Nazywała się Louise Wollichard. Najprawdopodobniej w 1953 roku na kartoniku o pofalowanych brzegach przekazała Miłoszowi zapisane niezmiernie równą francuszczyzną podziękowania za pasjonującą lekturę Zniewolonego umysłu i przepowiedziała tej książce wielki sukces. Karteczka z wydrukowanym nazwiskiem przeszło sześćdziesiąt lat tkwiła między stronami książki francuskiego jezuity i teologa Jeana Daniélou Essai sur le mystère de l’histoire (1953). Poeta chyba wykorzystał ją jako zakładkę, na jej odwrocie zanotował czarnym piórem imię i nazwisko „Raymond Aron”. Część krótkiego listu jest zalana i nieczytelna. Nie wiem skąd to się bierze, skąd ta potrzeba podążania za nieistotnym, zapuszczania się w boczne odnogi historii, tak bardzo martwe i poskręcane, że dalej od głównego nurtu chyba nie można odejść. Przeglądam sterty papierów, odczytuję dziesiątki nazwisk, zwykle nie czuję potrzeby rozplątywania marginalnych życiorysów. Aż pewnego dnia pani Wollichard wyskakuje z pożółkłej książki.
Zapewne więc w roku 1953 (sam siebie upewniam) przeczytała Zniewolony umysł w przekładzie na francuski André Prudhommeaux lub na niemiecki Alfreda Loepfe i jej kartezjański, wyćwiczony w logice umysł zachwycił się analizą uwiedzenia wschodnioeuropejskich intelektualistów komunizmem. Z wypiekami na twarzy połknęła ketmana, nową wiarę, pigułki Murti-Binga, portrety czterech egzotycznych pisarzy zaszyfrowanych pod literami greckiego alfabetu, swoimi wrażeniami postanowiła podzielić się z autorem. Miała siedemdziesiąt dwa lata. Dłonie musiała mieć wyschnięte, pomarszczone, przerzucała nimi kartki, włosy długie i siwe. Urodziła się, według niesprawdzonych źródeł, w 1881 roku. Ktoś o nazwisku Wollichard, może jej ojciec, w latach osiemdziesiątych XIX wieku prowadził zakład zegarmistrzowski przy ulicy du Jura we Fryburgu. Brzmi to trochę nieprawdopodobnie – Szwajcar naprawiający zegarki – jak Czech warzący piwo albo Włoch wyrabiający makaron. Trop szwajcarski znajduje potwierdzenie w almanachu studentów Uniwersytetu Lozańskiego z roku akademickiego 1901/1902. Wśród wolnych słuchaczy na wydziale literatury w semestrze zimowym figuruje tam niezbicie, między dwiema Angielkami i Polakiem o nazwisku Wydźga, Louise Wollichard z Fryburga. Dwudziestoletnia. Na mrozie pijąca czekoladę, obłoczki pary wydychająca z ust nad brzegiem jeziora, pierwszy raz tak daleko od domu. Potem długo nic. Wyłania się dopiero w starości, w lutym 1953, pisze wtedy z Lozanny list do Karla Jaspersa z życzeniami na siedemdziesiąte urodziny. Tutaj otwiera się przestrzeń dla kilku kruchych hipotez. Jaspers napisał przedmowę do niemieckiego wydania Zniewolonego umysłu (1953), ustawiając w ten sposób książkę na rynku niemieckim. Napisał ją z przekonaniem, że rzecz jest przeprowadzonym od wewnątrz niezwykle cennym opisem mechanizmów totalitarnych, ale napisał też na wyraźną prośbę swojej dawnej uczennicy, Jeanne Hersch, filozofki, prywatnie wielkiej przyjaciółki Miłosza i jego kochanki we wczesnych latach paryskich. Przedmowa odbiła się szerokim echem, weszła też do wydania francuskiego. Louise Wollichard mogła w tym układzie odgrywać jakąś rolę. Możliwa jest jej znajomość z Hersch i Jaspersem. W granicach prawdopodobieństwa spotkanie z poetą, który w 1953 roku zjeździł wzdłuż i wszerz Szwajcarię, odwiedził Genewę, Zurych, Lucerno, Berno, Bazyleę, narzekał na fatalną pogodę, nieustanne deszcze, kilkakrotnie widział się z Jaspersem (Hersch tłumaczyła ich rozmowy), uczestniczył w oficjalnych obchodach urodzin filozofa. Dodajmy jeszcze, że jesienią tego roku przez kilka miesięcy mieszkali po dwóch stronach Jeziora Lemańskiego – Louise w Lozannie, Miłosz w Bons („W dolinie dymi jezioro. Już śnieg / Leży na grzbietach gór po drugiej stronie”). Ostatni słyszalny akord jej życia to list na zalanym wodą kartoniku, którym Miłosz założył stronę w książce Jeana Daniélou. Zmarła 28 września 1954 roku.
Mystère de l’histoire. Tajemnica historii, misterium historii. Jej chrapliwy bełkot, jej szum. Tajemnica nieuczęszczanych korytarzy, bocznych przejść, pokojów, o których zapomniano, kurzu, ślepych zakończeń. W jednym pomieszczeniu spotykają się: Czesław Miłosz, Jean Daniélou, Louise Wollichard, fryburski zegarmistrz, Raymond Aron z okresu pracy nad Opium intelektualistów, Karl Jaspers prosto z przyjęcia ku swojej czci. Patrzą na siebie pytająco, rozkładają ręce. Nikt nikogo nie poznaje. Nikt nic nie rozumie.
MICHAŁ SZYMAŃSKI