fbpx
HOME
ks. Jan Sochoń

Znaki nieba i ziemi

Przy grobie księdza Piotra Bożyka w Wasilkowie

 

Całuję twoją rzeźbę cmentarną

niczym dziecko tulące się do ojca,

tuż zaraz po modlitwie wieczornej,

kiedy światło za oknem traci moc.

 

Wiem, że żyjesz, choć umarłeś,

i twoje zwłoki kruszą się bez żadnych

świadków w bezradnej ciszy, mimo

że kocham cię i w tej miłości jest Bóg.

 

Pytam więc: jak przyjęło cię niebo,

czy jesteś szczęśliwy i uspokojony.

Czy twoje kości oblekły się ciałem,

czy zajaśniały twoje wszystkie zmysły?

 

A gdybyś pytał, jak teraz sobie radzę,

to – przyznaję – nie najlepiej, choć

każdy dzień przygrywa mi do tańca,

przemienia wodę w wino, żebym się

poczuł jak starosta weselny, nieświadom

cudów, które kiełkują za horyzontem.

 

Ilekroć zbliża się uroczystość Wszystkich Świętych spleciona z Zaduszkami (czas modlitw za dusze zmarłych, stąd „za-duszki”), doświadczam przedziwnego optymizmu. Wiąże się on z intensyfikacją przekonania, że lęk przed śmiercią, choć naturalny, w tych dniach właśnie traci nad nami wszechpotężną władzę, a poetycki sposób bycia staje się poniekąd naszym codziennym obowiązkiem. Poezja podprowadza wszak pod próg tajemnic religijnych, ujawnia zakątki, do których przywołuje każdego z nas nasza duchowość. Oswaja z egzystencjalnym kresem, podtrzymując moc pamięci i często zapomniane dzisiaj rytuały żałoby. Przydaje też nadziei, bez której nie sposób egzystować z poczuciem ładu i wewnętrznego porządku, w chwilach gorączkowych pytań o sens życia, sens śmierci, niebo i piekło, obcowanie świętych i życie wieczne.

Spieszymy więc na cmentarze – przestrzenie pamięci, wspólnoty żywych i umarłych. Pozostają miejscami nienaruszalnymi, świętymi, ziemią poświęconą, a wszystko to, co znajduje się w ich obrębie należy do zmarłych, dlatego zabezpieczane bywa ogrodzeniem, stanowiącym symboliczną strefę między sacrum, czyli obszarem przynależnym tylko Bogu, a profanum, czyli sferą pozbawioną Boga i Jego oddziaływania. Brama natomiast w najszerszym sensie unaocznia otwarcie lub zamknięcie. W Biblii czytamy o bramach królestwa umarłych i o nieuchronności śmierci: „W połowie dni moich mam przekroczyć bramy krainy umarłych, pozbawiony reszty moich lat (Iz 38,10). Najgłębsza wszakże i najświętsza symbolika bramy kryje się w słowach Jezusa: „Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś ją przekroczy, uzyska zbawienie” (J 10, 9).

Na cmentarzu w Wasilkowie, miasteczku leżącym w głębokiej dolinie supraskiej, tuż obok Białegostoku, uwagę przykuwają aleje otoczone smukłymi drzewami, które „sięgają aż do Nieba” łącząc przez to ziemię z tym, co święte, jak też przedstawienia monumentalnych aniołów. W tradycji chrześcijańskiej anioł zawsze oznaczał wysłannika, posłańca Bożego, zaś w sztuce funeralnej wskazywał i akcentował śmierć, przynależną życiu, jak miłość. To bardzo charakterystyczne miejsce, tak pod względem duchowym, jak i estetycznym. Jego projektodawcą był ksiądz Wacław Rabczyński (1902–1969), wyjątkowo zasłużony kapłan, i od 1951 roku proboszcz wasilkowskiej parafii. W trudnych latach sowieckiego zniewolenia zamierzał stworzyć tradycyjną Kalwarię w nieodległej Świętej Wodzie na wzór Kalwarii Wileńskiej.

Ówczesne władze uniemożliwiły realizację tego zamiaru. Ksiądz Rabczyński powziął przeto zamysł, by na cmentarzu parafialnym zbudować Drogę Krzyżową. Nawiązując do klasycystycznych tendencji dwudziestolecia międzywojennego zaprojektował ogromne betonowe figury ewangelicznych postaci, w tym aniołów, scalających całość przedsięwzięcia w swoisty „teologiczny tekst”. Umieścił je pośród dekoracji, tworzonych przez zręcznie wkomponowane w drzewa łuki, sklepienia i wazy. W ten sposób cmentarz zmienił swoją tradycyjną postać, stając się przestrzenią mieszczącą w sobie nie tylko groby zmarłych, ale i uobecniając ważne wydarzenia z historii zbawienia. Poprzez wydobycie ekspresywnych walorów betonu, cementu, kamienia polnego, granitu, wkomponowanych w naturalne ukształtowanie terenu, ksiądz Rabczyński uzyskał możliwość oddziaływania na religijną postawę nawiedzających to miejsce wiecznego spoczynku.

