od dawna nic nie zapisywał
a nie były to dni całkiem bez treści
od rana poczucie nieważkości
czuł że te godziny już policzone
że ktoś ma go na oku
uśmiecha się bezradnie
wiedząc że on za chwilę się potknie
ale i tym razem mu się upiekło
czwartego września wciąż istniał
do jakiego lekarza
idzie się z przeczuciem śmierci
nikt się na tym nie zna
ars bene moriendi już nieczytelna
trzeba polegać na sobie
obmyślić ostatnie punkty programu
z tych mądrzejszych platon i epiktet
z poezji pieśń nad pieśniami
żadnych psalmów
jedynie 23 mógłby wchodzić w grę
ale nie wtedy kiedy wszystko ginie
z obrazów portrety
tych których chciałoby się spotkać
po drugiej stronie
montaigne pan jerzy matka
z pejzaży wisła powoli płynąca
palermo w słońcu
żadnych gwałtownych scen
przemienienie rafaela
przed którym kiedyś tkwił godzinę
z muzyki vivaldi rodrigo
z wirtuozów romero yo-yo ma
anne-sophie mutter
żadnego requiem
żadnej missa solemnis nie daj boże
gitara wiolonczela kontrabas
uśmiechy najbliższych
ANDRZEJ STANISŁAW KOWALCZYK