiej kultury było położone na wschodnim wybrzeżu Bałtyku uniwersyteckie miasto Åbo (Turku); dalej zaczynały się puszcze równe sybirskim i podobnie niegościnne.
W 1798 roku zjechał do Sztokholmu dwudziestopięcioletni lombardzki przyrodnik, poeta, kompozytor i początkujący obieżyświat Giuseppe Acerbi z ambitnym zamiarem wyprawienia się przez tę dzicz aż na Przylądek Północny. Skompletował ekspedycję, do której dołączył też starszy od niego hrabia Anders Fredrik Skjöldebrand: utalentowany plastycznie późniejszy generał i mąż stanu. Po lodzie, przez Wyspy Alandzkie przeprawili się do Åbo: „Liczba studentów wynosi około trzystu. W mieście jest tylko jedna drukarnia i dwie księgarnie”, notował Acerbi, za godne przelotnej uwagi uznając jedynie miejscową szkołę anatomii i bibliotekę. Spotkali tam Porthana, który udzielił badaczom rad co do dalszej podróży, a jego uczeń, bibliotekarz Frans Michael Franzén pokazał im próbkę ludowej twórczości miejscowej – rzeczoną piosenkę.
I zachwycili się. Zarówno Skjöldebrand, jak i Acerbi przepisali ją w swych późniejszych relacjach z wyprawy. Skjöldebrand uczynił to rzeczowo: w jednej kolumnie oryginał, w drugiej przekład francuski, gdyż cała jego „Voyage pittoresque au Cap Nord” ukazała się w tym właśnie języku. Pod spodem dał jeszcze zapis nutowy runicznej melodii, na którą piosnkę śpiewano. Acerbi nie notował oryginału, ani też nut (mimo że muzyk). Sporządził za to aż dwa przekłady angielskie – jako że on z kolei spisał swe „Travels through Sweden, Finland, and Lapland to the North Cape” w tej światowej mowie. Pierwszy przekład prozą, wierny; drugi niezgrabnym wierszem: poetycki. Do tego cały ustęp zachwytów nad „fińską Safoną”, „naturalną piewczynią”, która „wśród śniegów niełaskawego klimatu odkryła całe ciepło poetki z Lesbos”.
Książka Acerbiego zyskała zasłużoną sławę. To on pierwszy opisał spotkania z leśnymi fińskimi szamanami czy instytucję zwaną „sauna”; sam zanotował szereg dalszych pieśni, usłyszane melodie wykorzystał we własnych utworach – na dobry ład był pierwszym cudzoziemcem, który rodzimą fińską kulturę wziął poważnie. Pamięta mu się to do dzisiaj. Dzieło Skjöldebranda przyjęło zaś formę albumu sztychów z objaśnieniami: obydwie książki dobrze się więc uzupełniły. Goethe wziął piosenkę z francuskiej wersji. Wyszlifował ją, skondensował obrazy, zmienił frazy na nieoczywiste. Wprowadził pierwszy fiński wiersz w wysoki obieg europejskiej literatury.
Zachował też szczególny wers czterech trochejów – północny odpowiednik jambu, rytm serca. Za ćwierć wieku Elias Lönnrot spopularyzuje go, zbierając i wydając całą „Kalevalę”. Podchwyci go Henry Longfellow w mającej być jej amerykańskim odpowiednikiem „Pieśni o Hajawacie”, dziś pamiętanej może głównie ze śpiewu Laurie Anderson, ale przecież wciąż żywej. I tak od śpiewu do śpiewu…
Tomasz Kubikowski
JOHANN WOLFGANG GOETHE
Piosenka fińska
Ukochany, dobrze znany,
Gdyby wrócił tak jak poszedł,
Pocałunkiem zadźwięczałyby
Mu wargi, choć czerwone
Od krwi wilczej i dłoń jego
Uściskałabym, choć palce
Już mu się wężami stały.
Wietrze, gdybyś był rozumny,
Tobyś między kochankami
Nosił słowa, nawet gdyby
Któreś miało w drodze przepaść.
Dobre kąski bym oddała
I prędzej bym zapomniała
Księżą strawę niźli jego,
Którego latem zdobyłam,
Białą zimą oswajałam.
(1810)