Przekraczając bramę wejściową, od razu spotykamy rzeźbę anioła opierającego się jedną dłonią o ścianę z arkadowym przejściem i schodami. Ma on na sobie pofałdowaną, długą, przepasaną szatę, trzyma w lewej ręce wieniec laurowy. Rysy jego twarzy zdają się być przejrzyste, zdecydowane, skrzydła zaś wzniesione ku górze z wyraźnie wycieniowanymi piórami. Na murze stanowiącym z aniołem architektoniczną całość wyryto nieznacznie przekształcony fragment z 2 Listu do Tymoteusza, w tłumaczeniu księdza Jakuba Wujka. Dalej, przy głównej alei widzimy kolejną rzeźbę z betonu i granitu, mianowicie anioła Sądu Ostatecznego dmącego w trąbę, ustawionego na cokole, na którego bokach wyżłobione zostały napisy, odnoszące się do zapowiedzianego sądu Boga nad ludźmi. Ubrany w peplos, czyli długą szatę bez rękawów, spiętą w ramionach, noszoną przez kobiety w starożytnej Grecji, ogłasza realizację Boskich zapowiedzi.

Największe wszelako wrażenie robi zespół rzeźbiarski, znajdujący się w północno-wschodniej części wasilkowskiej nekropolii, przedstawiający Judasza po wydaniu na śmierć Jezusa. Nad całością góruje figura anioła, stojąca na cokole, niczym na głowicy jońskiej, a tuż pod nim ksiądz Rabczyński umieścił zrozpaczonego Judasza, trzymającego bezradnie w lewej ręce sakiewkę z trzydziestoma srebrnikami. Anioł w sposób charakterystyczny dotyka prawą ręką czoła, lewą zaś wykonuje odpychający gest, skierowany w stronę węża z otwartą paszczą, kuszącego pierwszych rodziców, Ewę i Adama. Kompozycję otacza z jednej strony hałda z głazów, z drugiej – balustrada z umieszczoną na niej wazą. Ilekroć staję przed tą zwartą rzeźbą mam nieodparte wrażenie, że uczestniczę w misterium, które i mnie dotyczy, zmusza do korekty pewnych życiowych zapatrywań. Wprowadza w wewnętrzną więź z aniołem, którego nazywam aniołem troski i dogmatycznej wiarygodności.

Pamiętając o tym wszystkim najczęściej zatrzymuję się przy grobie księdza Piotra Bożyka (1923-2023) mojego mistrza duchowego, który pracował w wasilkowskiej parafii od 1964 roku, pod czujnym okiem wspomnianego proboszcza Rabczyńskiego, czyniąc z niej ważną część kultury przykościelnej, a więc takiej, która ówczesnej młodzieży proponowała odmienną od tej narzuconej przez sowieckich włodarzy i ich polskich popleczników wizję świata i rozumienie człowieka, zachowywała świadomość trwałości wielowiekowej jedności państwa polskiego, wyrosłego na zasadach ewangelicznych. Kiedy rzymska oliwka zakwitła na naszych ówczesnych terenach, dopiero wówczas zaczęła się cementować polska tożsamość narodowa i chrześcijański styl życia. Ksiądz Piotr czynił wszystko, żebym nie został wchłonięty w  kołowrót ateizmu i bezbożności, umacniał poczucie duchowej wolności, wskazywał, że miłość, wiara i odpowiedzialność muszą stawać się miarą podejmowanych przeze mnie decyzji. Grób z fascynującą rzeźbą księdza Piotra autorstwa Gracjana Kaji niejako podpowiada, że wszyscy jesteśmy włączeni w ruch wszechświata i odzwierciedlamy jego wzniosłość, a zarazem chłodną niedostępność. W tej sytuacji ważne pozostaje, żeby nie utracić więzi z kruchym światem, z rytmem własnej krwi, z tymi, którzy już odeszli poza widzialną przestrzeń, gdyż wszyscy tworzymy wspólny kosmos, który na pewien czas zamieszkujemy i próbujemy obłaskawić. Ważne jest owo „wspólny”, ponieważ zmarli pozostają z nami w realnym powiązaniu, wstawiają się za nami i nami się opiekują.

