Daj pieśń o mężu, co mnogie widział grodziska i siła
Ludzi oglądał, a umiał czytać ich myśli, przydługo
Nosząc na morzach dalekich ból swej duszy i troskę
O powrót druhów, — — daj pieśń!…
I pyta: „Jakie miasta? Jakich ludzi?”. Bo istotnie: kto pamięta Odyseję, ten wie, że Odyseusz owszem przemierza świat wzdłuż i wszerz, ale akurat „grodzisk” — poza stolicą państwa Feaków — raczej nie odwiedza. Podobnież to nie ludzi spotyka podczas swej drogi powrotnej spod Troi na Itakę, ale postacie zupełnie fantastyczne: potwory, duchy i bóstwa! Co zatem oznaczają te słowa? Tyle chyba, że Odyseja nam znana jest niejedyną, jaką znała archaiczna Grecja. Początek opowieści (jakże wyśmienity!) nasz Homer wziąć musiał od innego poety, z innego dzieła — takiego, którego treścią także były perypetie „boskiego cierpiętnika” Odyseusza, ale inne niż te, które znamy i powtarzamy my.
Mówimy, że Homer — ktokolwiek kryje się za tym imieniem — był pierwszy. To prawda i fałsz zarazem. Pierwszy, owszem, jest autor Iliady i Odysei, gdy mowa o dziejach naszej, europejskiej cywilizacji, i o realnym, wszechstronnym i bezpośrednim oddziaływaniu na nią. Kiedy jednak myślimy o historii greckiej literatury bohaterskiej, epickiej, to musimy pamiętać, że Homer to raczej ostatnie ogniwo długiego niewątpliwie łańcucha. Jego Iliada i Odyseja, jak wieki później Boska Komedia, powstały jako wielka synteza — widzieć w nich musimy produkt finalny, najdoskonalszy. Ilu poetów opowiadało przed Homerem o wojnie trojańskiej i o nostoi, czyli powrotach bohaterów spod Troi?, ilu przed Hezjodem o bogach i życiu wiejskim?, ilu o wyprawie Argonautów, o pracach Heraklesa czy przygodach Tezeusza? — nie wiemy. Czy istnieli jacyś Linos, Muzajos, Marsjasz i Orfeusz? — być może. Homer sytuuje się tam, gdzie historia spotyka się z mitem. Jest więc pierwszym z nas, ale i ostatnim z przedwiecznych.
2. Odyseja rozgrywa się na dwóch planach i nie chodzi tu o realność i baśniowość. Jest to podróż wyjątkowa, bo odbywa się zarówno w przestrzeni (fantastyczny wariant Śródziemnomorza), jak i w czasie. W jego głąb. W Odysei wszyscy opowiadają o tym, co było. Nie tylko Homer i Odyseusz (którego wspomnienia ciągną się przez kilka pieśni!). Na dworze itackim recytuje swoje utwory Femios, w pałacu Feaków zaś Demodokos. Dzieje wojny trojańskiej wspominają żywi — których, wyruszywszy szukać ojca, spotyka Telemach, i umarli — których w zaświatach odwiedza Odyseusz. Wszyscy coś wiedzą, każdy ma swoją wersję opowieści, zna jakiś tejże opowieści fragment, okruch. Czy suma wszystkich tych narracji daje jedną, pełną i spójną wersję? — nie. Jak to w prawdziwym życiu.
W pieśni ósmej króluje aojda Demodokos:
— — Muza śpiewcę poruszy, by zagądł o bohatyrach,
Pienie, którego przesława w szerokich znana niebiesiech…
Więc gądł o zwadzie Odyssa z Peleja synem, Achillem:
Jako się raz poróżnili na błogiej uczcie, u bogów,
I słowy obelżywemi jęli się wzajem obrzucać…
A mężów wódz Agamemnon, radował się onej wróżdzie
Najlepszych z pośród Achajów, — — — wszak prawdę, Fojbos Apollo
Zwiastował w Pyto, gdy ony przestąpił progi głazowe,
Po znaki idąc wyroczne… Bo oto pchnięte rozkazem
Dzeusa — już staczać się imie na Greki i na Trojany:
Nieszczęście!! — — —
Każdy nieomal epizod Odysei zahaczony jest o Iliadę (a przez nią — o dawniejszą tradycję epicką) — i to właśnie, mimo majestatu i piękna tej ostatniej, opowieść o powrocie Odyseusza, pozornie skromniejszą i „lżejszą”, czyni, jeśli nie większą, to na pewno ważniejszą dla nas. Podczas gdy Iliada — jako pierwszy nam znany grecki epos — ukazuje się zawsze tylko z jednej strony: jako wzór i punkt odniesienia, Odyseja jest tym samym, ale i czymś, czym tamta być nie może — zrozumiałym dla nas (!) dialogiem z tradycją.
3. Homerowa Odyseja, tak jak i Iliada, wycierpiała w ostatnich kilku wiekach nie mniej niż sam jej bohater — i to za sprawą tych, po których spodziewalibyśmy się raczej życzliwości: odkąd w 1795 roku Friedrich August Wolf opublikował Prolegomena ad Homerum, Poeta był już zawsze pod obstrzałem „miłośników słów”. O próbach rozprawiania się ze starszym z poematów Antoni Lange pisał: „Filolodzy, trąc a trąc nieustannie każdy wyraz Homerowy, doszli do takich osobliwości, że zrobili z Iliady poemat niedorzeczny i niedołężny; nie zauważyli oni, że wykazując w Iliadzie same absurda — nie mają prawa uważać tego poematu za arcydzieło”. Chodzi oczywiście o tzw. kwestię Homerową, której zasadniczym zadaniem było udowodnić, że Iliada i Odyseja nie są tym, za co je uważa tradycja; że nie spaja ich jeden i ten sam Duch. Może za późno urodził się i ogłosił swoją Paideię Werner Jaeger — filolog wielki i o autorytecie niepodważalnym — który pisał jasno, że rozpatrywanie obu eposów jako artystycznej całości „jest tam na miejscu, gdzie idzie o oddziaływanie Homera jako poety”. „Tam” — czyli wszędzie poza specjalistycznymi seminariami z językoznawstwa historycznego.
Oczywistością jest, że Odyseja to dzieło niejednorodne. Oczywistością jest także, że do praźródeł tej tradycji nie dotrzemy. Może Odyseja zawiera błędy, może jest czegoś zlepkiem lub wariantem, a może jej autor — dla nas: ślepiec Homer — owe „grodziska” i „ludzi” z pierwszych wersów (podobnie jak wiele innych wątpliwych dla uczonych miejsc) pozostawił świadomie jako tropy? Wczesne fazy tej opowieści są poza naszym horyzontem, a to, jakie były jej losy, nim „Homer lub ktoś inny o tym samym imieniu” usidlił ją swymi heksametrami, nie ma żadnego znaczenia. Ostatecznie pozostaje tylko podróż: ta Odyseusza, ale i ta nasza z nim i z opowieścią o nim — wieczna i pełna tajemnic podróż w głąb.
JACEK HAJDUK
Nowe dwujęzyczne wydanie „Odysei” Homera w tłumaczeniu Józefa Wittlina ze wstępem Jacka Hajduka ukazało się nakładem wydawnictwa Austeria. Aby zamówić – kilknij tutaj