Na kartach Starego Testamentu dostrzegamy zaledwie nikłe zaczątki wiary w życie wieczne. Izraelici cieszyli się bliskością i życzliwością Jahwe, ale niekoniecznie przyjmowali idee wiecznej z Nim obecności. Może to sugerować, że „młoda” idea zmartwychwstania nie tyle została „wymyślona” przez ludzi, ile objawił ją sam Bóg. Należy bowiem do tych prawd koniecznych do zbawienia, które jako revelata musiały zostać ujawnione przez samego Stwórcę. Oczywiście, my osoby budujące kulturę i w niej się rozpoznające, dodajemy do tej Bożej aktywności swoje własne wyobrażenia, pragnienia i emocje. Niemniej jednak rozumiemy, że tamten świat nie może być niczym innym, niż tym, co Bóg na ten temat myśli; być może nie jest niczym innym niż On sam. Ktoś rewelacyjnie stwierdził, że tamten świat będzie darem, który Bóg składa człowiekowi z samego siebie na nowym etapie jego życia, co oczywiście nie oznacza zerwania z naszym ziemskim trwaniem. W każdym razie śmierć nie jest jednoznacznym i ostatecznym kresem wszystkiego, co istnieje. Jeżeli z całą egzystencjalną mocą angażujemy się w teraźniejsze sprawy, Duch Boży działa, tworząc za ich pośrednictwem obiecaną przez siebie przyszłość. Oto przejaw chrześcijańskiej radykalnej nadziei, która właściwie odnosi się do śmierci, którą – powiedzmy wyraźnie – można przezwyciężyć.

Dla starożytnych Greków zasada pokonująca śmierć tkwiła w mocy poszczególnej i nieśmiertelnej duszy, natomiast dla chrześcijanina znajduje się ona poza człowiekiem, we wskrzeszającej energii Bożej. Śmierć krzyżowa Chrystusa ukazuje powagę śmierci, ale i jej kruchość, gdyż zostaje ona unicestwiona Bożą miłością. Chrześcijanin przyjmuje, że w śmierci dokonuje się zmartwychwstanie człowieka-osoby, zachowujące to wszystko, czego doświadczył w życiu i historii. Otrzymane w ten sposób nowe życie nie oznacza akceptacji modnej w wielu środowiskach teorii reinkarnacji. Rzeczywisty pozostaje przecież tylko ten oto konkretny człowiek, który cały jest duszą i cały jest ciałem. Żeby to zrozumieć wystarczy codzienne doświadczenie i pytanie: dlaczego jestem tym, kim jestem?; dlaczego jestem taki, jaki jestem? Bo mam takich a takich rodziców, przeszedłem określony szlak edukacyjny, kulturowy i religijny. Wszystko to przynależy do mojej tożsamości. Tymczasem reinkarnacja rozrywa tę jedność człowieka i pozbawia go łączności z Bogiem, dawcą życia wiecznego.

A niebo? Zaczyna się już w ziemskich krajobrazach, kiedy ludzie są sobie nawzajem przychylni w miłości. Ma ono swoją historię. Obecnie jest jeszcze w fazie stawania się, aż do czasu, gdy Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (1 Kor. 15, 28). Nie nastanie jednak wiekuisty spokój. Niebo zawsze będzie przypominało ocean, nieustannie poruszany nowymi przeżyciami, nową jakością istnienia. Nasza pasja poznawania Boga nigdy się nie zakończy, i zakończyć się nie może, jako że Bóg wiecznie będzie odsłaniał barwy i głębię swej miłości. Współczesna refleksja teologiczna w całej rozciągłości potwierdza tego rodzaju opis. Uznaje też, że piekło nie jest karą, obmyśloną przez Boga, pragnącego „wyładować się” na grzeszniku, ale to raczej negatywne zwieńczenie ludzkiej egzystencji, całkowite rozminięcie się z Bogiem. Ono, podobnie jak niebo, dojrzewa w naszym życiu i już teraz może się „rozpętać”. Kiedy poddajemy się perswazjom zła, nie potrafimy wyzwolić się z egoizmu, kiedy jesteśmy niesprawiedliwi i podsycamy społeczny niepokój, wtedy przyczyniamy się do rozwoju czegoś, co tradycyjnie nazwano „piekłem”.

Ten stan zamknięcia się na Boga ma swój początek w ludzkim wnętrzu, które jest zaczynem aktywności wolnej woli, gdzie tkwi źródło wszelkich ludzkich decyzji. Dlatego Bóg szanuje wolność i nie może zmuszać człowieka, aby Go kochał. Sam nigdy nie przestanie kochać człowieka, choć wie, że człowiek może odrzucić tę Bożą sympatię. Traktując poważnie Boga i traktując poważnie człowieka musimy zaakceptować fakt możliwości istnienia piekła. Jest ona strukturalnym elementem ludzkiej wolności. Nie chodzi tutaj o wiarę w piekło. Byłoby to nonsensowne. Przypuszczamy jedynie, że piekło jest prawdopodobne, a dokładniej mówiąc, wierzymy w Boga, którego miłość, jak lubię powtarzać za Varillonem, jest bezradna wobec ewentualności zaistnienia piekła.

Bóg jest „Bogiem dla ludzi” i chce ich zbawienia, choć pozwala na wszelkie akty ludzkiej wolności, nie wyłączając postaw ateistycznych bądź obojętnych na religię. Wie, że ziemska miłość jest miłością na ludzką miarę, a taka miłość to za mało, by osiągnąć stan niebiańskiej pełni. Z tej racji pojawia się myśl o czyśćcu, sformułowana przez Kościół na Soborze Florenckim i na Soborze Trydenckim. Nigdy bowiem nie jesteśmy w stanie wyplenić z siebie egoizmu, a uczestnictwo w życiu Boga właśnie wymaga takiego rodzaju działania. To sens czyśćca. Musimy nauczyć się rezygnować z tej skłonności skupiania uwagi na sobie, z tego, że nie uczyniliśmy wszystkiego, do czego zostaliśmy powołani, że zmarnowaliśmy wiele sposobności do pomnażania dobra, że sporo szlachetnych spraw zaniechaliśmy. Dlatego spotkanie z Bogiem w śmierci to trawiący ogień, przynoszący zbawienne i dobrowolne cierpienie. Dzięki niemu jesteśmy zdolni do prawdziwej, niesamolubnej i dojrzałej miłości. Żarliwie modlimy się za zmarłych, ufając, że oczyszczenie czyśćcowe następuje i przynosi błogosławione owoce.

Uznajemy zatem, że istnieje wzajemny, nadprzyrodzony wpływ świętych znajdujących się w niebie, czyśćcu i na ziemi, dzięki któremu uczestniczą oni w Bożych dobrach tworzonych w Chrystusie i przez Niego; łączność ta słusznie nazywa się wspólnotą świętych. Dlatego z taką gorliwością stajemy nad grobami bliskich, nie wątpimy bowiem, że tak właśnie jest. Przyjmujemy również, że nastąpi koniec świata. Wówczas spełnią się odwieczne zamysły Boga. Chrystus ponownie przyjdzie i ukaże rzeczywiste relacje każdego człowieka ze Stwórcą. Kiedy to nastąpi – nie wiemy, choć na pewno roztoczą się przed nami zawrotne perspektywy. Okaże się w całkowitym wymiarze, co znaczy być człowiekiem i zrealizuje się jednia rodzaju ludzkiego, zamierzona przed Boga, który utworzy wspólnotę odkupionych. Grzech i cierpienie stracą moc, egoizm przepadnie. Wieczność okaże się źródłem radości, pokoju i wzajemnej komunii.

Nawiedzając groby najbliższych, miejmy te myśli w swoich sercach. Kto wie: może będzie nam łatwiej radować się nadchodzącym, imponującym w Bogu, szczęściem. A jeżeli brak nam wiary, to przynajmniej umacniajmy się tym, że ci których ukochaliśmy właściwie nigdy nie umierają, zamieszkują w nas żywych, gdyż miłość buduje ścieżkę, po której biegną do siebie ciała, myśli, wiersze…

ks. JAN SOCHOŃ

Warto również przeczytać...
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego
Cenimy państwa prywatność
Ustawienia ciastek
Do poprawnego działania naszej strony niezbędne są niektóre pliki cookies. Zachęcamy również do wyrażenia zgody na użycie plików cookie narzędzi analitycznych. Więcej informacji znajdą państwo w polityce prywatności.
Dostosuj Tylko wymagane Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek
Dostosuj zgody
„Niezbędne” pliki cookie są wymagane dla działania strony. Zgoda na pozostałe kategorie, pomoże nam ulepszać działanie serwisu. Firmy trzecie, np.: Google, również zapisują pliki cookie. Więcej informacji: użycie danych oraz prywatność. Pliki cookie Google dla zalogowanych użytkowników.
Niezbędne pliki cookies są konieczne do prawidłowego działania witryny.
Przechowują dane narzędzi analitycznych, np.: Google Analytics.
Przechowują dane związane z działaniem reklam.
Umożliwia wysyłanie do Google danych użytkownika związanych z reklamami.

Brak plików cookies.

Umożliwia wyświetlanie reklam spersonalizowanych.

Brak plików cookies.

Zapisz ustawienia Akceptuj wszystko
Ustawienia ciastek